I - Rozpoczęcie roku szkolnego

22 1 0
                                    

To był ten dzień. Wielce znienawidzony przez wszystkich uczniów. Zakończenie wakacji. Pierwszy dzień września. Tego dnia fale morza Bałtyckiego były nieznacznie wzburzone, a plaża osamotniona z wyjątkiem jednej osoby. Była nią wychudzona, niska blondynka o niebieskich oczach. Emilia, dziewczyna która tego dnia rozpoczyna naukę w liceum, lubi tu przychodzić, spoglądać na fale, rozmyślać, grzebać palce u stóp w piasku, słuchać alternatywnego rocka. Spoglądała daleko w przyszłość bowiem boi się tego, co ją czeka. Liceum. Nowy budynek szkoły. Nowi ludzie. Wszystkie te myśli kłębiły się w jej głowie wnosząc ze sobą stres, który swoimi kilogramami osiadał na jej sercu. Wyrwał ją z przemyśleń nagły koniec piosenki. Zmieniając utwory w aplikacji Spotify kątem oka spojrzała na zegarek. To już czas. Pospiesznym krokiem udała się do szkoły.
Wraz z tłumem uczniów Emilia dostała się do wielkiej auli i zajęła swoje miejsce wśród innych pierwszoklasistów. Czekała już tylko aż ta przeklęta uroczystość się skończy i będzie mogła iść do domu. Nagle zapadła cisza a na środku auli stanęła kobieta, zapewne jakaś nauczycielka. Wezwała wszystkich zebranych do odśpiewania refrenu "Mazurka Dąbrowskiego". Gdy cała ta szopka się zakończyła, wychowawcy klas pierwszych licealnych wezwali swoich wychowanków do klas.
   Zgodnie z instrukcjami swojej wychowawczyni Emilia udała się na drugie piętro do sali nr 17. Tam czekała już na swoją nową klasę grubsza kobieta po czterdziestce znana również jako nauczycielka biologii. Emilia zajęła miejsce w jednej z ostatnich ławek przy chudym, wyraźnie niewyspanym chłopcu. Pedagog przedstawiła się, rozdała wszystkim uczniom plan i na końcu oprowadziła po szkole.
Kiedy całe to przedstawienie dobiegło końca i wychowawczyni pozwoliła uczniom rozejść się, Emilia opuściła mury szkoły przypominającej klasztor i udała się do domu. Kiedy schodziła po schodach wejściowych zatrzymał ją głos dobiegający zza niej.
- Emila, poczekaj!
Sparaliżowana dziewczyna stanęła w bezruchu czekając aż źródło krzyku zbliży się do niej. Nie minęło pięć sekund, aż poczuła na swoim ramieniu rękę. Odwróciła się i ujrzała postać chłopca, do którego dosiadła się w klasie.
- Cześć, jestem Wiktor. Miałabyś ochotę skoczyć na kawę zapoznawczą? Ja stawiam.
- Miło z Twojej strony, ale podziękuję - odparła nieśmiało dziewczyna i udała się do domu.
Zawsze miała powodzenie u chłopaków. Tak czy owak nie chciała żadnego z nich. Nigdy też się nie zakochała ani nie zauroczyła wyglądem zewnętrznym. Podejrzewała siebie nawet o homoseksualizm, lecz odparła od siebie te myśli.
Jedyną osobą, której naprawdę ufa z całego serca jest dziewczyna, z którą przeżyła przedszkole, podstawówkę oraz gimnazjum. Nazywa się Gabriela. Jest wysoką, wysportowaną brunetką o niemalże bladej karnacji i ciemnych oczach. Rozdzieliły je jednak ambicje. Emilia bardzo chciała dostać się do liceum biologiczno-chemicznego, natomiast Gabriela do klasy artystycznej, ze względu na duże zainteresowanie fotografią i grafiką komputerową. Przeżyły razem wiele różnych chwil, zarówno tych cudownych, jak i zagrażających przyjaźni. Znają się niemal na wylot. Gdyby ktoś zapytał Emilię o jakiś fakt dotyczący Gabrieli, ta odpowiedziałaby bez wachania. Znają każdy swój sekret, lecz żaden nie ujrzał światła dziennego. Każdy zazdrości dziewczynom takiej przyjaźni. Jedyne co ich dzieli to fakt, że Emilia to typowa introwertyczka, natomiast Gabriela to wybuchowa ekstrawertyczka. Tak czy owak, rozumieją się doskonale.
Emilia dotarła do domu wraz z rozpoczęciem refrenu piosenki System Of A Down - Soldier Side. Uwielbiała tą piosenkę. Słuchała jej zawsze, kiedy nachodziły ją wspomnienia.
- Cześć mamo! - przywitała swoją ukochaną rodzicielkę
- Cześć Zbigniew! - powitał Emilię jej ojczym. W domu często żartobliwie się do siebie zwracają.
- Cześć Baśka! Masz coś dla mnie? - odparła z śmiechem Emilia w stronę ojczyma
- A skądże! - roześmiał się mężczyzna wpychając jej do kieszeni szarej bluzy paczkę biedronkowych draży.
- No wiesz co? Będziesz coś chciał! - wybuchła śmiechem dziewczyna i udała się do swojego pokoju.
Wchodząc do pokoju rzuciła w łóżko iPhonem 5 z wybitym szkłem hartowanym. Nienawidziła tego telefonu, cały czas się zacinał i brakowało mu pamięci na nową muzykę. Już nie mogła się doczekać nowego cacka, ale na tą przyjemność jeszcze musiała poczekać. Rzuciła się na kanapę grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu smakołyku od ojczyma. Nie zdążyła się dobrze usadowić na kanapie, gdy usłyszała dźwięk swojego telefonu. Na widok głupiego zdjęcia Gabrieli na wyświetlaczu uniosła kącik ust i odebrała nadchodzące połączenie.
- Emson jesteś już w domu? - wrzasnęła Gabriela do ucha Emilii tak głośno, że blondynka odruchowo odsunęła telefon od siebie.
- Jestem w domu, co się dzieje? - odparła ze stoickim spokojem Emilia
- Spotkamy się tam gdzie zawsze? To nie jest rozmowa na telefon. - wyszlochała Gabriela
- Za pół godziny?
- Dobrze
Emilia rzuciła telefonem w kanapę i ruszyła na poszukiwanie swojej ulubionej, zwiewnej kiecki i fajek, które pali zazwyczaj. Ubrała się, spakowała torebkę najszybciej jak tylko mogła i wybiegła z domu w kierunku osamotnionej plaży.
W słuchawkach rozbrzmiewa piosenka Arctic Monkeys - This House Is A Circus, gdy Emilia kładzie się na rozłożonym już kocu z odpalonym papierosem. "Zaraz nadejdzie ta histeryca" śmiała się sama do siebie. Nie minęło więcej niż 5 minut, gdy Gabriela pojawiła się obok Emilii.
- Emson żyjesz? - zapytała zapłakana Gabriela
- No żyję, co się stało? - zapytała się Emilia siadając "po turecku" obok przyjaciółki
- Nakryłam go... - wybrzęczała roztrzęsiona brunetka
- ...z inną? - przerwała jej zatroskana przyjaciółka.
Gdy Gabriela potwierdziła słowa przyjaciółki, ta wyrzuciła końcówkę papierosa i otoczyła swą lubą ramionami. Wiedziała, że tak będzie. Faceci to świnie.

EmilyWhere stories live. Discover now