Harry siedział w komórce pod schodami i kulił się w ciemności. Gdzieś z głębi domu dobiegały go dźwięki świątecznych piosenek.
Był 24 grudnia, Wigilia. W salonie stała pięknie przystrojona choinka. Dorośli nie pozwolili chłopcu pomóc przy ubieraniu drzewka. Pewnie uważali, że nadal jest za mały. A przecież miał już 9 lat!
Poprawił na nosie okulary. Ciekawe czy będą źli, że znów je połamał. Ale biegł tu tak szybko. To nie jego wina, że wywrócił się po drodze i na szkłach od razu pojawiła się drobna pajęczynka pęknięć.
Nagle drzwi zaczęły się otwierać.
- Znalazłem cię!
Harry zaśmiał się gdy James złapał go w pasie i wyciągnął z komórki.
- Znowu wygrałeś tato - zawołał z podziwem.
- Mówiłem ci, jestem mistrzem zabawy w chowanego - odpowiedział mężczyzna, trącając go w nos. - Znów stłukłeś okulary?
Chłopiec tylko wzruszył ramionami. Nie zrobił tego przecież specjalnie.
James Potter wyjął różdżkę z tylnej kieszeni jeansów i szybko naprawił okulary syna, podczas gdy ten, zafascynowany, przyglądał się jego poczynaniom. Nie mógł się doczekać kiedy sam będzie mógł tak czarować.
- Tylko nie mów mamie.
- Czego ma mi nie mówić? - spytała Lily Potter, w tym samym momencie wychylając głowę z kuchni.
- Że znów zbiłem okulary - powiedział Harry, uśmiechając się do niej szeroko.
- James, czemu namawiasz naszego syna do kłamstwa?
- Ja nie...
- Nie tłumacz się. Całe szczęście Harry odziedziczył inteligencję po mamie i wie kiedy cię nie słuchać. Chodź kochanie, znajdę ci za to jakąś łyżkę do wylizania - powiedziała, puszczając oczko do syna i wracając do kuchni.
Chłopiec zawołał radośnie i podskakując pobiegł szybko za swoją rodzicielką, przygarnąć ubrudzone łyżki.
- A ja? - spytał James, robiąc minę zbitego szczeniaka na widok syna całego w czekoladzie.
- Ty nie zasłużyłeś, tato.
- Lily – jęknął mężczyzna, przedłużając ostatnią literę.
- Rety, nie zachowuj się jak dziecko. - Kobieta wywróciła oczami, ale podeszła i złożyła na ustach męża delikatny pocałunek. - Teraz lepiej?
James ponownie przysunął swoją twarz do jej tak, że ich nosy prawie się stykały. W orzechowych oczach, spoglądających na Lily zza okularów, pobłyskiwały psotne iskierki.
- Myślę, że potrzebuję jeszcze jednego albo dwóch. - Lily złapała się pod boki, ale nie odsunęła się ani na krok. W tej pozie bardzo przypominała młodszą wersję siebie, jeszcze z czasów zanim zaczęli się spotykać. Potter nie mógł się powstrzymać i szeroki uśmiech zagościł na jego, do tej pory śmiertelnie poważnej, twarzy.
- Dlaczego ja w ogóle zgodziłam się za ciebie wyjść?
- Bo mnie kochasz? - spytał, przechylając głowę w jedną stronę.
- Wyjątkowo masz rację - przyznała ze śmiechem.
W tym momencie Harry postanowił, że, korzystając z nieuwagi Lily, podje coś z miski. Ale gdy wychylił się po nią, stracił równowagę i zaczął spadać. Lily była odwrócona do niego plecami, ale James natychmiast rzucił się na pomoc synowi, łapiąc go w ostatniej chwili.
- To kiedy będziemy piec pierniczki? - spytał, niezrażony niczym chłopiec. W końcu tata go złapał, a w jego ramionach czuł się bezpiecznie.
Pieczenie pierniczków było już praktycznie tradycją w domu Potterów. Robili to zawsze wszyscy razem, bez żadnej pomocy magii, tak jak Lily w domu rodzinnym, kiedy była jeszcze dzieckiem.
Najpierw ona i Harry robili razem ciasto. (James głównie przyglądał im się, oparty o blat, z delikatnym uśmiechem na ustach i wypełniającym go uczuciem, że kocha tą dwójkę najmocniej na świecie.) Potem wszyscy razem wycinali różne kształty, a po upieczeniu ozdabiali ciastka.
Było przy tym mnóstwo śmiechu i zazwyczaj bałaganu. Ale co to za problem, jeśli po zakończonej pracy można było wszystko posprzątać jednym zaklęciem?
Skończyli ozdabiać pierwszą partię, podczas gdy druga była jeszcze w piekarniku, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. James poszedł otworzyć i ujrzał w progu dwójkę swoich najlepszych przyjaciół.
- Czy to kokaina, Rogaczu? - spytał na przywitanie Syriusz, wskazując na mąkę na jego policzku.
- Bardzo śmieszne, Łapo - odpowiedział mężczyzna, wpuszczając ich do środka.
- Wujek Syriusz i wujek Remus! - zawołał uradowany Harry, który właśnie przybiegł z kuchni i rzucił im się na szyje.
- Hej, młody. - Black rozczochrał mu włosy.
- Właśnie piekłem pierniczki - pochwalił im się chłopiec.
- Naprawdę? Jestem pewien, że będą pyszne - Lupin uśmiechnął się do niego ciepło.
- A ja jestem pewien, że za pomoc rodzicom Harry dostanie dziś mnóstwo prezentów - wtrącił Syriusz.
Harry'emu oczy rozbłysły na samą myśl o prezentach.
- Co tu robicie tak wcześnie? - spytał James. W końcu do wieczora było daleko i świąteczne przygotowania nie były jeszcze zakończone.
- Lunatyk mnie przyciągnął. Twierdzi, że przyda wam się jakaś pomoc - odpowiedział Łapa, zarzucając ramię na Lupina.
- Bez obrazy Black, ale nie chce cie widzieć nigdzie w pobliżu mojej kuchni - wyznała Lily, dołączając do ekipy stojącej w przedpokoju. - Ale Remusa chętnie przyjmę - dodała, ściskając ich na powitanie.
Syriusz zrobił urażoną minę, która wywołała chichot Harry'ego.
- Co on ma czego ja nie mam?
- Naprawdę mam zacząć wymieniać?
Wtedy wszyscy wy buchnęli śmiechem.
Potem Lily z Remusem i Harrym poszli zająć się drugą partią pierniczków. Natomiast James i Syriusz zostali wysłani po ostatnie zakupy, a później dokończyli przyozdabianie domu.
I wreszcie wszyscy mogli usiąść przy stole i zjeść kolację w miłej atmosferze, by potem zająć się prezentami.
Gdyby ktoś tego wieczoru zajrzał przez okno do salonu Potterów mógłby zobaczyć całkiem uroczy obrazek. Lily siedzącą obok choinki i obejmowaną od tyłu przez Jamesa, który uśmiechał się delikatnie. Harry'ego siedzącego na kolanach Remusa i śmiejącego się z różnokształtnych baniek unoszących się w pokoju. I oczywiście Syriusza, w czapce mikołaja, który je wyczarowywał.
Dokładnie tak jak powinno być.
أنت تقرأ
Have a very Potter Christmas!
قصص الهواةKrótki opis świątecznego dnia młodego Harry'ego. Napisany pod wpływem nudy w pociągu. Enjoy i wesołych świąt ❤️