#1

9 4 1
                                    

No to lecim


  - Co myślisz o dzisiejszej pogodzie?

Kaja nie odwracalnie, w ciągu dwóch sekund, straciła wiarę w plan układany przez dwa tygodnie. - Trochę mnie zawiodła.

W między czasie Ter i Black próbowali narobić ciut zamieszania. Rasky pewnie też coś robił. Chyba. Ona zaś razem z Fiergiert miała wejść do biblioteki. Pyknie. Potem podejść do magicznej cegiełki. Nawet nie tak źle. A potem... tu plan się kończył.

 - Mam referat z Wiedzy. Pomogłabyś? 

 - Okej.  

  Dziewczyny skierowały się w stronę wieży. Setki schodów prowadziły do małej biblioteczki- książki i podręczniki dla uczniów był jedynym, co można było tam znaleźć. Istniała jeszcze jedna biblioteka. Większa i lepiej strzeżona. Ale po co. Najlepsza kryjówka jest tam, gdzie, na logikę, nie powinno jej być. Bo kto sprawdzał by biblioteczkę z podręcznikami?  

  A jednak. Kaja, zadyszana, podeszła do nabazgranej za regałem runy. Miała na sobie wiele warstw- od tej, która zniechęca do sprawdzania jej po coś co... wypalało skórę. Bo przecież każda ceglą wypali ci palce. Dziewczyna przyłożyła dłoń do znaku. Runy wbrew pozorom nie były trudne. Jeśli tylko wiesz, czego się spodziewać.  

  Po chwili wokół "znaczka" pojawiła się reszta run. Wiele okręgów. Ochronne, zabezpieczające, ukrywające... Złotooka przejechała dłonią od zewnętrznego pierścienia do środka. Wszystkio powoli wygasało, jednak ta wewnątrz tylko pojaśniała. Kaja położyła na niej dłoń. Po chwili cegły zaczęły znikać. Aż ukazała się mała skrytka. 

 - I tyle? - zapytała się Fiergiert 

 - Aż tyle.

Dziewczyna oparła się o ścianę. Dyszała ciężko. 

 -Dobra... To teraz - przerwała by zaczerpnąć powietrza. - Musisz mnie osłaniać.

  Zabrała najważniejszy przedmiot w dziejach Erste i zaczęła schodzić na dół.

><><><>< 

  Rasky miał tylko jeden problem. Jeden, malutki, nic nie znaczący problem. Wcale. Siostra by go zabiła. W sumie to każdy. Ale co on mógł na to poradzić? Był wtedy jeszcze dzieckiem. To było całe trzy lata temu.  

  Odwrócił się w stronę w stronę zamku. Surowy, otoczony przez rój grubych, niskich wierz. Ogrodzony żywopłotem... płonącym żywopłotem.  

  Ciemnooki pobladł. Ogień powoli pożerał gałęzie, jakby delektował się każdą zieloną cząstką, zamieniając ją w nic nie znaczący popiół. Na jego ciemne tęczówki wpłynął nikły poblask zieleni. Ale nie mógł uciec. Nie znowu

 - Rasky! - ktoś złapał go za ramie i gwałtownie rzucił nim na ziemię - Uwaga!

Rasky już miał coś odpowiedzieć, ale jego słowa utonęłyby w huku. No i ktoś wcisnął mu głowę w kopiec kreta. Odczekał moment i wstał, strzepując piasek z twarzy. 

 - Masz to przejście?

Spojrzał się na siostrę.

 - Nie ma za co przepraszać... - mruknął, ale ona go już nie słuchała. Pochylała się nad Blackiem. - Super.

Chłopak leżał na wznak. Dyszał ciężko. Prócz tego nic mu się nie stało.

 - Wszystko dobrze? Black?

Rasky odszedł kawałek. Nawet nie chciał tego słyszeć. Wybudowanie korytarzy kosztowało go  wiele więcej energii, niż oni wszyscy razem zdążyli jej zużyć od rana. Ktoś głośno jęknął. Nawet nie musiał się odwracać. Już widział wymęczonego Blacka opierającego się bezwładnie na ramionach Tera. Ten drugi zapewne wręcz promieniował radością. 

 - Okej, to teraz twoja kolej.

Chłopak błyskawicznie się odwrócił. Fiergiert potrafiła się skradać. 

 - Dobra. Ej, ferajna! - gdy się obrócili, strzyknął palcami. - Miłej podróży

I nagle ziemia się zapadła.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 19, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ErsteWhere stories live. Discover now