Wyprawa na targ

6.8K 223 24
                                    


W Sali Drzwi, przy wyjściu prowadzącym do schroniska spotkałam Ezarela, który najwidoczniej wybierał się w tym samym kierunku co ja.

- Cześć Gardienne, gdzie idziesz?

- Na targ, a ty? - powiedziałam tuż po kiwnięciu mu głową na przywitanie. Oboje wyszliśmy na zewnątrz, a elf milczał. - Ezarel? - odezwałam się po chwili, żeby przypomnieć mu o swojej obecności.

- Co? Ach przepraszam, rozważałem plusy i minusy przyznania ci, że też tam się wybieram – odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem.

- I co ci wyszło?

- Cóż, zaletą byłoby to, że poszedłbym z tobą – powiedział, a mi zrobiło się miło i tak jakby trochę cieplej na sercu. Zarumieniłam się lekko. - Za to wadą byłoby, że poszedłbym z tobą – dodał po chwili. Równie dobrze mógł nie odzywać się w ogóle, tylko od razu wylać mi kubeł zimnej wody na głowę. Skoro już miałam jego zgodę na dotyk, to nie zamierzałam się powstrzymywać, dlatego po przyjacielsku zdzieliłam go w ramię, a on tylko się roześmiał.

- Co musisz kupić? - odezwałam się po przejściu paru metrów. Ostatnio rzadko go widywałam, więc chciałam maksymalnie wykorzystać ten czas, kiedy już udało mi się go złapać.

- Ewelein potrzebuje świeżych eliksirów, a z czegoś trzeba je zrobić – powiedział tonem, jakby mówił najbardziej oczywistą rzecz na świecie i tylko ja tego nie ogarniałam swoim małym rozumkiem. Przewróciłam oczami.

- No to wygląda na to, że jesteś na mnie skazany, bo też idę do alchemicznego – stwierdziłam spokojnie.

- Nieprawda, zawsze mogę ci uciec – odparł i przyspieszył kroku na tyle, że zaczął dość szybko się oddalać ode mnie. - To cześć Gardienne, miło było! - zawołał bez odwracania się, a ja pobiegłam za nim. Zwolnił, dopiero gdy się z nim zrównałam.

- Głupek – rzuciłam rozbawiona.

- Dopóki masz takie krótkie nóżki, to o nikim nie możesz powiedzieć, że jest na ciebie skazany – znowu w jego głosie usłyszałam ten ton, którego używał do rozmawiania o oczywistościach. - Chyba, że chodziłoby o Ykhar.

- Przecież już nie urosnę – odpowiedziałam mu w podobnym stylu.

- A od czego jest eliksir wzrostu? Jak chcesz, to zrobię ci jeden – zaproponował wielkodusznie.

- W życiu nie wzięłabym od ciebie eliksiru, który oferowałbyś mi tak ochoczo, bo potem okazałoby się, że nie urosłabym cała, tylko powiększyłby mi się nos lub coś innego – odparłam. - A ty byś mi powiedział „Ależ Gardienne, nie byłaś dostatecznie precyzyjna przy określaniu, co ma ci urosnąć" - dodałam po chwili, z powodzeniem naśladując głos Ezarela. Roześmiał się.

- Wypraszam sobie, moje eliksiry zawsze działają tak, jak wynika z ich nazwy – rzekł z obrażoną miną, - Za to ewentualne efekty uboczne to już inna sprawa – dopowiedział już ze złośliwym uśmieszkiem.

Ani się nie obejrzałam, gdy dotarliśmy na targ. Weszłam do sklepu alchemicznego, a zaraz za mną Ezarel. Purroy przywitał mnie uprzejmie, a potem mina mu zrzedła, gdy zobaczył elfa. Pomyślałam, że gdyby był człowiekiem, to właśnie by zbladł. Zignorowałam to jednak i poprosiłam go o podanie lazurowego pigmentu dla Ykhar. Wymieniliśmy kilka niezobowiązujących uwag, podczas gdy kotowaty odmierzył i spakował ten składnik. Nie mogłam jednak nie zauważyć, jak z niepokojem zerkał w stronę Ezarela, który niewzruszony oglądał produkty na wystawie. Podziękowałam serdecznie i odstąpiłam od Purroya, robiąc elfowi miejsce przy jego boku.

EzarelDove le storie prendono vita. Scoprilo ora