Pewnego wieczora w Paryżu...

615 36 26
                                    

23:27, pewna przytulna paryska knajpka

Kizu postanowiła odpuścić sobie kolejny wieczór ze swą ekipą i przyszła ot tak się nachlać. Siedziała przy ladzie popijając powoli wino z kieliszka. Cieszyła się chwilą spokoju od całego codziennego wariatkowa. W knajpce nie było prawie nikogo.
- Można się dosiąść, madame? -zamruczał z jej lewej strony nieco wesolutki głos.
Kizu spojrzała w tamtą stronę. Obok niej stał blondyn z lekkim uśmiechem, wpatrujący się w nią.
- A co ja? Hrabia, żeby sobie wykupywać miejsca do siedzenia? Siadaj, Francis.
- Aw, a twoje imię? - odrzekł blondyn siadając na stołku obok. - Niezbyt lubię nie znać takich dziewczyn...
- Kizu. - mruknęła cicho.
Francis wyrwał jej nagle kieliszek i począł wąchać jego zawartość.
- Jakże taka jak ty, Kizu, może pić taką taniochę? U mnie dostawałabyś tylko najprzedniejsze trunki.
- Nie za wcześnie z takimi tekstami? Nie stać mnie na drogie wino, a wybierać się do Ciebie jeszcze nie zamierzam.
- Znasz moje imię, a mówisz piękna, że to ja się rozpędzam? Jak dla mnie możesz wpaść do mego mieszkania i zostać na śniadanie.
Spojrzała na niego z niewinnym uśmieszkiem.
- Ale mama mi nie pozwala chodzić do obcych żabojadów...
- A popijać po nocach tanie winiacze, które nie są godne jej pięknej córki, to nawet każe? To się robi niepoprawne... - odrzekł z nutką rozbawienia.
Kizu zachichotała i zeskoczyła ze swego stołka.
- A ty gdzie się wybierasz? Po nocach na ulicy jest wiele zboczeńców... - mruknął Francis, również zeskakując ze stołka oraz idąc w jej stronę.
Spojrzała na niego z szelmowskim uśmieszkiem i zakręciła piruet, szczerząc zęby.
- Muszę Cię odprowadzić do domu, przecież jesteś taki samotny, bez dziewczyny do zgwałcenia... - zamruczała.
Ten nagle podszedł do niej i chwycił za dłonie, by przyciągnąć ją do siebie.
- Nie żartuj sobie tu ze mnie, Kizu.
- Nie żartuję. Czyżbym była pierwszą która bardziej chce tam iść niźli ty chcesz mnie tam?
- Ależ skąd. Już Cię tam widzę, jak Afrodytę wypływającą z mej pierzyny... - szepnął uwodzicielsko.
- I tak mnie teraz nie puścisz, no nie? - zaśmiała się.
Ten w odpowiedzi niemal wyciągnął Kizu z lokalu, ignorując zirytowane spojrzenie barmana z powodu niezapłacenia rachunku.

***

W domu Francisa pachniało jakimiś kwiatami, które Kizu od razu wzięła za afrodyzjak. Blondyn zaprowadził Kizu do salonu i wskazał by usiadła ma krześle. Tam stały wciąż zapalone świece, jakieś mega drogie wino i... truskawki w czekoladzie. L uznałby to za zdradę, że z kim innym jem truskaweczki czekoladowe.
- Byłeś stuprocentowo pewny, że przywiedziesz tu naiwną dziewczynę?
- Jak zawsze, jednak nie naiwną, a uroczą. - posłał jej oczko, otwierając wino. - Niby dużo mnie to kosztuje, ale i tak dla każdej kolejnej kupuję nową butelkę.
Nalał do obu kieliszków.
- Nie dosypiesz mi czegoś? -zakpiła Kizu.
- Po co? Jestem pewien, że trzeźwa i świadoma jęczysz o wiele bardziej kobieco - mówi z lekkim uśmiechem, pijąc duszkiem kieliszek.
Kizu robi to samo. Z przyzwyczajenia się już nie krzywi.
- No... To co teraz? - mruknęła, znów podnosząc się na nogi.
- Mamy całą noc, ma chérie~
Kizu mruknęła z uśmieszkiem. Będzie dobrze, jeśli nie wpadnę na myśl żeby go z kimkolwiek porównywać... Przez zamyślenie nawet nie zdążyła wyczuć jak Francis przyparł ją do ściany i pocałował namiętnie w usta. Przyjemny dreszcz rozszedł się po ich ciałach, gdy ocierając się o siebie, wspólnie zaczęli tą grę. Francuz nawet nie musiał prosić, bo dziewczyna sama prowokowała go do zabawy językami. Oboje coraz bardziej się nagrzewali, coraz bardziej chcieli. Gdy w końcu dla powietrza, jakże trywialnej przyczyny, przerwali pocałunek, spojrzeli sobie w oczy ze skupieniem.
- Taka urocza jak motylek... - mruknął uwodzicielsko.
- A wiedziałeś, że motylki mogą mieć ostre skrzydełka? -  przesunęła ręką po jego kroczu. Francis westchnął, gdy poczuł jej dotyk przez materiał spodni.
- Madame... widzę, że przed tobą nic się nie ukryje, twoje bystre... - Kizu przyłożyła mu palec do ust:
- Skończ z tym gadaniem.
- Jak sobie życzysz~ - skłonił się nonszalancko, po czym znowu do niej przywarł.
Tym razem rękami wodził po jej biodrach, a ustami robił na szyi malinki. Z każdą chwilą robił każdą czynność z większą zapalczywością, z większą pasją, pełen energii, wsłuchując się w akompaniament jęków i westchnień Kizu. Ona zaś niemal dzwoniła zębami z przyjemności, a dłońmi przyciągała Francisa bardziej do siebie. W końcu nagle ją puścił, co spowodowało jej upadek na podłogę. Blondyn zachichotał na ten widok, a Kizu szybko przeturlała się w stronę stołu, po czym wstała, wypiła trochę wina z gwinta i zjadła jedną z truskawek.
- Jakoś na zboczeńca mi nie wyglądasz Kizu, a raczej na perfekcyjnie bierną niewiastę. Nie zmienia to faktu że znasz się na rzeczy.
Dziewczyna w chwilę przewróciła na podłogę Francuza i usiadła na nim okrakiem.
- Zaraz zobaczymy kto tu jest uległy, żabciu~
Znów się o niego ocierała, czując narastającą przyjemność. W końcu zaczęła go obcałowywać po szyi, rozpinając zagniecioną koszulę. Po kilku chwilach już wodziła zachłannymi ustami po klatce piersiowej i brzuchu blondyna, chłonąc do umysłu pamięć o każdym jego najmniejszym pomruku. Tymczasem jedną z rąk wodziła mu po kroczu, jakby usiłując sprawdzić efekty swej pracy.
- Mmmm, nie ma tak! - żachnął się Francis, przewracając ją pod siebie.
Spowodował odwrócenie ról i patrzył z dumą na Kizu, zsuwając z siebie koszulę.
- Nie bądź taka, daj mi też sprawić ci przyjemność~
Wsunął rękę pod jej bluzę i, jakby satelitarnie naprowadzony, w chwilę rozpiął jej biustonosz. Szybko pozbył się obu wymienionych części ubioru i spojrzał na Kizu.
- A nie wyglądam za grubo? -zakpiła.
- Nie pleć bzdur, bo uszy bolą od takich kłamstw. - mruknął, chwytając ją za piersi.
Bawił się nimi dłuższa chwilę, słuchając narastających jęków Kizu. W końcu wziął jedną z nich w usta i zaczął drugą mocniej gnieść w dłoni.
- Fran~ ciiis~ - jęknęła nieznacznie.
Ssanie, podgryzanie i inne pieszczoty mocno ją nakręcały. W końcu zakręciła znów biodrami i zrzuciła blondyna. Niemal natychmiast jej dłoń znów wylądowała na jego kroczu.
- Niegrzeczna jesteś, wiesz? -mruknął, wzdychając z uśmiechem.
- Wiem. - odcięła się, wsuwając dłoń w spodnie Francuza.
- Ciebie nic nie zawstydza, co nie? Chyba za wiele poznałem cnotek.
- Najwyraźniej. - mruknęła cicho, wodząc po męskości Francisa, a drugą ręką rozpinając mu spodnie.
- Wielu ich miałaś? - spytał pomiędzy gwałtowniejszymi westchnieniami z rozkoszy.
- Może. Aktualnie mam kilku... Ale to nieważne, przynajmniej nie teraz~
Gdy po chwili rozebrała blondyna do naga, zwolniła na sekundę, obserwując z uwagą ciało swego kochanka.
- Aż taki jestem interesujący do patrzenia? - mruknął ze śmiechem. - Za chwilę to ja sobie popodziwiam twoje kształty, kotku~
Po tej chwili otumanienia znów zajęła się wodzeniem palcami po jego penisie, wsłuchując się w głośniejsze pojękiwania Francuza. Gdy w końcu wzięła go do ust, Francis nieomal zawył.
- A przypomniał mi się cytat z takiej książki, obym nie obraził, ale byłabyś "dziwką stulecia".*
Kizu miała minę, jakby nie obchodził jej ten komentarz, ale z lekką irytacją drapnęła go w udo.
- Och, czyżbym jednak uraził? A może czytałaś tą książkę? -mruknął, lekko sycząc z bólu.
Kizu wywróciła oczami, ale nie miała ochoty przerywać. Przysunęła się bliżej blondyna i oblizała jego prącie wokoło, by po chwili zacząć je ssać. Z ust Francuza wyrwał się niemal dziewczęcy jęk, który znów nakręcił Kizu, więc nie zaprzestała pieszczot, ponawiając je wielokrotnie. W końcu Francis doszedł w ustach Kizu, która z kolei niemal się zadławiła. Podniosła lekko głowę i z uśmiechem przełknęła.
- I co? Takie smaczne? - mruknął blondyn, wzdychając.
- Chcesz spróbować? Poza tym, co, miałam Cię opluć? Hehe...
- Nieważne. - mruknął i zastanawiał się chwilę nad tym, co zrobi dalej. - Ach tak, przecież teraz ty mi się pięknie pokażesz, ma chérie~
- Mm~
- Ale nie leżymy już na tej przeklętej podłodze, mam do tego o wiele przyjemniejsze miejsce!
Nie wiadomo skąd nabrawszy energii, wziął wpół nagą Kizu w swe ramiona i zaniósłszy ją do sypialni, ułożył na niebotycznie dużym łóżku.
- Ile tu dziewczyn traciło cnotę?
- W tym pokoju całkiem sporo, ale to konkretne łóżko jest nowe. - odrzekł, zajmując się szybkim rozebraniem Kizu. Uśmiechnął się delikatnie - Mmh~ Ktoś tu ma mokro.
- Przeliczając na litry to co mam za przeproszeniem w żołądku, to ty masz bardziej, kochanieńki~
- O to się nie martw, zaraz to zmienimy~
Francuz uśmiechnął się szeroko, wodząc palcami po pochwie Kizu.
- Masz taką minę jakbyś nie mógł się doczekać wejścia we mnie...
- A od kiedy czytasz w myślach? -mruknął cicho, wsuwając w nią dwa palce.
- Ahh~ Ta informacja jest ci zbędna jeśli chodzi o przelecenie mnie, wiesz?
- Lubię znać te zbędne rzeczy, Kizu - mruknął, poruszając palcami w tą i z powrotem.
- Ahh~ Mmh~ Chyba w takim stanie kiepsko odpowiadam na głupie pytania...
- To nieważne... - odrzekł wyjmując palce.
- Ii?
- Kończymy? - zamruczał ze śmiechem.
- Chyba śnisz!~
Francis spojrzał z tajemniczym uśmieszkiem na Kizu i zniżył swe usta ku jej łechtaczce [Susłu weź to zmień xD]. Pocałował ją tam i oblizał z wierzchu, patrząc, jak ciało Kizu trzęsie się w rozkoszy. Nie czekając długo wsunął język do środka, jeżdżąc nim wokoło.
- Fraaaa~ Nciiiś~ - jęczała zaczerwieniona Kizu, oplatając nagle blondyna swymi nogami i przyciągając bliżej.
Jej jęki coraz bardziej były błaganiami o więcej, co też Francis robił. W końcu te wołania skleiły się w jeden krzyk, gdy doznała orgazmu. Jej twarz, czerwona jak burak, opadła lekko zmęczona na poduszkę, a Francuz, schowawszy swój język, również padł na łóżko.
- Jeśli te poboczne, wstępne sceny tak wychodzą, to jak będzie z główną? Chyba pomdlejemy! -westchnęła Kizu.
- A co w tym takiego złego? Czasem chciałbym się obudzić z taką damą jak ty.
Kizu przeciągnęła się, próbując przestać się rumienić.
- A więc? Scena finałowa? - spytał Francuz, biorąc głęboki wdech.
- Oczywiście, że tak.
Nie minęła chwila, a on już był w niej.
- Mmh~ J-jak do-obrze!~ - jęknęła, patrząc mu w oczy.
- A nie mówiłem? - szepcze, poruszając się szybciej.
- Oj nie truj~ - wzdycha z jękiem, kręcąc biodrami. - Fraan~ Ciiii~
- Oj taak~ Śpiewaj me imię, Kizu!~ - mruczy blondyn przyspieszając znacznie swe ruchy.
- Franciiiiś!~ - piszczy, dochodząc nagle, ale czując, że ten nie zwalnia. - Ahhh~ Chodź, pobawimy się jeszcze~-mruczy, przewracając go na plecy.
- Nigdy nie masz dosyć, no nie?
Czuł jej ruchy, jak coraz szybciej poruszała swym ciałem zgodnie z jego własnym szalonym rytmem. Oboje niemal tracili dech w zachłannym tańcu zmysłów. Ich ekstaza była niemal jednoczesna. Francis uśmiechnął się, czując jak tryska wewnątrz wykończonej Kizu, która zaś również doszła, kończąc swą przytomność tamtej nocy. Blondyn, zdjąwszy ją z siebie, utulił jej nagrzane nagie ciało i zasnął, syty atrakcji i wrażeń... na jakieś kilka dni. Zupełnie jak Kizu.

* cytat o "dziwce stulecia" pochodzi z książki Joe Speedboat

Paryska Noc [LEMON]Where stories live. Discover now