Prolog

415 55 3
                                    


Feliks Iwański stał na niskim krzesełku, a w dłoni trzymał kredę. Przyglądał się tablicy, na szczycie której nieświadomie napisał „Wiwat, trzeci maja!". Powoli sięgnął gąbki, pochylając się, a nóżki krzesełka niebezpiecznie zachybotały. Kiedy dopadł ją w swoje dłonie, równocześnie poczuł te, należące do kogoś innego i zatrzymujące się na jego łydkach. Nieostrożnie zamachnął nogą, uderzając przyjaciela w ramię.

Walenty Sarzyński, średniej postury osiemnastolatek, spoglądał na niego z delikatnym uśmiechem, zaraz zaczynając przedrzeźniać jego lekko spłoszony wyraz twarzy. Feliks rzucił gąbką prosto w twarz bruneta, zaraz przysuwając dłoń do ust i wybuchając śmiechem.

— Wybacz – rzucił, kiedy chłopak zakasłał cicho. – Chciałem po prostu, żebyś wreszcie dał spokój.

— Dał spokój czemu? – Sarzyński podszedł do tablicy, wspinając się na palce i zmazał napis.

— Przedrzeźnianiu mnie. Robisz to tak często, że moja twarz wydaje mi się być już zbyt nudna – Feliks zeskoczył z krzesełka, odkładając kredę i strzepując ją z dłoni – Robisz to zbyt przesadnie. Na tyle, że oryginał wcale wydaje się już nim nie być.

W drzwiach klasy stanęła Waleria Łukasińska, klaszcząc cicho w dłonie, a kiedy chłopcy spojrzeli w jej kierunku, uciszyła ich.

— Mówicie zbyt głośno – rzuciła – Jeśli chcecie robisz tyle rabanu, róbcie to po rosyjsku. Zachowujcie przynajmniej pozory – przysiadła na jednej z ławek, a obcasy jej butów zastukały cichutko o żelazną rurkę – Nie domazaliście trójki – zwróciła im uwagę.

Kiedy Iwański rzucił się, by zmazać napis do końca, w radiu rozbrzmiał głos jednego z nauczycieli. Przyjaciele wytężyli słuch, by zrozumieć przynajmniej co drugie słowo podawane w języku rosyjskim, ale Feliks poplątał się już na samym początku. Spojrzał na twarze Walerii i Walentego, nie mogąc z nich nic rozszyfrować. Przez moment wydawali się dla siebie nie istnieć. I miał wrażenie, że oni również nic z tego nie zrozumieli.

Kiedy przysłuchiwali się komunikatowi do klasy wszedł Samuel Siemieradzki, wysoki blondyn, który widząc Iwańskiego od razu rozpromieniał. Kiwnął na przyjaciela, czekając aż ten do niego podejdzie i dopiero wtedy pochylił się, chwytając kolana Feliksa i zarzucając jego ciało na swoje ramię.

— Wszystkiego najlepszego! – zawołał, uderzając dłonią w uda przyjaciela, a Iwański poczuł się miło, wiedząc, że ktoś pamięta o jego urodzinach.

Waleria natychmiastowo ich uciszyła. Samuel był uczniem najpilniejszym z nich wszystkich, dlatego języka rosyjskiego nauczył się niemal błyskawicznie.

Łukasińska spojrzała na niego z wyczekiwaniem, choć nie ona sama miała nadzieję, że Siemieradzki zaraz przetłumaczy komunikat. Nastolatek odstawił Feliksa na ziemię, wzdychając ciężko.

— Znowu złapali kogoś, kto wsypał – uśmiechnął się smutno – Chcą, żeby to było przestrogą dla nas wszystkich.

*

Gracjan Biejko poprawił swoją skórzaną kurtkę i złapał długiej, kwiecistej spódnicy Walerii. Dziewczyna obejrzała się na niego, poprawiając białą bluzeczkę, a Siemieradzki klepnął perfekcyjnie ulizanego chłopaka w plecy. Łukasińska poprawiła spinki podtrzymujące jej średniej długości, blond włosy i spojrzała w kierunku Feliksa. Chłopak uważnie obserwował ulicę, mrucząc coś pod nosem.

ꟷ Będą tu za co najwyżej 10 minut, są już w centrum – powiedział po chwili, czując prażące słońce na odsłoniętych ramionach.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 21, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Było sobie słońceWhere stories live. Discover now