Prolog

441 53 15
                                    

Dwóch chłopaków siedziało na klifie, wpatrując się tępo w przestrzeń przed nimi. Nogi obojga swobodnie zwisały wzdłuż skały na jakiej siedzieli, a oni podziwiali widok rozciągający się przed nimi. Silny wiatr wiał im w twarze, a mocne fale obijały się o wybrzeże na jakim spędzali teraz czas. Patrząc z ich punktu widzenia woda rozbijająca się tuż pod ich stopami dawała naprawdę cudowny widok, jednak ich wcale to nie interesowało.

Nieco wyższy od swojego towarzysza blondyn oparł się o ramie chłopaka, którego włosy miały wyblakły już granatowy kolor, niczym ocean przed nimi podczas obecnego sztormu. Nocne niebo perfekcyjnie komponowało się z całością, mimo chmur zasłaniających gwiazdy i przysłaniających księżyc.

Siedzieli tak pogrążeni w myślach, nie zważając na panujący chłód jaki towarzyszył pochmurnej nocy w czas której zdecydowali się wybrać na klif. Nie miało to dla nich większego znaczenia - jak zawsze zresztą. Mieli w głębokim poważaniu gdzie się znajdują, czy jakie będą konsekwencje siedzenia w ulewie przy nieodpowiednim ubiorze. Ich interesował jedynie fakt posiadania odpowiedniej osoby przy sobie. 

A Michael czuł że Luke jest odpowiednią osobą, mimo myśli iż wyzbył się jakichkolwiek uczuć. Również zaplątany w sieć własnej mentalności, własnych przemyśleń i wszystkiego innego co działo się w jego głowie Luke, miał wyraźną świadomość, że chłopak siedzący u jego boku jest właściwy.

Czuli wewnętrzny spokój, żadne zmartwienie nie zaprzątało ich umysłów, żaden problem nie był wtedy istotny. 

Byli szczęśliwi. Po raz pierwszy w życiu obojga, jakie można by porównać do toru morderczych przeszkód, odczuwali szczęście.

I szczęściem okazało się nie być poczucie, że mogą wszystko. Nie była to duma, nie bezgraniczna radość. Nie ogarnęła ich euforia, nie skakali uśmiechając się od ucha do ucha. Poczuli po prostu zwyczajny spokój.

- Chcę, żeby to trwało już zawsze - szepnął granatowowłosy. 

Blondyn spojrzał na niego, przypatrując się zielonym tęczówkom z domieszką szarego, w których odbijało się światło dawane przez świecący nad ich głowami księżyc. 

- Oboje tego chcemy. Oboje chcemy aby ten moment zamienił się w wieczność, aby ta chwila trwała w nieskończoność. Jednak ty wiesz, i ja wiem, że jest to równie nierealne co piękne.

Starszy chłopak przytaknął głową na 'tak', przyznając rację swojemu towarzyszowi. 

- Myślę, że to odpowiedni moment, Mike. Nie chcę więcej cierpieć, nie chcę znów czuć bólu. I wiem, że ty również. 

Uśmiech zagościł na twarzy obojga. Wiedzieli, że to idealna chwila.

- Na trzy? - spytał granatowowłosy, pozwalając, by Luke złączył ich dłonie i pocałował jego usta.

- Yeah - potwierdził młodszy. Jednocześnie spojrzał w zielone oczy, ciesząc się ich widokiem. - Raz...

- Dwa...

lost it all // mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz