ROZDZIAŁ III ZATAŃCZ ALBO GIŃ cz.I

224 38 174
                                    

Ta piosenka, Christopher i Annabelle... Co powiecie na takie połączenie?

.................

Do moich uszu docierała coraz głośniejsza muzyka, jakaś składanka najnowszych popowych piosenek. W końcu naszym oczom ukazała się oświetlona przestrzeń, pełna bawiącego się w najlepsze, tańczącego tłumu. Przedarłam się przez nieprzycięte krzaki, uważając, by nie podrzeć pożyczonej sukienki.

Przy niektórych drzewach stały stoły przepełnione jedzeniem i piciem – pewnie wliczono w nie alkohol, bo kilku zebranych zataczało się, a nawet wpadało na parkowe latarnie. Głośniki rozstawiono w dość niedostępnych miejscach – te mniejsze na gałęziach drzew, większe w krzakach. Na imprezę przybyło około pięćdziesiąt osób – jak nie więcej. Nie miałam pojęcia, jakim cudem udało im się zorganizować coś takiego w publicznym miejscu i uniknąć interwencji policji.

Nagle wpadł na mnie jakiś pijany nastolatek, przez co musiałam zaprzestać dalszej obserwacji terenu. Wymamrotał coś bełkotliwym głosem i ruszył dalej, potykając się co kilka sekund. Miałam nadzieję, że nie będzie ode mnie czuć wypitego przez niego alkoholu.

- Oto wasza wspaniała impreza – obwieściłam, odwracając się do tyłu, gdzie, jak sądziłam wcześniej, znajdowały się dziewczyny i mój przyjaciel. Jednak za moimi plecami zobaczyłam jedynie krzaki i nigdzie nie było nawet śladu bliskich mi osób.

Z dudniącym sercem rozejrzałam się za nimi, ale po prostu zniknęli. Zostałam sama. A przecież mieliśmy się nie rozdzielać!

- Zamierzasz tu tak stać cały wieczór? - powiedział głęboki głos, na co o mało nie podskoczyłam. Odwróciłam się. - Coś nie tak?

Niby widziałam go tego dnia sporo razy, a jednak jego widok znów mnie zaskoczył. Jak on to robił? Miał na sobie wyjątkowo dobrze skrojoną czarną koszulę pasującą do jego oczu i kontrastującą z kolorem włosów.

- Widziałeś gdzieś moich przyjaciół? - zapytałam, starając się nie patrzeć przynajmniej na te pochłaniające mnie oczy. - Właśnie gdzieś mi... umknęli.

- Mówisz o tej odważnej blondynce? - zaciekawił się. - Przed chwilą widziałem, jak tańczyła z moim znajomym, Rafaelem.

No, jasne. Po co trzymać się razem, skoro można zaszaleć z jakimś na pewno godnym zaufania kumplem podejrzanego chłopaka?

- A nie przechodził gdzieś obok wysoki blondyn? - drążyłam, podejrzewając, że Vic poszła w ślady siostry.

Pokazał mi jeden z tych swoich drażniących uśmieszków.

- Ten, z którym rano siedziałaś w autobusie?

Zacisnęłam usta i wlepiłam w niego oskarżycielskie spojrzenie.

- Spytam wprost: Czy ty mnie śledzisz?

- Obiecałem ci odpowiedzi – przyznał. - Ale mam pewien pomysł.

- No nie, co za niespodzianka – odparłam znudzonym tonem. – Kupić ci czekoladę na zachętę?

- Nasza gra będzie wyglądać o wiele osobliwiej: jeden taniec – jedna odpowiedź. – Wydawało mi się, że coś błysnęło w jego oczach. - Zgadzasz się?

Gdybym się nie zgodziła to całe to pojawianie się na podejrzanej imprezie nie miałoby sensu. Przyszłam tu dowiedzieć się czegoś – i dowiem się, stwierdziłam w myślach.

- Okay – zdecydowałam. - Czy od początku miałeś to w planach?

- Być może. – Wyciągnął do mnie dłoń i ukłonił się lekko. - Zatańczysz ze mną, Annabelle?

Znaki Dusz. Odrodzenie [W TRAKCIE ZMIAN]Where stories live. Discover now