Prolog

211 16 11
                                    

Otaczający go mrok dawał namiastkę pewności. Tęsknił jednak za poczuciem siły i bezpieczeństwa jakie dawało gniazdo - wilgoć i ciepło wylęgarni, oraz obecność istot tego samego gatunku. Zamknąwszy oczy, widział różne obrazy, wizje, wspomnienia, które nic nie oznaczały, a zarazem oznaczały wszystko.W głębi siebie czuł jednak iż mają z nim jakieś powiązanie, że mają powiązanie z tymi wszystkimi, których stracił. 

Miał czas... Czas na myślenie, planowanie, by gniazdo i jego gatunek znów odzyskało dawną siłę. Wraz z zamknięciem przezeń oczu pojawiły się niezrozumiałe dlań obrazy. Starał się je poukładać w jedną całość. Niestety nie był w stanie tego zrobić. Wszystko było chaotyczne. Skulił się bardziej, do pozycji embrionalnej i przestał się ruszać, gdy tylko pojawiły się nad nim okute w buty nogi. Zerknął kątem oka w tamtą stronę. Mrok dawał mu namiastkę spokoju. Schował się w nim tak dokładnie, że w ogóle nie było go widać.

-Jak obiekt EV-420 ? - doktor Philips szedł spokojnym krokiem, długim korytarzem, co jakiś czas mijając drzwi oznaczone specjalnymi kodami, których treść zrozumieć mogli jedynie naukowcy oraz wtajemniczony personel znajdujący się na pokładzie statku badawczego Orion. Philips był dość wysokim, szczupłym mężczyzną - kościstym wręcz i lekko zgarbionym. Na orlim nosie spoczywały okulary bez oprawek, które co jakiś czas poprawiał środkowym palcem. Jego lekko przydługawe i przeważnie rozczochrane włosy, nosiły ślady siwizny, dzięki czemu wyglądał niczym szalony naukowiec - w sumie można powiedzieć, że nim był. 

Obok niego szedł młody, przystojny mężczyzna ubrany w biały kitel, trzymający w ręce dokumenty, które to intensywnie przeglądał. Martiz - bo tak owy młodzian miał na imię, nie patrzył nawet na drogę, którą szli. Znał ją aż za dobrze, by bać się że na coś wpadnie.

-Trzyma się znakomicie. Przejawia agresywną postawę, zabił trzech żołnierzy. - mruknął, nie odwracając wzroku od przekładanych w dłoniach kartek. Philips zatrzymał się nagle, wzrok osadzając na drzwiach, uważnie analizując zapisane na stali numery.

-A wspomnienia ? - zapytał cicho, jakby była to tajemnica. W tym momencie Martiz podniósł wzrok i po raz pierwszy spojrzał na swojego towarzysza.

-Są przebłyski pamięci, jednak niczego z nich nie rozumie. Jego ludzka natura się objawia, lecz wyrzuca ją ze swojej podświadomości. Ma za dużo cech Xenomorphów. - wytłumaczył. Philips pochylił lekko głowę, najwidoczniej się nad czymś zastanawiając. Nie trwało to jednak długo, gdyż zabrał się za wprowadzanie kodu dostępu, by móc otworzyć stalowe drzwi. Martiz ruszył za nim znikając w laboratorium.

Poderwawszy głowę do góry, wciągnął powietrze w płuca. Powietrze przepełnione było zapachem ludzi, leków, substancji chemicznych... Ale Kalio czuł w nim coś jeszcze. Coś znajomego, tak podobnego do niego. Królowa. Woła go. Pragnie aby był przy niej, aby został jej rycerzem i walczył za nią, za ich gatunek. On odpowiada, przesyła jej swoją miłość i aprobatę, na co ona odwzajemnia jego wiadomość tym samym. Już niedługo wszyscy będą wolni. Już niedługo.. 

Otaczający mrok dawał namiastkę pewności. Bliskość istot tego samego gatunku oraz wilgoć i ciepło wylęgarni dają poczucie bezpieczeństwa i siły, a mrok.. Mrok dawał namiastkę spokoju..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Nazywam się Antymor i jestem na wattpadzie co prawda od dzisiaj, ale już chcę się pochwalić pomysłem na opowiadanie. Oczywiście proszę o opinie, komentarze z ewentualnymi uwagami, gdyż piszę od niedawna, a jakiekolwiek opowiadanie publikuje po raz pierwszy ( na tej stronie, bo blogger już dawno przestał mnie interesować xD poza tym tam nie było żadnych opinii odnośnie opowiadań ) i chcę zapoznać się z opinią bardziej uzdolnionych ode mnie artystów. Tak więc szczerze dziękuję i do usłyszenia. 

~ End ☺

Obcy - nowa generacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz