Prolog

724 73 14
                                    

-Changbin!- radosny głos Felixa rozniósł się ulicą, kiedy zacząłem go łaskotać w ramach kary.

-Należy Ci się! Kto normalny zaczyna gryźć drugą osobę na środku ulicy?- zapytałem, go przestając się znęcać nad biednym chłopakiem. Zawsze miał łaskotki na karku, co starałem się czasem wykorzystywać, żeby mu podokuczać.

Szczerze mówiąc miałem jeszcze parę sposobów na dokuczanie mu, ale może nie będę tego nikomu zdradzał.

-Ciebie mogę gryźć. –powiedział pewnie, łapiąc mnie znów za dłoń. Kochałem jego dotyk, delikatny subtelny. Pamiętam czasy, kiedy nie był tak pewny jak jest teraz. Obawialiśmy się przytulić, lekko pogłaskać, dotknąć włosów drugiej osoby, żeby ta nie pomyślała, że się coś czuje do niej. A jednocześnie te chwile były najlepszymi w tamtym czasie. Najlepszymi, bo mogliśmy poczuć bliskość drugiego. Kiedy zaczynaliśmy ze sobą chodzić, też nie byliśmy pewni siebie. Baliśmy się co powie rodzina, przyjaciele, społeczeństwo. Bałem się, czy nie zaszkodzę Felixowi swoją osobą. Nie dość, że nie był z Korei i dopiero się uczył wszystkiego, przez co ludzie z niego kpili, to jeszcze okazał się homoseksualistą. Koreańczycy nie lubią takich par jak my i doskonale o tym wiedzieliśmy. Jednak powoli udało nam się przetrwać wyzwiska, krzywe spojrzenia. Teraz kończąc powoli liceum mogę powiedzieć, że skupieni jesteśmy na wspólnej przyszłości, bo nic nie da rady po tym wszystkim nas złamać.

-... i całować, przytulać, Binnie słuchasz mnie?- wróciłem znów myślami do chwili teraźniejszej, w przepraszającym geście ściskając lekko rękę Felixa.
-Wybacz, zamyśliłem się. –uśmiechnąłem się do niego, przyciągając bliżej siebie.

-Nic się nie stało, w sumie i tak nie mówiłem o niczym ważnym.

Przez chwilę szliśmy w miłej ciszy, napawając się widokiem oświetlonej ulicy, kolorowych banerów i ludzi śpieszących do domów. Sami też tam zmierzaliśmy. Rodzice przeprowadzając się na obrzeża miasta nie chcieli bym codziennie dojeżdżał do szkoły dwie godziny, więc zostawili mi dosyć ładną kawalerkę, gdzie mogłem mieszkać, bez jakichkolwiek problemów. Co prawda łączyło się to z większą odpowiedzialnością, bo jednak musiałem sam sprzątać, gotować, prać, naprawiać różne rzeczy, ale było to na pewno wygodniejsze. Po pewnym czasie moje mieszkanie stało się i mieszkaniem Felixa, który bywał w nim częściej niż w swoim domu, pomagając mi. Tłumaczył mi to tym, że kiedy we dwójkę posprzątamy, ugotujemy, to będę miał czas obejrzeć z nim film, czy po prostu poleżeć, by się w siebie wtulić i odpocząć. Szczerze mówiąc ta urocza postawa z jego strony bardzo mi odpowiadała, gdyż często było już zbyt późno, by wracać do domu. Nie chciałem, żeby się mu coś stało, więc po prostu zostawał na noc, a chyba najlepszym uczuciem jest pobudka rano, kiedy się jest wtulonym w ciało osoby którą się kocha.

Dzisiaj plany były podobne, a jako, że była sobota, to zgodnie z naszą tradycją, wracaliśmy ze sklepu, obładowani jedzeniem, żeby usiąść na czarnej kanapie i włączyć następny odcinek American Horror Story. Oboje lubiliśmy takie filmy, więc z tygodnia na tydzień pochłanialiśmy coraz więcej filmów, śmiejąc się kiedy główny bohater pakował się w naprawdę idiotyczne sytuacje.

-Changbin? Chodźmy może pomiędzy blokami? Będzie szybciej. –zatrzymał się chłopak, patrząc na nieoświetloną boczną uliczkę. Było już dosyć ciemno, ze względu na godzinę, która panowała.

-Skarbie, to nie jest zbyt rozsądne... -mruknąłem Changbin ciągnąc miłość swojego życia w stronę bardziej oświetlonych uliczek. Felix miał jednak inne plany, przyciągnął mnie do siebie muskając ustami mój policzek, zapewne czerwony od zimna i jego nagłej bliskości.

-Binnie, będziemy 20 minut wcześniej w domu. Nic się przecież nie stanie. -mruknął chłopak, prosząco patrząc się w moje oczy. Nie chciałem mu ulegać, jednak wizja wcześniejszego przybycia do mieszkania i zagrzania się była zbyt kusząca.

Nawet nie wiedzieliśmy wtedy jak duży błąd popełniamy, wybierając taką drogę.

~~ 

Nirwana- wygaśnięcie cierpienia. Dosłownie zgaśnięcie. Jest to termin używany w religiach dharmicznjych.



------------------------

Dzisiaj nowy Changlix, bo wena mnie uderza wtedy jak mam sesje i muszę się uczyć. 

Dzięki weno :) 

Na szczęście ostatni egzamin w poniedziałek, więc nie jest tak źle. 

Zaczyna się jak fluff, ale uwierzcie zapnijcie pasy, bo będzie ostro. I to bardzo :D


Zaczynamy w Walentynki, 14.02, na razie jedynie prolog, więc mam nadzieję, że będziecie czekać <3

Nirvana | ChanglixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz