1.

29 9 13
                                    


- Pierwsze miejsce zajęła...- mężczyzna o niskiej tonacji głosu, zrobił krótką przerwę posyłając kamerze głęboki uśmiech. Przejechał wzrokiem po zniecierpliwionej widowni, biorąc głębszy oddech. - Anna Langwood! Wielkie gratulację, Anno Twój przejazd był znakomity.

Brunetka o ciemnych oczach ściągnęła kask z głowy, szczerząc się do paparazzi, gdy odebierała trofeum jeździeckie. Poklepała urokliwego kasztana, popuszczając mu wodze.

- Panno Langwood, panno Langwood! - zawołał jeden z dziennikarzy, a oczy dziewczyny powędrowały w jego kierunku. - Czy mogłaby nam pani coś pani opowiedzieć o swoim cudownym kasztanie? Jak przebiegały treningi i ile zajęło Wam przygotowanie do tak ważnych zawodów w Ameryce?

Anna zsiadła z konia, popuszczając mu popręg, kurczowo trzymając wodze. Odchrząknęła.

- Cóż jeżeli chodzi o Spartana, to utalentowany koń. Jest stworzony właśnie dla zawodów, dał z siebie wszystko. Treningi przebiegały dość łatwo, nie jest trudnym wierzchowcem, kocha zawody tak samo jak ja. Przygotowanie... około półtorej roku, bez przerw. Teraz Spartan będzie miał trochę odpoczynku.

Dziennikarz zmarszczył lekko czoło.

- To znaczy, że nie wystąpi pani na zawodach w Kalifornii?- dopytywał.

- Oczywiście, że będę- odparła dumnie.- Na innym koniu, Spartan najprawdopodobniej będzie sprzedany, jest teraz dużo wart.

Na trybunach można było usłyszeć ciche szepty oburzenia. Starszy mężczyzna odwrócił się gwałtownie do widowni.

- Czy to znaczy, że Panna Langwood traktuje tylko tego konia jako maszynę do zarabiania?- był tak samo zaskoczony, jak większość zebranych tutaj ludzi. - Wspominałaś raz, że łączy Cię silna więź ze Spartanem, Anno. Kłamałaś?

Brunetka zacisnęła mocniej ręce na wodzach, a kamera dała mocne przybliżenie na jej osobę. Wzięła głębszy oddech, puściły ją nerwy.

- Oczywiście, że nie! Ale żeby wygrywać zawody potrzebuję l e p s z e g o konia. - opowiedziała sucho.- A Spartan potrzebuje odpoczynku.

Lauren Smith gwałtownie wyłączyła telewizor, uderzając pięścią o blat.

- A niech mnie! Dałabym wszystko, żeby mieć choć jednego konia, a ona wymienia je jak rękawiczki.- oburzyła się. Okręciła wokół palca swój kosmyk włosów.

- A nie wydaję Ci się Lauren, że dziennikarze byli wobec niej zbyt nachalni? Przecież ta cała Anna była dla Ciebie autorytetem, zawsze miałaś o niej dobre słowo.- odezwała się jej rodzicielka. Posmutniała, gdy pomyślała, że nie może dać swojej córce tego o czym tak naprawdę marzy. Inni mieli wszystko na wyciągnięcie ręki.

- Nadal nią jest.- odpowiedziała powoli, zastanawiając się czy rzeczywiście jest tak - jak mówi.- Tylko irytuje mnie, że kupuje konia, którego sprzedaje po kilku wygranych zawodach. To niedorzeczne.

Jin podeszła bliżej córki.

- Może jest tego jakiś powód?

- Niby jaki?- przychnęła. - masz jakiś pomysł? Dziennikarze przymykali na to wcześniej oko, jednak, gdy sytuacja powtarza się kilka razy z rzędu postanawiają to sprawdzić. Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie.

***

Dziewczyna niechętnie ubrała na nogi wypłowiałe bryczesy, a na stopy włożyła obłocone kalosze. Dzień taki jak dzisiejszy - nie był przyjemny do pracy w stadninie Horse white. Zamknęła drzwi od domu i otworzyła parasol nasłuchując jak ciężkie krople wody spływają po poliestrze. Jęknęła cicho, gdy weszła w głębokie błoto prawie nie przewracając się na ziemie. Ten dzień nie mógł być udany, nie przy tak koszmarnej pogodzie.

Weszła do stajni od razu składając parasol, wieszając na haku. Zabrała uwiąz ze skrzynki i pare szczotek. Zamierzała sobie udobruchać jakoś ten nieszczęsny początek dnia, od czyszczenia pegaza. Dlatego też próbowała zmusić się do uśmiechu i pomyśleć o optymizmach. Za wykonaną pracę będzie mogła pojeździć na starym koniu szkółkowym, który co jak co, ale chęć do pracy jakąś miał.

Przechodząc przez stajnie zauważyła dość spore pustki w niej. Zazwyczaj było tu pełno osób zwiedzających stajnie, lub młodych jeźdźców gotowycy na jazdę. Wcześniej nie zwracała na to uwagi- był grudzień. Nikt nie miał ochoty przychodzić w najzimniejszą porę roku do stadniny. Jednak w tej chwili nadchodziła wiosna, temperatura skacze raz wyżej, raz niżej, a ludzie zaczynają się zbierać. Tym razem było inaczej, ta myśl dręczyła długo Lauren, aż nie dotarła do padoków. Wyłączyła siatkę elektryczną, otwierając delikatnie bramę. Skierowała się ku niewielkiemu stadu koni, w którym również był Pegaz. Stanęła obok siwego konia, łapiąc go za kantar. Pogłaskała go opuszczkami palców po jego jedwabistej sierści, a on posłał jej obojętne spojrzenie wracając do zajadania kępki trawy. Westchnęła cicho dopinając uwiąz, cmokając w kierunku wałacha i delikatnie pociągając za uwiąz. Ruszył niechętnie za Lauren, parskając z niezadowoleniem.

***

Przejechała zgrzebłem po jego sierści, który eliminował wszelkie szczątki siana, a następnie sięgnęła po szczotkę usuwając pozostałości ziemi i kurzu. Miała właśnie sięgnąć po kopystkę, gdy usłyszała ciche kroki, rozmowy i śmiechy. Zaciekawiona, wychyliła głowę znad boksu widząc właścicielkę stajni z nieznajomą jej kobietą. Chuda, pomarszczona kobieta z praktycznie niewidoczną siwizną na włosach wskazywała na boks Madison z niebywałym uśmiechem. Niestety Lauren nie była w stanie usłyszeć nic, poza niezrozumiałymi szmerami. Dlatego też wyszła z boksu Pegaza, szczelnie go zamykając. Ruszyła w ich kierunku wolnym krokiem, a w jej głowie powstały różne teorie na temat nieznajomej kobiety. Może Khristina zatrudniła nową instruktorkę? Starsza kobieta widząc swoją stajenną rozpromieniła się radością, jednak Lauren znała ją na tyle długo, więc od razu zauważyła, że cała ta ''radość'' nie była do końca szczera. Dziewczyna posłała obu kobietom uśmiech.

- Angelico, poznaj moją najlepszą stajenną.- Kheriana podeszła do Lauren, kładąc ręke na jej ramieniu. Dziewczyna mogła poczuć jej spięte ciało, ciekawe o co tutaj chodziło?

- Witam, Lauren Smith- podała brunetce dłoń.

- Alicja Langwood.

Lauren, aż zesztywniała. Mina jej zrzędła, z zaskoczeniem wpatrując się w zgrabną, młodą kobietę. Ah, czy też nie zauważyła wcześniej jej najdroższego markowego stroju, dumnej miny, oraz w prawdzie sztucznego uśmiechu? Przeszły ją dreszcze, pomimo tego, że powinna prosić ją już o autograf cała w skowronkach - jednak tak się nie czuła. Stały właśnie przy najlepszym koniu szkółkowym, który z dobrym trenerem mógł osiągnąć naprawdę dużo.

- Pani Langwood.- zaschło jej w gardle.- Co panią sprowadza w nasze skromne progi?

Kobieta poprawiła materiałową kamizelkę, spoglądając na nią początkowo z uśmiechem, jednak w tym momencie była poważna posyłając Lauren chłodny wzrok. Kheriana zacisnęła mocniej dłoń na ramieniu dziewczyny, informując ją tym samym, że powinna stąd jak najszybciej iść.

- Pani Red.- zaczęła Alicja, spoglądając gorączkowo na zegarek.- Mam zaraz ważne spotkanie...

- Przepraszam panno Langwood.- przerwała jej Kheriana.- Lauren, mogłabyś się zająć swoimi obowiązkami?

- Przepraszam Cię, Lauren.- brunetka posłała dziewczynie sztuczny uśmiech.- Ale dorośli powinni załatwić teraz swoje sprawy. Na temat kupna k o n ia.

Alicja Langwood niemal specjalnie pod koniec zdania podała prawdziwą sytuację jej obecności tutaj. Widziała jej zaskoczoną minę, oraz krótki smutek, który od razu w sobie skryła. Kobieta dumna, że wprawiła nieznośną dziewczynkę w zły humor, spojrzała na nią z wyższością czekając, aż ta w końcu ulotni się i zostawi ją samą z Panną Red, która sama sprawiała nieprzekonanej co do decyzji sprzedaży. Musiała załatwić to szybko i sprawnie dopóki nie zmieni zdania- co byłoby na jej niekorzyść i zwykłą stratą czasu. 



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 01, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Blue KingWhere stories live. Discover now