[ przeznaczone naм ѕpoтĸanιe ]

986 135 73
                                    

     Życie lubiło pchać ich w tym samym kierunku, nieważne ile czasu by nie minęło.

     Nigdy jednak nie pomyślałby, że ich kolejne spotkanie odbędzie się w takich okolicznościach.

     Zmierzył przenikliwym wzrokiem dawnego szkolnego kolegę, porównując jego stary obraz tkwiący w jego pamięci z tym, co miał przed sobą. Już na pierwszy rzut oka widział zmiany, jakie zaszły. Zgniłe, znudzone spojrzenie, pod którym nie zabrakło sinych śladów, również go przeskanowało. Nigdy nie pomyślałby, że to właśnie u niego zobaczy taki wzrok. Zatapiający się w nim, szukający choćby najmniejszej, najbardziej skrywanej skazy, którą może wykorzystać, która da mu przewagę nad nim i zgniecie go niczym nic niewartego pionka, by dostać się do prawdziwego przeciwnika, dostarczając mu przy tym więcej zabawy. Jego włosy, tak samo, jak oczy wydawały się o kilka tonów ciemniejsze, jakby zaczęły gnić w tej bezbarwnej egzystencji. Możliwe, że winnym temu było oświetlenie w budynku, przez poniszczone przez lata okna wpadały ostatnie promienie słoneczne, ledwo oświetlając zniszczoną, pokruszoną podłogę, a światło padało nieregularnie, dając cieniowi większe pole do popisu. Dwudziestoparolatek jednak prezentował się całkiem nieźle, co niechętnie przyznał sobie w myślach młody mężczyzna, bo wypowiedzenie tego na głos byłoby skazą na jego honorze, czy też czarną plamą na świeżym płótnie, które malarz dopiero co dostał w swoje ręce. Zacisnął dłonie w pięści. Nie próbował przekonywać samego siebie, że to, co ma przed sobą to tylko sfałszowany obraz rzeczywistości, kolejny dziwny sen czy też jedno wielkie kłamstwo, bo wiedział jedno, wzrok miał dobry. Tak przynajmniej przyznał okulista, u którego był całkiem niedawno, możliwe, że tylko przestraszył się jego twarzy. To bardzo możliwa opcja.

     Midoriya Izuku, ten sam, który od najmłodszych lat był nieodłączną częścią jego życia. Chłopak, który chciał zostać bohaterem mimo braku qurik. Ten sam, który otrzymał One For All. On, który podążał wraz ze wszystkimi do bycia bohaterem numer jeden i ten, który zniknął, jakby nigdy go z nimi nie było, jego osoba prysnęła niczym bańka mydlana przy zderzeniu z powierzchnią. Przewijał się w jego życiu przez cały czas, aż w końcu znów mogą się spotkać.

     Midoriya Izuku, który jest złoczyńcą. Ten sam, który patrzy na niego jak na nużącą, nic nieznaczącą przeszkodę, która tylko zasłania mu obraz jego celu. On wywołujący tak sprzeczne emocje. Deku, który jest cząstką jego starej, często poddenerwowanej postaci, mówiącej długie monologi, które po chwili potrafiły zamieniać się w jedno długie zdanie. Izuku, ten sam, ale jednocześnie obcy, co było niezwykle niepokojące.

     Zacisnął szczękę i uniósł podbródek wyżej, oddychając głęboko. Nie był zmęczony, jego walka nawet się nie zaczęła, Bakugou nie chciał tracić opanowania. Nie chciał pokazać, jak dużo emocji kiełkuje w nim. Przez tylko jedną osobę, ma ochotę krzyczeć, nie, drzeć się wniebogłosy. Zniszczyć wszystko dookoła siebie serią wybuchów. Chce udusić Deku swoimi dłońmi. Szok, który go ogarniał, nie dałby mu jednak dużego pola do popisu. Coś też nie dawało mu spokoju.

Czemu? Dlaczego? Po co? Bawi cię to?

     Dwie wyprostowane postacie, żadna nie powiedziała jeszcze ani słowa. Czekają na ruch przeciwnika, najmniejsze potknięcie, które będą mogli wykorzystać. Cokolwiek. Obaj wiedzą, z kim mają do czynienia. Żyli obok siebie tyle lat, ich ścieżki przecinały się nawet po tym, jak okres szkolny zakończył się całkowicie i piegus zamknął za sobą drzwi do swojego życia dla innych osób. Katsuki jednak pojawiał się w nim nadal, sporadycznie, w złych i lepszych momentach, ale nadal przewijał się w jego życiu, jakby nie skończył jakiejś ważnej sprawy. Obaj tego nie rozumieli, w pewien sposób nie chcieli tego rozumieć. Tak po prostu było.

przeznaczone nam spotkanie | katsudekuWhere stories live. Discover now