City of Hearts

38 4 0
                                    

Telefon zawibrował. Renata wyciągnęła go z kieszeni i odczytała wiadomość od Juna.

„Gdzie jesteś?"

Odpisała szybko:

„Wyszłam się przewietrzyć. Zaraz będę z powrotem."

Stała, trzymając się barierki na samym szczycie Tokio Tower. Poziom dla zwiedzających był o wiele niżej, toteż nikt jej nie przeszkadzał. Była sama, mogła rozkoszować się ciszą. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy wiatr rozwiał jej włosy, ale zaraz ten uśmiech przygasł.

Ciekawe, czy się zgodzi?, zastanawiała się.

-Zgodzę na co?- Usłyszała za plecami dźwięczny głos.

Spojrzała za siebie i skinęła głową Netaronowi, żeby podszedł bliżej. Cieszyła się, że może go zobaczyć. Od kiedy sama otrzymała skrzydła, anioł stróż przestał być jej potrzebny i Netaron został przydzielony do innej osoby. Rzadko się widywali, ale co w tym dziwnego? W końcu to praca, w której nie przewiduje się przerw i urlopów.

-Ty mi powiedz.- westchnęła, przechodząc do sedna sprawy. Chciała posłuchać, jak ten pomysł brzmi w czyichś ustach. Nie zdecydowała się jeszcze na sto procent czy go zrealizuje. Chciała tylko pomóc.

-Chcesz przejąć jednego z podopiecznych Raziela. I to nie pierwszego z brzegu, a Jonathana Morgensterna.  

Skinęła głową.

-Sam mi kiedyś mówiłeś, że Nocni Łowcy nie mają osobnych stróżów i wszyscy podlegają pod Raziela.- przypomniała mu.

-Bo są bliżej nas niż zwykli Przyziemni. Owszem.

Kiedy Reni usłyszała to za pierwszym razem, zdała sobie sprawę, że nefilim, którzy uważają się za mieszankę ludzi i aniołów są przez nich odsunięci na drugi plan, na rzecz tych, których uważają za słabych.

Światem rządzi ironia.

-Więc Raziel się chyba nie pogniewa, skoro jego zainteresowanie jest... ograniczone.- Gdyby była swoim bratem, powiedziałaby, że zwyczajnie ma ich w czterech literach, ale na szczęście Junem nie była i dzięki za to niebiosom.

-Tu nie chodzi o Raziela, tylko o ciebie.- powiedział Netaron.- Do tej pory tylko pomagałaś innym aniołom. Jeśli Jonathan zostanie twoim podopiecznym, będziesz musiała radzić sobie sama. Nie wspominając o tym, że on nie jest zwykłym Nocnym Łowcą. Już teraz sprawia problemy, a za jakiś czas-

-I właśnie dlatego, chcę to zrobić.- przerwała mu.- Chcę pomóc. Wiem, że jestem dzieckiem, ale...- Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć dalej.- Rozumiem, że wątpisz czy dam radę.

-Miałbym wątpić w ciebie? Nigdy.- Uśmiechnął się.- Po prostu chcę ci uświadomić, że to nie będzie łatwe i przyjemne, a dodatkowo – nieodwracalne. Kiedy się z nim połączysz, nie będziesz mogła się odciąć. Nigdy, nawet jeśli staniesz się upadłą, nawet jeśli, któreś z was zginie. Musisz mieć pewność, że wiesz, w co się pakujesz.

Zastanawiała się nad tym od kilku dni. Wiedziała, że będzie ciężko, wręcz potwornie ciężko, a mimo to chciała to zrobić.

-Mam.- Nie mogła być bardziej pewna.

Następny tydzień spędziła w swoim pokoju. Symulowała chorobę, żeby mieć jakieś wytłumaczenie w szkole. Chociaż... czy aż tak bardzo minęła się z prawdą? Czuła się okropnie, najchętniej w ogóle nie wychodziłaby z łóżka. Ale to nie ciało było chore, cierpiał jej umysł i dusza, kiedy po połączeniu zaczęły napływać do niej wszystkie myśli i wspomnienia Jonathana. Nie mogła tego pojąć – jak jedna osoba może nosić w sobie tyle nienawiści i nie zwariować?

City of Love: Variant StoryWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu