Bez duszy

45 2 1
                                    


Był ciepły, wiosenny dzień, właśnie miałam rozpocząć naukę w liceum. Rano ubrałam już wcześniej przymierzany mundurek mojej nowej szkoły, składał się z białej koszuli, której kołnierzyk miał być przewiązany czerwoną wstążką oraz granatowej, plisowanej spódnicy do kolan. Teraz stałam przed lustrem próbując zdecydować się na fryzurę. Upięłam włosy w kok tylko po to żeby zaraz je rozpuścić, postanowiłam rozczesać jeszcze raz moje długie do ramion włosy zanim wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Mam duży zapas czasu, więc się nie spieszę, wolnym krokiem zaczynam iść znajomą ulicą.

-Dzień dobry!

-Ah, dzień dobry!- odpowiedziałam starszej pani, która odkąd pamiętam jest moją sąsiadką i zawsze traktowałam ją jak swoją babcię.

-Ah! Jak ty nam dziecko wyrosłaś! Już zaczynasz liceum, a ja pamiętam jak bawiłaś się na placu zabaw w pobliskim parku jakby to było wczoraj! A teraz patrzcie: dorosła pannica!- staruszka szeroko się uśmiechnęła, na co ja zaśmiałam się lekko i odwzajemniłam uśmiech.- Dobrze, już cię nie zatrzymuję! Ahh młodość... Tylko pamiętaj, żeby przyprowadzić jakiegoś kawalera z tej nowej szkoły!

Na moją twarz wpełzł rumieniec. Zawstydzona tylko jej pomachałam i udałam się w dalszą drogę. Chwilę później minęła mnie grupka rozmawiających głośno, uśmiechniętych dzieci. Pewnie idą do pobliskiej podstawówki, do której sama uczęszczałam parę lat temu. Ahh młodość... Eh... Brzmię jak ta babcia... No cóż, starość nie radość.

Od szkoły dzieli mnie już tylko przejście przez park. Jest w nim tak pięknie! Płatki wiśni wirują wokół mnie. Czuję się jakby był to inny od mojego, baśniowy świat, a ja jestem jego księżniczką. Chciałabym aby ten moment trwał wiecznie. Idę przed siebie ciesząc się chwilą, gdy nagle zauważam przed sobą czyjąś sylwetkę. Jestem za daleko aby określić płeć tej osoby, więc zaciekawiona podchodzę bliżej. Okazało się, że jej właścicielem jest wysoki blondyn, ubrany był w zwykłą białą koszulę z czerwonym krawatem i w czarne, proste spodnie. Spoglądał w górę, na koronę pobliskiego drzewa wiśni, prawdopodobnie podziwiając jego kwiaty, których płatki tańczyły wokół niego. Wyglądał jak książę. Mimowolnie wydałam ciche westchnienie. Chłopak jakby w odpowiedzi na nie odwrócił lekko głowę w moją stronę, zupełnie jakby je wyczuł, lub usłyszał... Ale przecież to niemożliwe. Jestem za daleko, a to było naprawdę ciche westchnienie! Ogarnia mnie nagła fala ciepła i chęć spuszczenia wzroku, ale tego nie robię, patrzę twardo na chłopaka. On natomiast odwraca się do mnie tyłem, jakby to wszystko nie miało miejsca i zaczyna iść w swoją stronę. Stoję jak sparaliżowana. Co to za dziwne ciepło w moim ciele? Czy to... Nie! Niemożliwe! Musi mi się to wszystko wydawać. To na pewno tylko jego wygląd! Wyglądał przecież jak książę, oczywiście że się zakłopotałam, przecież sama nie jestem miss Japonii. Z odrętwienia wyciąga mnie widok dwóch dziewczyn ubranych w ten sam mundurek co ja. Postanawiam iść za nimi aż do szkoły.

***

Na liście uczniów znalazłam swoje nazwisko w kolumnie zatytułowanej 1C. Reszta dnia w szkole minęła całkowicie zwyczajnie: dyrektor jak zwykle przynudzał na rozpoczęciu, nasz nowy wychowawca zgrywał luzaka, a ja zaprzyjaźniłam się z kilkoma dziewczynami z mojej klasy, dzięki czemu mogłam być w przyszłości na czasie z plotkami. Przez pierwszy tydzień udało mi się dowiedzieć, że książę z parku chodzi do klasy 3A i ma na imię Kazehaya. Dzięki dziewczynom wiem również kiedy kończy lekcje, czy jest w jakimś klubie i gdzie jest jego klasa. Przecież to nic dziwnego, prawda? zapytałam sama siebie. Szybko pokręciłam głową. Jest dobrze. Spotkam go raz jeszcze i zobaczę co się stanie.

***

Nadszedł wtorek, dzień w którym kończę godzinę wcześniej od Kazehayi, zamierzam dziś na niego czekać. Miałam wykorzystać tą godzinę na rozmowę z pewną drugoklasistką, która podobno wie o nim wiele, ale udało mi się ją złapać już na przerwie na lunch.

Bez DuszyOnde histórias criam vida. Descubra agora