Prolog

10 1 1
                                    

Nic nie przytłaczało mnie mocniej, niż starość w samotności. Codzienne wywlekanie się z przymusu na ulicę tylko po to, by ujrzeć świadectwo swojej przemijającej urody w prześmiewczych spojrzeniach młodych dziewczyn, które oblepiały mnie jak gęste pajęczyny. Praca w szkole nie przynosiła już dawnej satysfakcji, mój głos nie był już w stanie uciszyć tłumu ludzi niczym grom. Patrząc w lustro widziałam jedynie siwiejące włosy i głębokie bruzdy wokół oczu i ust.
Jeszcze parę lat temu byłam święcie przekonana, że umrę młodo - jak przedwcześnie zerwany owoc, który nie miał czasu by dojrzeć, upaść mi pod nogi i powoli zgnić.
Codziennie obwiniałam się za życie, jakie wybrałam. W powojennym szale egalitaryzmu rzuciłam się w wir pracy i sztuki, całkowicie odrzucając możliwość założenia rodziny, czy zbudowania związku. Teraz mój dom, zamiast tętnić życiem, stał na obrzeżach miasta jak cicha, zapomniana latarnia morska, której ściany przesiąknęły ciężką wonią papierosów, które odpalałam ostatnio jeden od drugiego.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 28, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wiedeń, artyści i narkotykiWhere stories live. Discover now