40. Dylan

19.5K 1.3K 138
                                    

        Otworzyłem oczy i odetchnąłem z ulgą na myśl, że wciąż trwa przerwa świąteczna. A co za tym idzie, nie muszę iść do pracy. Nie to, że jest to męczarnia nie do wytrzymania, ale chyba każdy lubi odpocząć, prawda? Tak więc dzień zapowiada się naprawdę obiecująco.

        Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy, sięgając po telefon. Na moje usta od razu wpłynął jeszcze szerszy uśmiech, gdy ujrzałem swoją tapetę. Znajdowała się na niej śpiąca Darcy z lekkim uśmiechem na swoich zaróżowionych wargach. Nie miała pojęcia, że zrobiłem to zdjęcie, a ja nie miałem pojęcia, co popchnęło mnie do ustawienia tej fotografii na tapecie. Wyglądała tak ślicznie, niewinnie, ale zarazem seksownie. Jak można być tak idealnym i cudownym?

        Nie mogłem się oprzeć. Coraz bardziej nie ogarniałem tego, jak się przy niej czuję. Obawiałem się tego, ale nie mogłem zrezygnować z tego co mamy...

        Z cichym westchnieniem opuściłem ciepłe łóżko i udałem się do kuchni. Gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, zastałem jakże cudowny widok.

        Steve przyciskał moją matkę do blatu i całował ją po szyi, na co ona chichotała jak nastolatka. Nie ma to jak zobaczyć coś takiego o poranku...

        – Może tak znajdziecie sobie pokój, co? – powiedziałem kpiącym głosem, opierając się o framugę drzwi.

        Gdy tylko zdali sobie sprawę, że już nie są sami, gwałtownie odsunęli się od siebie. Mama uśmiechnęła się, próbując ukryć zakłopotanie. Natomiast Steve wyszczerzył się pod nosem. Co ich tak śmieszy?

        – A ty mamo, nie powinnaś przypadkiem jechać już do pracy? – spytałem, opierając się o ścianę i wskazując na zegarek.

        Kobieta zerknęła w tamtą stronę, przeklinając cicho. Naprawdę myślała, że nie słyszę?

        – O matko! Zaraz się spóźnię – powiedziała chaotycznie. – Do zobaczenia wieczorem – dodała, a następnie złożyła na naszych policzkach pożegnalne pocałunki.

        Gdy tylko opuściła pomieszczenie zrobiło się dziwnie niezręcznie. Całkowicie ignorując Steve'a ruszyłem w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

        Nie myślcie, że byłem zdenerwowany, bo mama była szczęśliwa. Wręcz przeciwnie, byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Uwielbiałem patrzeć jak rozkwita po tym całym koszmarze. Jednak nie potrafiłem patrzeć na to jak okazują sobie miłość z racji, że cały czas byłem uprzedzony do mężczyzny. Bałem się mu zaufać. Ojcu zaufałem i jak to się skończyło?

        – Zostały kanapki ze śniadania, śmiało, weź je – usłyszałem łagodny głos Steva.

        Zerknąłem w bok i z westchnieniem usiadłem przy stole, biorąc do ręki jedną kanapkę z szynką. Niech nie udaje takiego miłego, kiedyś i tak pokaże swoje drugie gorsze oblicze, prawda?

        – Nie traktuj mnie tak oschle – powiedział z powagą, a ja uniosłem na niego wzrok.

        Oschle? On chyba nie wie, co to znaczy oschle w moim wykonaniu.

        – Dobrze wiesz, jaki mam do ciebie stosunek – oznajmiłem, przełykając jedzenie.

        – Wiem i właśnie dlatego chcę to polepszyć... Zrozum, że chcę dla was jak najlepiej. Jak mam ci to udowodnić? – zapytał, przecierając twarz dłońmi.

        Mogło mu aż tak na tym zleżeć? Po co mu moja akceptacja, skoro zarówno mama jak i Miley go ubóstwiają? Dlaczego chce zdobyć też moje zaufanie?

Zamknięta w ciemności [Premiera 24.06.2024]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz