Dzisiejszy dzień ma dla mnie ogromne znaczenie, wyprowadzam się z rodzinnego domu. Mieszkałam tu 15 lat z nadzieją, że wychowam tu swoje dzieci.
Szturchnęłam dłonią mamę, która zaczęła wyolbrzymiać wszystko co możliwe, bardzo przeżywa wyjazd, ponieważ jednak to miejsce znaczyło dla mnie i dla niej wiele.
Mieszkam tylko z rodzicielką, ojciec zostawił ją po moim porodzie, zraniło mnie to że odszedł bez wyjaśnienia ani jakiejkolwiek reakcji na to co będzie kiedyś, gdy zabraknie mi go.
- Kurwa mać, gdzie jest ten cholerny telefon. - krzyknęłam po czym usiadłam zażenowana, bo telefon trzymałam w dłoni. - Ellie jesteś idiotką.
Zaśmiałam się przyciągając urządzenie do siebie, chyba jednak szkoda mi wyjeżdżać. Miałam ogrom rzeczy do zrealizowania tutaj w Polsce, przynajmniej najbardziej zależało mi na tym żeby zobaczyć Leondre, Charliego też.
Wyjeżdżam do Port Talbot, dziwne bo dowiedziałam się o tym dopiero rano.
- Ellie, mamy pięć minut a ty nadal nie masz telefonu, walizkę zostawiłaś w kuchni a śniadania nie tknęłaś. - spojrzała na mnie zrezygnowana. - Na prawdę nie mamy tyle czasu.
- Telefon znalazłam! - uśmiechnęłam się targając za sobą walizkę, która faktycznie tam była. Śniadanie przeżyje.
Usłyszałam domofon, a raczej głos znajomej mi osoby.- ELLIE FRAJERKO WYCHODŹ BO WEJDE OKNEM - Katelyn, moja przyjaciółka z dzieciństwa, jest strasznie niepozorna a potrafi być zdenerwowana.
Popchnęłam drzwi i zobaczyłam zapłakaną dziewczynę, która trzymała w jednej ręce nasz plakat BaM, był żałosny, przepraszam.
Robiłyśmy go rok temu z świadomością że kiedyś razem pojedziemy na ich koncert, mimo że się nie udało wiem że poradzi sobie, jest świetną osobą.
- Nie płacz no. - spuściłam wzrok przytulając szarowłosą dziewczynę, która wydawała się załamana moim odjazdem.
Odetchnęła podając rękę starszej kobiecie i ostatecznie podając jej nasz plakat, by włożyła go do samochodu.
- Żegnaj Ellie. - odeszła wymuszając ostatni szczęśliwy wyraz twarzy.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
No więc druga odsłona mojej książki, pierwszą usunęłam ze względu na nieregularność i ogólnie nie miała początku ani końca była bez sensu, jeśli możecie rozsyłajcie książkę i polecajcie bo chciałabym zyskać ten wynik 40k jak w poprzednim ff. Dziękuję.
YOU ARE READING
because i love you // l.d
Fanfiction- Leondree!! - krzyknęłam wyrywając się zza bramek meet&greet, brakowało kilku metrów żebym dotknęła swojego idola. On uśmiechnął się pozując do zdjęcia z następną osobą, kilka cholernych minut żebym była to ja. Kolejka zmniejszała się powolnie a...