Eagles

1.1K 133 60
                                    

Thorin Dębowa Tarcza stał na lodzie i z satysfakcją wpatrywał się w Azoga, który powoli zanurzał się w mroczne odmęty. Przywódca orków zajadle starał się znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia, lecz nic to nie dawało, a Thorin doskonale o tym wiedział. Patrzył mściwie, jak czubek głowy potwora znika pod powierzchnią wody, a kra na której dosłownie przed chwilą stał, powraca na swoje dawne miejsce. Wokół krasnoluda zapadła cisza. Nie słyszał nawet dalekich odgłosów wciąż toczącej się walki, nie zwracał uwagi na krążące mu nad głową ptaki, wydające skrzekliwe dźwięki. Ciała wojowników Azoga leżały dookoła niego, sponiewierane, powykręcane, w kałużach ciemnej cieczy*.

Dębowa Tarcza oddychał szybko, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Wygrał. Zwyciężył tą parszywą kreaturę. Co to będzie, kiedy Bilbo się dowie...

Uklęknął i z czcią podniósł swój miecz. Ciemne włosy owiewały mu pokiereszowaną twarz, broda pozlepiała się w strąki przez krew i pot.

Nagle kątem oka dostrzegł jakiś ruch, więc uniósł głowę. Jego zaskoczenie momentalnie przerodziło się w przerażenie, a oddech jeszcze bardziej przyspieszył.

Ciało Azoga wolno przepływało tuż pod taflą lodu. Ork miał rozpostarte ręce i zaciśnięte usta. Jednak tym co najbardziej przerażało, było jego zimne, białe spojrzenie, utkwione w coś niewiadomego.

Thorin śledził z niepokojem, jak jego wróg przemieszcza się, bezwiednie zaczynając podążać jego śladem. Robił powolne kroki, tak by nie naruszyć lodowiska. Miał wrażenie, że rękojeść miecza pod jego mocnym dotykiem rozpaliła się do czerwoności.

Nagle Azog wolno odchylił głowę i przymknął oczy. Spokój ponownie zawładnął sercem Thorina. Kto by pomyślał, że dał się nastraszyć... Parszywe truchło, jak on mógł...

Wtem gwałtowny impuls przeszył twarz orka, a jego oczy zapłonęły morderczym blaskiem. Rozszerzył wargi w mrocznym uśmiechu, ukazującym cały rząd zaostrzonych, brudnych zębów. Zamachnął się i wbił miecz w tafle tak, że przeszedł przez nią gładko, przebijając znajdującą się obok stopę Thorina. Krasnolud zawył głośno, wyginając się w konwulsji.

Nie zdążył się nawet poruszyć, bo jego rywal wyskoczył spod wody jak z procy, lądując twardo na nogach, rozbryzgując wszędzie odłamki lodu i górując nad Thorinem. Z rozmachem pchnął mieczem raz i drugi, trzeci.

Krasnolud złapał własne ostrze w obie dłonie i ustawił tak, aby miecz Azoga się na nim zatrzymał. Niestety, był w o wiele gorszej sytuacji. Ork dzięki swojej postawie mógł z łatwością naciskać na leżącego całym ciężarem ciała, Dębowej Tarczy pozostało jedynie polegać na swoich ramionach. Czubek ostrza przeciwnika wolno zbliżał się do jego klatki piersiowej, ale nie mógł nic na to poradzić. Zacisnął mocno zęby, czując, że zaczyna się trząść z wysiłku. Chyba nie pozostało mu nic innego...

Z rozpaczą odsunął swój miecz, pozwalając, aby Azog przebił jego klatkę piersiową na wylot. Czuł, jak łamią mu się żebra, krew tryska, a przedziurawione płuca odmawiają posłuszeństwa.

Na twarzy orka rozlał się pełen dumy uśmiech. Wiedział, że to już koniec, a krasnoludzkie ścierwo nigdy nie stanie ponownie na nogi. Nie przyszło mu jednak cieszyć się długo.

Thorin ostatkiem sił uniósł miecz i gwałtownie wbił go pod napierśnik Azoga, okręcając go dla pewności. Podniósł się i wykorzystując nieuwagę wroga, przetoczył go na plecy i siadając na nim okrakiem. Widział, jak wściekłość bucha z jego oczu, a wargi zaciśnięte w wąską linię pragną rzucić w niego jakimś oszczerstwem, jednak nie pozwolił na to. Oparł się na rękojeści miecza i pchnął ostatni raz, przebijając się przez lód. Ciało Azoga momentalnie sflaczało, ostatni raz westchnął, a w następnej chwili już był martwy.

Eagles » Bagginshield Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz