- "To tylko rozmyślenia" -

53 3 0
                                    

         Czyli mój pierwszy one shote, oparty na serii gier anime i Danganronpa. Starałam się, ale i tak myślę, że nie wyszło to aż za dobrze. Przepraszam za błędy, jeśli takowe się pojawią.
Zapraszam do czytania!

Samotne noce, spędzone przy blasku ognia tkwiły wciąż w pamięci. Ponury nastrój roznosił się w powietrzu, zmieszany z nieprzyjemną atmosferą. Czerwień na mych ubraniach nie chciała się zmyć.
Mordercza gra zaczęła się, a ostrze przebiło już najgorsze kłamstwa. Manipulacje i tajemnice zaczną się rozprzestrzeniać, a prawda zniknie na znak sekretów. Wspomnienia bez serca, które nie jest splamione szkarłatem ofiar już nie istnieją. W oczach wciąż można było zobaczyć przerażenie i strach, rany na rękach się nie zagoiły.
To żniwa przyniosła śmierć. To widmo już krążyło w pomieszczeniu.  Zabójca był wciąż zamknięty w więzieniu, żelazne kraty przewijały się w świetle świecy, klucz leżał na dnie żalu. Wyjście prowadziło do skończenia w ciemności, z której się nie obudzisz. Czarny kruk krakał. I krakał.
Napiłam się herbaty. Nie miałam prawa uronić żadnej łzy, nie mogłam pogrążyć się w smutku. Świat wskazał ślepą drogę, którą musiałam podążać. Toczyłam się w granicach rozpaczy i nadzieji.  Wojna z światem zaczęła prowadzić złym kierunkiem. W szklance lało się czerwone wino z krwi ofiar. Nie mogłam tego przegrać, nie wtedy, gdy właśnie już się w to wplątałam. Trzeba zacząć grać niepokojące role i nauczyć się wiele kwestii z scenariusza. Podejrzenia zaczęły już paść, krzywy uśmiech był tylko przykrywką. Martwy wzrok wydawał mi się już dziwnie znajomy, lecz chłodne spojrzenia stały się nowością. Czy los sobie ze mnie drwił? Czy już wszystko było przesądzone? Jest po co walczyć o wolność, która prawdopodobnie już nie nastąpi... Lepiej może jednak skończyć to co zaczęłam, może mam do końca wydawać oskarżenia do osób, nie mających nic wspólnego z zabójstwem...
Patrzyłam w okno na nocne niebo. Przede mną niespokojna noc, pełna koszmarów, które po dzień już będą dreczyć i spragniona wyrzutami sumienia, których o mało co nie doświadczyłam. Gwiazdy już się przygotowały na nadejście kolejnej wybranki. Osoby która została pierwszą ofiarą w zabójczej grze. Mogła wcześniej, modlić się, błagać o wsparcie anioła, który obronił by ją przed złem tego świata. Niestety, kilka godzin później jej trup wisił na lampie, przy ciepłym kominku. Ogień palił jej już nieżywe ciało, a żarówka oświetliła jej głęboką ranę. Wyglądało to obrzydliwie, trzeba to było przyznać. Lecz na szczęście odeszła szybko, oszczędzając sobie niepotrzebnego cierpienia i bólu. Krzyki nic by nie wskórały, ruch szybciej pozbawił by jej życia, a wspomnienia zostałyby tam w głowie na zawsze.
    Co się stało? Czarnowłosa katoliczka jako jedyna wierzyła, że jest inne wyjście z tej sytuacji. Modlitwy przez nią wygłaszane, jednak tylko podnosiły na duchu, a nie pomagały w zapomnieniu o ważnym zadaniu. Jej imię uczestnicy dość dobrze zapamiętali, nazywała się Sara, prawdopodobnie. Jej upartość i miły stosunek do wszystkich pozwolił ukształtować w ich pamięci ją, jako dobrą nastolatkę, która upadła jako biały anioł. Aurola pojawiła się nad jej głową i stworzyła z niej kogoś ważnego. Dziewczyna teraz sobie tam na nich spoglądała z góry.
 Kiedy umarła? Nie wiem tego, nie miałam ochoty widzieć to widowisko, jakim jest zgon. Było późno - wczoraj wieczorem, kiedy mroczny kosiarz przybył zabrać ją z tego miejsca. Cisza nocna, a ona sama włóczyła się po korytarzu. Nie myślała chyba, że ktoś w końcu odważy się ją, właściwie zabić. Byłam trochę przygotowana, lecz głównie czekałam na doskonałą okazję. Nie miałam pojęcia kogo zamordować, lecz chętny odrazu się napotoczył. W sumie, gdy by o tym pomyśleć, to smutne. Ofiara była tu tylko przypadkiem i nie wiedziała, że te chwile w korytarzu są jej ostatnimi. Nagle ktoś złapał ją od tyłu i pociągnął ze sobą. Znajdowała się w salonie, gdzie odurzona pewnym zapachem, zaczęła zasypiać w słodki, nieskończony sen. Nastróju dodawał ten podstępny, pomarańczowy płomień wydobywający się z dalszego kąta pokoju. Cicha piosenka, grana przez stare radio, także usypiała. Zabójca jednak, w pewnej chwili zaczął słyszeć dźwięk skrzypek. Czy to mogła być śmierć? Czy było to możliwe? Nie zastanawiałam się, tylko krok po kroku, zrobiłam wszystko co trzeba. Nazajutrz dziewczęcy pisk rozległ się po akademii. Gdy wszyscy przybiegli, zobaczyli kogoś wisiącego na lampce. I wtedy przybył ten dziwny niedźwiedź, co przyniósł nam niepokojące informacje o momencie umierania i samej martwej. Każdy patrzył na każdego niespokojnie. W głowach przedzierała się myśl: "Kto został zdrajcą?". Ja nim byłam oczywiście!
Jutro czekała mnie rozprawa. Czy uda mi się stąd uciec? Nie mogę powiedzieć, że się nie bałam. Bałam się, i to strasznie. Ucieknę z tego piekła, czy też nie? Stukałam nerwowo palcami o blat stołu. Kiedy nagle ktoś otworzył ogromne, wielkie drzwi, a ja ze zdziwieniem, odwróciłam natychmiastowo głowę.
- Mam cię, zabójczyni - odparł stanowczo niski chłopak, z ponurym wyrazem twarzy. Była to osoba dla mnie najmniej spodziewana, nie dało się więc ukryć na mojej buzi zaskoczenia.
- Czy zdajesz sobie sprawę, co mówisz? - krzyknęłam na niego głośno, udając obrążoną tym stwierdzeniem. Byłam ciekawa czy ma dowody na to wszystko. Jeśli miałby jakieś argumenty, byłabym niezbyt mile ucieszona. Lecz musiałam mieć pewność, co dokładnie wie.
- Powiedz mi, czy zdajesz sobie sprawę, kim jest twój wróg? - zapytał mnie z złośliwym uśmiechem.
- Wyjaśnij mi to proszę, dlaczego miałabym być twoim wrogiem?
- Jesteś zabójczynią. To proste, że twoim wrogiem jest osoba, która ma najwięcej dowodów i argumentów na to, kto jest właściwym sprawcą. - powiedział to poważnie i zatrzasnał drzwi. Przez chwilę zaczęłam się denerwować, chwile po tym jak on to powiedział. Zabiłam ją, nie ma odwrotu, muszę stąd uciec. On mi może to utrudnić.
- Tak się składa, że ja niestety, nie jestem morderczynią
- Ależ, jesteś.
Nastolatek podszedł bardziej do mnie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Tajemniczy wzrok i sekretne emocje... Okazywał on je, choć w dość małym stopniu. Jak mogło mu się udać, domyślić się, że ja jestem tą, która zabiła? Brunet był tylko zwyczajnym artystą, który często chlapał farbami płótno. Nikt nie uważał go za specjalnie mądrego, nie wyróżniał on się czymś niezwykłym, nie wydawał się też, aż tak godnym zaufania. W naszym gronie zdawało się o wiele więcej inteligentnych osób od niego, chociażby fizyk czy złodziejka. A akurat on tutaj przyszedł.
- Nie odzywasz się? Myślisz, że tego nie wiem? Słuchaj, przyszedłem sobie coś tylko zobaczyć i upewnić się... A przy okazji porozmawiać - Gabriel, bo tak ten artysta miał na imię, po minucie ciszy, postanowił właśnie się odezwać i mnie zdezorientować.
- Masz dowody? - spytałam go podejrzliwie. Zastanawiałam czy odpowie on na moje nurtujące pytanie.
- Jutro jest rozprawa klasowa. Przykro mi, ale dziś ich nie usłyszysz. Porozmawiamy?
- Nie - rzuciłam krótkim słowem na to co powiedział. Chciałam wyrzucić go z tego pokoju. Miałam nadzieję, że ucieknę... Czy on chcę aby tej nocy mój umysł pochłonęła rozpacz...
- Idź sobie - powiedziałam ostro. Chłopak się odsunął ode mnie.
- Jasne... Właściwie, po co się kłócić? Jak chcesz, to sobie pójdę - głośne kroki na podłodze nagle zabrzmiały. Czarne buty zostawiły dziwny ślad na jasnym drewnie. Spojrzałam na niego. Ten zepsuty uśmiech powinien zejść mu z twarzy. Przez niego wszystkie moje rozmyślenia, szybko się rozpłynęły. Nie mogę płakać i żałować tego co zrobiłam, ale przykro mi, że mogę zginąć z jego rąk.
- To twoja ostatnia noc, Milly.
Do moich uszu rozległ się trzask. Zabójczyni stała w bezruchu i wpatrywała się... w nicość. Chciała już upaść, lecz po tym wstać. Chciała na zawsze zasnąć, lecz potem się obudzić. Chciała zamilknąć, lecz potem coś powiedzieć. Chciałam by to się skończyło, ale nie wierzyłam, że to już koniec.
    Cii. Cicho bądź już Milly. Nic nie mów. Usiądź. Połóż się. Zamknij swoje puste oczka i zapomnij o swoich błędach z przeszłości. Zaraz nastąpi przyszłość. Dawniej to już historia. Uśnij Milly. Jesteś przecież...

Mordercą.

Pierwszy one shote

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pierwszy one shote. Około tysiąc słów. Ktoś go przeczyta?
Ten one shote pewnie jest straszny... Zdaję sobie sprawę z mych średnich umiejętności pisarskich. Mam w planach więcej one shotów (lepszych!), które będą o wymyślonych postaciach i postaciach z Danganronpy. Plus, jeszcze będzie książka mam już pomysł na niektóre talenty.
Dobrze, ale narazie...

Dziękuję za przeczytanie, zapraszam do komentowania, oceny i proszę o rady i pomoc, bardziej doświadczonych pisarzy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 01, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One Shoty Rozpaczy I NadzieiWhere stories live. Discover now