54. Dylan

19.5K 1.4K 222
                                    

        – Cholera – przekląłem, zauważając, że w paczce został mi już ostatni papieros.

        Kiedy ja je wszystkie zdążyłem wypalić?

        Wyjąłem ostatniego i od razu go odpaliłem. Zaciągnąłem się, czując pewnego rodzaju błogość i spokój.

        Tak było od kilku dni. Wypalałem paczkę lub dwie dziennie, a potem nawalałem w worek. Wieczorami wracałem do domu i zamykałem się w pokoju, nie wychodząc z niego do następnego dnia. I cały proces się postarzał. Czasem zdarzało się też, że nie wytrzymywałem i wtedy w zaciszu pokoju wylewałem wszystkie łzy frustracji i smutku, a potem udawałem, że stosunkowo jest w porządku. Ale nie było... ani trochę.

        Od jej straty nie umiałem normalnie funkcjonować. Chciałem zapomnieć, ale nie umiałem. Chciałem sypiać z innymi, ale nie potrafiłem. Zrezygnowałem z pracy w szkole, ale i tak gościła w mojej głowie... i to cholernie mocno bolało. Świadomość, że jest tak blisko, ale zarazem tak daleko.

        Do mojej głowy automatycznie powróciły słowa dyrektora. „Kiedyś sobie przypomnisz nasze słowa, Dylan. Wiem, że jesteś dobrym dzieciakiem, ale nie chcesz tego pokazywać. Myślisz, że jeśli będziesz ranił wszystkich wkoło to nikt nie zdoła zrobić ci tego samego. Ale bądź pewien, że przyjdzie moment, w którym przypomnisz sobie te wszystkie słowa. Będzie to moment, w którym będziesz się bał najbardziej w swoim życiu, niekoniecznie o siebie. I właśnie wtedy uświadomisz sobie, że te wszystkie pieniądze i wiecznie chowane urazy nie mają sensu, ale wtedy może być za późno."

        Miał cholerną rację... Tam, w tym szpitalu, jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałem. Byłem przerażony tym, że już się nie obudzi i ją stracę, już na zawsze. A potem się obudziła, ale było już za późno, by cokolwiek naprawić... Straciłem ją, już na zawsze.

        Wszystko zrozumiałem, szkoda tylko, że zbyt późno...

        – Szlag – syknąłem, gdy poczułem na skórze gorąco papierosa.

        Zamyśliłem się do tego stopnia, że nawet nie zwracałem uwagi, co robię z przedmiotem. I w taki oto sposób mamy piękne oparzenie...

        Chwilę pomachałem ręką, aby zimne powietrze złagodziło ból. Niewiele to dało, ale zawsze coś.

        Dopiero w pewnym momencie pomyślałem, że ta sytuacja sprawiła chwilowe zapomnienie o brunetce. Ból mi na to pozwolił. Przez jedną straszną chwilę pomyślałem, że to mógłby być jakiś sposób...

        Wziąłem głęboki wdech i niesiony chwilą ponownie – tym razem celowo – przyłożyłem żarzącą się część papierosa do skóry mojego nadgarstka. Bolało jak cholera, ale ją też bolało. Bolało ją wszystko, co zrobiłem, więc zasłużyłem na to, prawda?

        W środku boli mniej, więc czemu by nie? Kolejny raz przyłożyłem przedmiot do nadgarstka, tym razem przytrzymując go nieco dłużej przy skórze. Cholernie paliło, ale zapominałem.

        – Co ty, do kurwy, robisz? – usłyszałem głośne warknięcie, a już po chwili papieros z impetem został mi wyrwany z rąk.

        Matt, ze złością rzucił przedmiot na śnieg, dodatkowo przygniatając go butem. Spojrzał na mnie srogim wzrokiem i skrzyżował ręce na piersi.

        – Co, do cholery? To był mój ostatni – powiedziałem zły na przyjaciela, a potem głośno zakasłałem.

        Dopiero wtedy poczułem, jak bardzo zimno mi było.

Zamknięta w ciemności [Premiera 24.06.2024]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz