22. Dylan

20.7K 1.4K 61
                                    


        Pierwsze uderzenie. To za to, jak nas zawsze traktowałeś.

        Drugie uderzenie. Za to, ile przez ciebie wycierpieliśmy. Za wszystkie wylane łzy.

        Trzecie uderzenie. Przez ciebie nigdy nie mieliśmy normalnej rodziny.

        Czwarte uderzenie. Przez ciebie jestem nieczułym dupkiem.

        I tak, piąte, szóste i kolejne. Nie byłem w stanie ich zliczyć. Uderzałem raz za razem, a każdy cios był skierowany w stronę mojego ojca. Każde uderzenie miało swój powód. To było, jak pewnego rodzaju terapia, podczas której wyrzucałem z siebie wszystkie żale i smutki. Worek zawsze był moją ucieczką od problemów.

        Razem z potem spływały ze mnie wszystkie negatywne emocje i towarzysząca mi złość. Wyładowywałem frustrację na przedmiocie, nikogo nie krzywdząc. No może jedynie ten biedny worek treningowy.

        Niestety, tym razem nie pomagało ani trochę. Był już poniedziałek, a ja ciągle byłem cholernie nabuzowany. Może działo się tak dlatego, że cała nienawiść do ojca tak naprawdę spłynęła na drugi plan... bo to na siebie byłem bardziej wściekły.

        Ta cała rozmowa z Darcy nie powinna tak wyglądać. Na początku, jak zawsze, gdy jestem zły musiałem powiedzieć coś głupiego. A potem wszystko się posypało, a ja nie potrafiłem naprawić swoich słów. Z jednej strony chciałem się cieszyć, że się przede mną otworzyła, ale potem dotarło do mnie, że to wszystko było spowodowane złością. I z każdym jej dalszym słowem moje serce ściskało się coraz boleśniej.

        Jej ojciec był kompletnym sukinsynem i tchórzem bez uczuć. Chociaż sam nie jestem idealnym facetem, który obdarzy kogoś wielkimi uczuciami, to gdybym miał dziecko, co się nigdy nie stanie... Nieważne, jakie wady by miało, kochałbym je bez względu na to. Każde dziecko na to zasługuje. Zasługuje na miłość rodziców. Niestety, na tym okrutnym świecie nie każde to dostaje.

        A potem z każdym nowym słowem brunetki popadłem w lekki szok. Ta pozornie szczęśliwa, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, która w każdym widzi coś dobrego i ma tak dobre serce... jest tak cholernie załamana i zraniona przez najbliższą osobę.

        Pokazała swoją najsłabszą i najbardziej kruchą stronę... i to mnie przeraziło. Ona myślała, że fakt jej braku wzroku sprawi, że nie jest nikogo ani niczego warta. Uważała, że na nikogo nie zasługuje i prędzej czy później każdy ją zostawi. Mówiła, że na nikogo nie zasługuje, że nikt jej nie pokocha.

        I bez względu na to, jak bezuczuciowy jestem... to w jakiś sposób łamało mi serce. Darcy była cudowną osobą i zasługiwała na wszystko, co najlepsze. Zasługiwała na wielką miłość, cudownego faceta. A tym czasem nie kochała samej siebie.

        Potem chciałem to jakoś naprawić, ale była tak zamknięta i odcięta od świata, że nie potrafiłem. Dlatego zrobiłem to, o co mnie poprosiła. Zawiozłem ją do domu.

        Ale nie zapomniałem. Od Matta dowiadywałem się co u niej. I to wcale nie zmniejszyło mojego poczucia winy. Z tego, co mówił, Luke cały weekend i dzisiejszy poniedziałek spędził z dziewczyną. Cały ten czas była smutna... i to z mojego powodu.

        A ja nie miałem pojęcia, jak to wszystko naprawić.

        I właśnie wtedy, przez tą krótką chwilę pomyślałem, że może lepiej by było, gdybym nigdy nie pojawił się na jej drodze.

        Ale ta myśl bolała jeszcze mocniej. Bardziej niż mógłbym to sobie wyobrazić.

        – Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności, chłopcze – usłyszałem za sobą gruby, męski głos.

Zamknięta w ciemności [Premiera 24.06.2024]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz