Początek

14 1 0
                                    


-To nie jest tak, że przestało mi zależeć – mówię sięgając po paczkę papierosów leżącą na stoliku nocnym, tuż obok łóżka. Wyciągam jednego mentola i przekładam go między palcami przyglądając mu się uważnie.
-Nie? – Prychnął chłopak leżący obok mnie. Uh. Nawet na niego nie patrzę, a czuję jak jego jasnozielone oczy wywiercają mi dziurę w klatce piersiowej. Mimo wszystko uśmiecham się lekko do siebie i spoglądam na jego młodą twarz. Znam go jakoś parę miesięcy. I teraz, kiedy leży obok mnie, całkiem nagi, obdarty z wszelkich emocji dochodzę do wniosku, że był dla mnie zwykłą zabawką, odskocznią od szarej rzeczywistości, po którą mogłem zadzwonić, kiedy chciałem się zabawić. Nie traktowałem go poważnie i od samego początku nie miałem takiego zamiaru.
-Oczywiście, że nie – wzruszam ramionami i szybkim pstryknięciem palcami odpalam papierosa zaciągając się głęboko. Ooo tak, tego właśnie było mi potrzeba. Dymu pieszczącego moje płuca w ten drapiący, a zarazem przyjemny i odprężający sposób. Wypuściłem powoli smugę dymu i przypatrywałem się mu, jak unosi się do góry, ku sufitowi tylko po to, żeby za chwilę rozpłynąć się w powietrzu - Po prostu nigdy mi nie zależało. Widzę, jak diametralnie zmienia się mimika jego twarzy. Z lekkiego zaskoczenia przechodzi w smutek i następnie złość. Chłopak otwiera usta chcąc coś powiedzieć, ale w końcu zamyka je po chwili.
-Rozumiem - powiedział cicho i wyczołgał się z łóżka tylko po to, żeby za chwilę miotać się po podłodze w poszukiwaniu swoich bokserek i skarpetek, które wczorajszego wieczora tak ochoczo z siebie zrzucał. Kiedy skompletował większą część swojej garderoby, wyprężył się przede mną dumnie jak kot i wyciągnął przed siebie dłoń - Daj mi na taksówkę, chociaż tyle jesteś mi winny – dodaje.
-Niech Ci będzie - wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po portfel, leżący tuż obok paczki fajek. Normalnie to bym się kłócił, że niczego mu nie obiecywałem i niczego nie jestem mu winien, ale miałem go dość, marzyłem o tym, żeby już wyszedł przez drzwi i żebym nie musiał się z nim użerać. Wyciągnąłem parę banknotów z przegródki i wcisnąłem mu je w dłoń - Reszty nie trzeba, bylebyś jej tylko nie przepierdolił - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu czerpiąc satysfakcję z frustracji malującej się na jego twarzy. Brunet wcisnął pieniądze do obcisłych, czarnych spodni, w których musiałem przyznać - wyglądał całkiem-całkiem - i odwrócił się do mnie tyłem maszerując w stronę drzwi. Kiedy już je otworzył i byłem od krok od świętego spokoju, spojrzał na mnie swoim świdrującym spojrzeniem.
-Za kogo ty się masz? Zwykły z ciebie sukinkot, żaden wielki czarnoksiężnik - warknął i zniknął z hukiem zamykając za sobą drzwi. Wypuściłem głośno powietrze i opadłem na poduszkę wypalając papierosa do końca i wrzucając peta do popielniczki leżącej na parapecie, tuż za zagłówkiem łóżka. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Nie było tak źle jak ostatnio, przynajmniej nie rzucał kurwami i chujami i nie rozpłakał się na sam koniec, żeby wzbudzić we mnie współczucie. No cóż, próżno we mnie tego szukać - pomyślałem i uśmiechnąłem się sam do siebie - Sukinkoty tak już mają.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 27, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ConfusionWhere stories live. Discover now