Prima et novissima

186 30 1
                                    


Kolejna bezsenna noc, kolejna wypalona paczka czerwonych Marlboro, kolejne puste butelki równiutko ułożone na nocnej szafce, kolejne wspomnienia zapisane na zwiniętych w kulki papierkach, które już dawno temu powinny znaleźć się w koszu. Nic już nie było pierwsze tak jak rok temu. Wszystko sprowadzało się do określenia „kolejne". Kolejne dni, noce, wylane łzy... Gdzie jest koniec tej spirali „kolejnych" rzeczy? Ile można kręcić się w kółko, powtarzając to samo? Gdzie jest ten świeży start, o którym kiedyś opowiadał mu Chanyeol? Może zabrał go ze sobą? Albo tak naprawdę nigdy mu go nie dał tylko Baekhyun wmawiał sobie, że ten koniec powinien być szczęśliwy?

Kolejne pytania pojawiały się tak szybko jak pulsujący ból głowy, kiedy czarnowłosy podniósł się z kanapy. Zmęczony, tak naprawdę samym zmęczeniem, przetarł zaczerwienione oczy, rozglądając się po chwili po swoim mieszkaniu. Ostatni raz sprzątał tutaj kiedy jego - były już - narzeczony przyszedł mu powiedzieć, że odchodzi.

Każdy kąt błyszczał wtedy jakby miała go odwiedzić co najmniej sama królowa angielska, a w powietrzu unosiła się przyjemna woń pomarańczowych świeczek. Jego ukochany uwielbiał ten zapach równie mocno co zapach perfum Baekhyuna, które z resztą sam mu podarował na ich pierwszą rocznicę. 

Wszystko było idealnie przygotowane oprócz posiłku. Byun kiepsko radził sobie w kuchni, ale mimo to postanowił zrobić kurczaka, którego i tak przypalił. Musiał więc zamówić gotowe jedzenie z restauracji, w której pracował jako kelner, aby czasem nie skończyło się zamawianiem pizzy z ich ulubionego lokalu. Romantyczna kolacja z pizzą pewnie skończyłaby się oglądaniem telewizji do późna, wspólnej kąpieli połączonej z piciem wina oraz czułościami tuż przed snem na ciasnym łóżku ciemnowłosego. Nie było by w tym nic złego oprócz faktu, że dosyć często spędzali tak wspólne wieczory. Ten miał być wyjątkowy. Mieli wspólnie świętować urodziny Chanyeola.

Mieli to najlepsze słowo do określenia przeszłości, która nigdy nie miała miejsca.
Zamiast śmiechu, wspólnego krytykowania kuchni drobniejszego mężczyzny, pocałunków czy drobnych muśnięć były łzy. Gorzkie łzy, ostatni pocałunek i krótkie pożegnanie. Żadnych wyjaśnień, żadnych przeprosin, jedno proste zdanie:
„ Baekhyun... kocham cię, jednak musimy się pożegnać."
Po nim wyższy mężczyzna złączył ich usta razem w słonym od łez i gorzkim od złamanego serca pocałunku.

W mieszkaniu starszego Hyuna zostawił za sobą całą swoją miłość, wszystkie pocałunki, pojedyncze dotyki, wspólne szczęście i co ważniejsze złamane serce, którego nikt ani nic nie potrafi skleić.


,,I saw  

forever

when I

saw him."

                                                                         b.m.                                                                        




Tamten dzień był ostatnim kiedy ta dwójka się widziała. Chanyeol zablokował numer Baekhyuna, wyprowadził się, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Nikt z ich wspólnych znajomych nie mógł pomóc czarnowłosemu w odnalezieniu jego miłości. Młodszy zniknął tak samo nagle jak się pojawił.

Ich pierwsze spotkanie było banalne. Jeden spóźniony do pracy, drugi na uczelnię. Każdy z nich zapatrzony w zegarek modląc się, aby zdążyć – los jednak zażyczył sobie, aby żaden z nich nie zdążył.
Drugie spotkanie było już ciekawsze. Obydwoje spóźnili się na pociągi. Widocznie od początku byli złączeni czerwonym sznureczkiem przeznaczenia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 06, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Surrexerunt |ChanBaek|Where stories live. Discover now