OneShot

422 52 22
                                    

Pamiętasz, gdy bawiliśmy się nad wodą? Gdy rodzice puszczali nas samych? Ah, ja pamiętam. Pozwalali nam biegać od rana do nocy. Byliśmy małymi chłooczykami w pampersach, a zapierniczaliśmy do wody. Zwykle przegrywałem - już wtedy byłeś wysportowany. Uwielbiałem, gdy chlapałeś mnie wodą. Oh, a kojarzysz to miejsce nad rzeką, gdzie bałem się chodzić? Piękna wierzba, której długie gałęzie zanurzone były w wodzie i płynęły z jej nurtem. Siadaliśmy na najbardziej pochylonym nad wodą konarze i patrzyliśmy na nasze odbicia. To już było później, spieprzyłem. W wieku ośmiu lat tam siadaliśmy. Udawaliśmy, że patyki to papierosy, zaśmiewając się do rozpuku. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy to się spieprzyło? Nie wiem... Jestem inny, Gee. Tego jednak dowiesz się później. Powspominajmy nasze czasy, dobrze. Potem popłaczemy. *tutaj tusz na kartce zaczynał się rozmazywać przez pojedyncze kropki wody, ale Gerard uparcie czytał pismo przyjaciela* Nigdy nie zapomnę żadnej Twojej kłótni z rodzicami, gdy przechodziłeś nastoletni bunt. Mój tata traktował Cię, jak przybranego syna. Pamiętasz, mecze piłki nożnej, które razem oglądaliśmy, drąc się na bramkarzy? Wtedy, smutne emo dziecko stwierdziło : "hej. Przecież nie powinienem się z nim przyjaźnić. Jestem gównem". To samo dziecko prawie doprowadziło do rozpadu naszej przyjaźni. Byłem głupi. Potrzebowałem... Potrzebuję Cię, Gerard. *łzy czerwonowłosego mocniej rozmazywały atrament, jednakże on nie przestawał czytać* Pamiętasz, jak w wieku siedemnastu lat, przypełzłeś do mnie tak napruty, że siedziałeś i płakałeś? Mówiłeś, że jestem jedyną osobą, która Cię zrozumie. W jednej chwili byłem szczęśliwy, ale gdy wypowiedziałeś następne zdanie, moje serce rozbiło się jak szkło, a mózg obrócił się o 180°. "Kocham Cię, Frank". Zrozumiałem jedno - nie będę Ci tego wypominać, bo byłeś pijany... Ale te słowa, rozbiły mnie. Pozwoliłem Ci spać w mojej pościeli. Wyglądałeś tak niewinnie, a ja siedziałem na parapecie, wyłuskałem z kieszeni półpuste pudełko Lucky Strike'ów i wszystkie spaliłem. Odkrywałeś się tej nocy często, a ja Cię skrzętnie przykrywałeś. Bałem się o Ciebie. Chyba dużo wypiłeś... Potem założyliśmy zespół. Ukradkiem patrzyłem na Ciebie na koncertach, napawając się Twoją bliskością. Za każdym razem, na koncertach, pokazywałem, że jesteś mój. Byłem zazdrosny o każdą kobietę. Wyjątkiem była Twoja wspaniała mama. Pamiętam, że raz przyszedłeś na próbę z Lindsay. Tamtego dnia nie mogłem się skupić. Poprawiałeś mnie cierpliwie, układając moje palce na strunach. Uwielbiam Twój zapach - ziemia po deszczu i wanilia. Wtedy pachniałeś też słodką wiśnią, a tym zapachem emanowała Liz. Byłem tak zły, że rzuciłbym się na nią. Jednak nie mogłem Ci tego zrobić. Dotrwałem do końca próby, bez rozwalenia jej głowy gitarą. Wtedy wyszedłem szybko. Twój brat, Mikey wyleciał za mną. Pocieszał mnie całą noc, gdy zapijałem się w trupa. Siedziałem z nim na moim łózku, a on tylko mnie słuchał. Pozdrów go ode mnie. Wspaniały chłopak.
Kilka dni później, powiedziałeś, że Lindsay jest w ciąży i się pobieracie. Kiedy piszę ten list, mijają trzy lata, od kiedy ta kobieta nosi Twoje nazwisko. Tak bliskie memu sercu. Mam nadzieję, że Bandit nie będzie rozpaczać po stracie wujka, a Ty cieszyłeś się z wyboru świadka, którym byłem ja. Myślę, że się spisałem.

Wtedy, gdy mieliśmy te siedemnaście lat, nie odpowiedziałem Ci, tylko Cię utuliłem do snu. Odpowiem Ci teraz. Kocham Cię, Gee. Ugh, dobrze, że to z siebie zrzuciłem. Byłeś mi najbliższą osobą. Teraz.. Patrzę na Ciebie z góry - nareszcie jestem wyższy od Ciebie. Zawsze będę przy Tobie. Jesteś pewnie pierwszą osobą, która ujrzała moje ciało pozbawione życia. Nie przejmuj się mną. Miłość... Miłość była nieodwzajemniona. Moje niebijące już serce było dla Ciebie. Teraz, proszę, weź moje ciało i pogrzeb je. Pod łóżkiem jest kasetka z pieniędzmi... Nie chcę być dla Ciebie ciężarem, nawet teraz. Wszystko jest Twoje. Testament jest w tej samej kopercie, co ten list. Nie umiałem dalej żyć, widząc, że nie mogłem dać Ci tego szczęścia, co Liz. Proszę, weź moje ciało do kościoła.

Dobranoc, Gee. Kochałem Cię,
Frank.

A/N: ok, czemu płaczę? Dzisiaj wyjeżdżam, to napisałam krótkiego shota. Pierwszy Frerard, juhu! (Nie, bo smutek). Pozdrawiam wszystkich, miłych wakacji
Tysiiak xoxo

Take Me To Church [FRERARD]Where stories live. Discover now