Sometimes home...

17 2 0
                                    

... Can be another person.


Kieren budzi się, wtulony w zimne, na wieki martwe (jednocześnie tak żywe, przychodzi mu do głowy) ciało Simona, który jeszcze śpi. Kieren bardzo chce zobaczyć jego twarz – obaj śnili bez koszmarów, co jest niezwykle wyjątkowe – ale Simon leży na brzuchu, z twarzą zwróconą w stronę okna. Chłopak podnosi się, uprzednio składając delikatny pocałunek na odkrytym ramieniu starszego mężczyzny; Nie może oderwać wzroku od blizny, biegnącej wzdłuż jego pleców. Gdzieniegdzie widać biel kości i Kieren myśli, jaki to okropny dowód bestialstwa dwójki ludzi, którzy uważali się za lekarzy. Cierpnie mu skóra za każdym razem, gdy próbuje sobie to wyobrazić, albo kiedy Simon budzi go co noc błaganiami, które wciąż powtarza, kiedy śnią mu się eksperymenty.

Kieren patrzy i nagle przychodzi mu do głowy obraz, który chciałby przenieść na papier, więc sięga po szkicownik, ołówek i kredki, leżące na podłodze przy łóżku; Zostawił je tam wczoraj, sfrustrowany ewidentną blokadą, która dopadła go nie wiadomo kiedy (tak naprawdę nie pamiętał, żeby ostatnio skończył jakiś rysunek).

Opiera się o wezgłowie łóżka i bierze wdech, którego już nie potrzebuje; Bungalow jest taki cichy bez Amy, a Kieren ciągle ma nadzieję, że usłyszy jej kroki, że zaraz wpadnie do sypialni: 'Głuptasy, patrzcie na siebie, nadal leżycie w łóżku, co robiliście całą noc? Zostaliście przyłapani!'. Kieren uśmiecha się na to wyobrażenie, ale szybko porzuca niebezpieczne rejony wspomnień – zerka na nadal śpiącego Simona i robi pierwsze kreski na kartce, chociaż ma wrażenie, że palce ma niesamowicie sztywne i zapomniał, jak formuje się kształty, ożywia formy za pomocą pociągnięć.


* * *


Po dwóch godzinach rysunek jest skończony – Kieren jest zadowolony z efektu (chyba jednak nie wypadł z wprawy) i kładzie szkicownik środkiem w dół na pościeli. Kątem oka zauważa, jak dłoń Simona lekko drży, a potem mężczyzna obraca się i Kieren momentalnie się do niego uśmiecha. Simon ma zmierzwione włosy, a kiedy się odzywa (proste 'Dzień dobry, Kieren.') jego akcent jest tak wyraźny, że chłopak ledwo rozróżnia słowa – wszystko to sprawia, że Kierenowi ściska się gardło, zupełnie, jakby miał się popłakać. Wypełnia go niesamowita radość i myśli, że jego dawno martwe serce mogłoby eksplodować. Zaznał takiego szczęścia tylko raz, ale wtedy dotyczyło Ricka. Nie może teraz przypominać sobie Ricka Macy. Wie, że ta karta jest zamknięta, Simon tworzy dla niego nową, wypełnioną cudownymi kolorami, których nikt nie potrafi jeszcze nawet nazwać.

Kieren wraca do rzeczywistości po tonięciu w swoich własnych myślach, kiedy Simon łapie go za dłoń i zmusza do ponownego położenia się, więc kładzie się, z głową na jego klatce piersiowej (och, jak żałuje, że nie może usłyszeć bicia serca Simona. Wyobraża je sobie – mocne i głośne. Mógłby słuchać w nieskończoność tego dowodu najdroższego życia.) i nagle Kieren przypomina sobie o rysunku, pierwszym skończonym od tak długiego czasu. Waha się, czy pokazać go Simonowi, ale przecież zdecydował już wcześniej, dlatego sięga po szkicownik.

- To dla ciebie. - wręcza mu swoje dzieło i czuje, jak niepewność wspina mu się po kręgosłupie. Co jeśli efekt będzie odwrotny do zamierzonego? - Dzięki tobie nauczyłem się znowu patrzeć w lustro i zaakceptować to, jaki naprawdę teraz jestem... Dlatego chcę zrobić to samo dla ciebie.

Słowa niemal utykają mu w gardle – jąka się i dławi, jednocześnie mówiąc sobie, że to nic takiego. Ale opinia i reakcja (przede wszystkim) Simona jest dla niego bardzo ważna.

Simon długo patrzy na rysunek, w ogóle się nie odzywając i Kieren już nastawia się na najgorsze, kiedy mężczyzna wzdycha długo i drżąco, a potem śmieje się – Kieren nigdy nie słyszał, żeby Simon tak się śmiał. Zastanawiał się nawet, czy kiedykolwiek, ktokolwiek (może Amy?) wywołał u niego właśnie taki śmiech, szczery i poruszający całym ciałem, jakby odczuwał szczęście z samej głębi serca, może nawet duszy.

Kieren podnosi głowę, żeby spojrzeć na Simona, a on dotyka jego policzka, z przesadną ostrożnością, jak zawsze, jakby chłopak był z porcelany.

- Jest piękny. - mówi i całuje Kierena, długo, z pasją, a potem znowu patrzy na szkicownik, uśmiechając się. Kieren też się uśmiecha - gdyby cokolwiek czuł, pewnie bolałyby go policzki.

Rysunek przedstawia Simona, leżącego na brzuchu, z głową odwróconą w stronę okna. Prześcieradło, którym jest okryty, nie zasłania okropnej blizny na jego plecach, gdzieniegdzie prześwituje biel kości kręgosłupa. Ale to właśnie z tej blizny wyrastają kwiaty, jedyny kolorowy element rysunku – Krwistoczerwone róże, żółte słoneczniki, kilka soczyście zielonych ździebeł trawy, niebieskie niezapominajki i kilka innych roślin, wszystkie żyjące odmiennymi kolorami.

Obrazek zostaje ostrożnie wyrwany ze szkicownika i Simon nosi go cały czas przy sobie, od czasu do czasu przypominając o nim Kierenowi, powtarzając, że jest śliczny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 01, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Fairy TalesWhere stories live. Discover now