Rozdział 1.

272 27 34
                                    

Dzień dobry.

Opowiadanie pierwotnie miało mieć od 3 do 5 rozdziałów, ale kiedy napisałam rozdział pierwszy zorientowałam się, że tak naprawdę nie mam pojęcia jak długie mi wyjdzie. 

Cóż. Będzie co ma być. 

Miłej lektury. 

**********************************************************************************************

 "Wszyscy wiemy, że sztuka nie jest prawdą. Sztuka to kłamstwo, które pozwala uświadomić sobie prawdę, tę przynajmniej, jaką dane nam jest zrozumieć."

- Pablo Picasso

Niezidentyfikowany jednostajny dźwięk powoli zaczął się przebijać przez kolejne warstwy snu Grantaire'a. Początkowo nie zdawał sobie z niego sprawy, po chwili jednak rozbudził się na tyle, że dźwięk zaczął go irytować. Mimo to, nadal nie miał pojęcia jakie mogło być źródło hałasu. Przecież nie mógł być wczoraj na tyle głupi, żeby nastawić budzik. W końcu, zanim zdążył dojść do jakichkolwiek sensownych wniosków, dźwięk się urwał, a on z ulgą ponownie przysnął. Nie zdążył jednak całkowicie odciąć się od rzeczywistości i wrócić w słodkie objęcia snu, kiedy hałas powrócił. Znowu tak samo jednostajny i natrętny. Grantaire jęknął poirytowany, po czym ciężko podniósł się na łóżku i zaczął rozglądać po pokoju przez przymrużone oczy.

W końcu, po kilku minutach niemych poszukiwań, znalazł porannego natręta. Był nim telefon stacjonarny, o którego istnieniu całkowicie zdążył zapomnieć. Telefon nadal wytrwale dzwonił, więc Grantaire, przy akompaniamencie kolejnego poirytowanego mruknięcia, wstał z kanapy i powoli doczłapał do urządzenia. Pech chciał, że natręt znowu przestał dzwonić akurat w momencie, w którym Grantaire sięgał już po słuchawkę. Położył na niej rękę i spojrzał na urządzenie zdradzonym wzrokiem.

- Jak już mnie budzisz, to chociaż daj się odebrać cholero - mruknął niezadowolony i już miał wrócić na kanapę, kiedy telefon zadzwonił po raz kolejny.

- Alleluja - powiedział grobowym tonem i szybko podniósł słuchawkę.

"Grantaire!" usłyszał znajomy głos, ale nie był w stanie powiedzieć, skąd go zna.

"Nareszcie się obudziłeś. Słuchaj, mam dla ciebie świetną wiadomość"

- Słucham... - powiedział Grantaire nadal zastanawiając się z kim rozmawia.

"Pamiętasz ten konkurs, w którym kazałem ci wziąć udział?"

Te słowa odblokowały z mózgu Grantaire'a jakąś klapkę. Profesor Fillion - jeden z jego wykładowców, który z jakiegoś powodu utrzymywał, że Grantaire jest jego najbardziej utalentowanym studentem. Początkowo Grantaire nie do końca wiedział, o czym profesor mówi. Dopiero po chwili przypomniało mu się, że faktycznie dwa czy trzy miesiące temu został przez niego zmuszony do wysłania pracy na jakiś konkurs o młodych artystach, pod groźbą oblania go przez frekwencję. Nawet nie pamiętał co ostatecznie wysłał na ten konkurs. Zupełnie mu na tym nie zależało.

- Pamiętam - powiedział w końcu, bo profesor najwyraźniej liczył na interakcję.

"Będziesz mnie jeszcze za to całował po rękach-"

- Wątpię - przerwał mu Grantaire obojętnym tonem.

"Oj będziesz chłopie, będziesz... Wiesz, które miejsce zająłeś?" - tutaj przerwał na chwilę chcąc zrobić dramatyczną pauzę. - "Pierwsze! Wiesz, co to znaczy?"

- Że dostanę nagrodę? - zapytał Grantaire z przekąsem.

"Że w nagrodę, weźmiesz udział w wystawie "Świeża krew"! Twoje dzieła będą oglądać jedni z najwybitniejszych malarzy Paryża! Taka szansa na karierę może ci się już nigdy nie powtórzyć. Grantaire, czy to nie cudowne?"

SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz