Farlan x Reader

427 46 58
                                    

Kolejny pełen monotonii dzień...

Znowu stałaś za ladą apteki, sprzedając przeróżnym ludziom lekarstwa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znowu stałaś za ladą apteki, sprzedając przeróżnym ludziom lekarstwa. Dzięki temu biznesowi twój ojciec był bogaty i nigdy niczego wam nie brakowało. Jednak ostatnio miał mnóstwo pracy, dlatego chcąc mu pomóc, sama obsługiwałaś klientów. Dobrze wiedziałaś, skąd wzięła się ta nagła kumulacja obowiązków. Ojciec spędzał całe dnie na poszukiwaniu kupców z zewnątrz, którzy mogliby zaopatrzyć waszą aptekę w potrzebne do produkcji lekarstw składniki. Nie było to proste zadanie, bo z tego, co słyszałaś, jeden z dystryktów, gdzie mieściły się największe uprawy ziół, został jakiś czas temu zaatakowany przez tytanów. Teraz środki lecznicze były wręcz na wagę złota. Często przybywały do podziemi w złym stanie, przywożono je z daleka, zdarzało się nawet, że nie nadawały się do użytku. Zawsze w takich sytuacjach wyobrażałaś sobie, jak pięknie musiały wyglądać, kiedy beztrosko rosły na powierzchni, zalewane promieniami słońca, tworząc zielone dywany.

Ech... Nawet rośliny mają lepiej niż my... - pomyślałaś ze smutkiem wychodząc zza lady i podchodząc do okna. Po raz kolejny w swoim życiu przyjrzałaś się miejscu, w którym przyszło ci mieszkać.

Otaczały cię stłoczone i wciśnięte gdzie tylko się da budynki mieszkalne, przeróżne wieżyczki oraz konstrukcje. Skupiska domów od czasu do czasu przecinały wąskie uliczki – o szerokości takiej, by można było zmieścić przyczepę kupiecką, ale równocześnie wytyczone oszczędnie, by zmieścić jak najwięcej kwater. W efekcie tego wszędzie pełno było ludzi, aczkolwiek ostatnio zwróciłaś uwagę, że nie jest ich tak wiele, jak gdy byłaś małą dziewczynką.

Przyczyna tego zjawiska była czymś oczywistym. Podniosłaś wzrok w górę, a twoim oczom jak zawsze ukazało się czarne sklepienie podpierane ogromnymi stalagnatami. Dzień w dzień widziałaś tę samą czerń... I tym razem odpowiedź cisnęła ci się na usta.

Brak słońca.

To on zabija ludzi.

Mrok fatalnie wpływał na ludzkie nogi. Ponad połowa całej populacji, jeszcze przed trzydziestym rokiem życia, stawała się kalekami. Jedynymi rozwiązaniami w takiej sytuacji była albo przepustka na zewnątrz, albo drogie leczenie ziołami. Westchnęłaś spoglądając na opakowanie w pewnym sensie nawet życiodajnych pigułek, które były w stanie postawić takiego nieszczęśnika z powrotem na nogi. Niezwykle wysoka cena, tego lekarstwa i fakt, że nie możesz nic z tym zrobić, jeszcze bardziej cię martwiły.

Twoje przemyślenia jednak zostały gwałtownie przerwane nagłym wparowaniem do lokalu klienta. Od rana nikt nie nawiedzał apteki (przypuszczałaś, że to przez wysokie ceny leków), dlatego z uwagą mu się przyjrzałaś.

Wysoki, młody mężczyzna o szarych oczach, pewnym ruchem otworzył drzwi i podszedł do ciebie. Jasne włosy z postrzępioną grzywką niesfornie opadały na jego czoło. Łagodne rysy i stanowczy wyraz twarzy wywarły na tobie dobre wrażenie – od tego człowieka emanowała aura odpowiedzialności i spokoju. Na sobie miał klasyczną białą koszulę i niebieską kamizelkę, beżowe spodnie i wysokie buty. Mimo że nigdy nie interesowałaś się płcią przeciwną, od razu przyszło ci do głowy, że chłopak jest niezwykle przystojny. Odruchowo poprawiłaś swoje [kolor i długość] włosy i powitałaś klienta.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 25, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Farlan x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz