Obalona potęga

5.7K 236 26
                                    

fandom: Harry Potter

Pomruk i szemranie rozmów, zaduch barowej sali i szczęk szkła. Przerywający tę parodię harmonii wybuchy śmiechów lub głośniejsze, pojedyncze krzyki, gdy mężczyźni na chwilę zgubili moment pijackiej rozmowy, w którym się zgadzali, a gdy jeden nagle sądził, że wie wszystko lepiej od drugiego. Odór potu, mieszaniny tanich perfum, papierosów i alkoholu przyćmiewał zmysły i jasność umysłu, dławił gardło, dusił, a jednak wszyscy odwiedzali lokal i spędzali w nim niejeden wieczór, aż do późnej nocy, lub wczesnych godzin poranka dnia następnego. Podejrzana klientela, odrzucający wystrój i zapach, gęsta atmosfera. Nic zachęcającego. 

A jednak tam była, siedziała przy stoliku pod oknem, przykładając pulsującą skroń do zabrudzonej szyby i paląc wolno cienkiego papierosa, pozwalała biec kołtunowi myśli. Wspominała, analizowała, odkrywając w sobie tę dawną dziewczynę, którą była. A przynajmniej starała się, bo wypity dotąd alkohol tłumił kolejne wnioski, walcząc z ich nadejściem.

Rok.

365 dni.

Patrząc na jej zgarbione ramiona, nieruchomy wzrok i nerwowe ruchy dłoni, nikt nie pomyślałby, że jeszcze parę godzin temu wraz z Potterem i Weasleyem brała udział w uroczystych obchodach rocznicy pokonania Czarnego Pana – w pełnej krasie, dumna, niemal wyniosła, zamknięta. Uśmiechała się kącikiem pomalowanych ust. Rozmawiała z innymi ludźmi, idealnie grając rolę zwycięzcy – szczęśliwego, pewnego siebie, pewnego swoich idei. Przyjmowała kwiaty i gratulacje z gracją, a teraz siedziała w zatęchłym barze, pijąc na umór i pozwalając, by gęsty dym papierosów skrywał jej twarz.

Obserwowała z częściowym zainteresowaniem żarzący się jeszcze koniec niedopałka, który drgał między jej palcami. Próbowała się skupić, ale kontury obrazu były lekko zamazane zarówno przez wypity alkohol, jak i otumaniający dym. Zgasiła go, wrzuciła peta do popielniczki – kolejny pośród wielu poprzednich – dopiła swój alkohol i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę baru. Minęły może trzy minuty, gdy znowu siedziała w swoim stoliku.

Dwa lata.

Dużo dni.

- Granger, kto by się tego spodziewał – znajomy głos przebił się przez mgłę otumanienia kobiety. Odchyliła się lekko w niewygodnym krześle, unosząc wzrok na wysokiego mężczyznę, stojącego może metr od niej. Szczupłe, drżące palce bębniły o przybrudzoną ściankę szklanki. Nim odpowiedziała cokolwiek, intruz odsunął drugie krzesło i usiadł na nim niedbale. Jego drink stuknął cicho, ale dźwięk ten pochłonął harmider lokalu. Kobieta lustrowała go wzrokiem, ale nie był pewien, czy z pełną świadomością.

- Malfoy.

- Wreszcie sobie przypomniałaś.

- Kogoś takiego, jak ty trudno zapomnieć nawet... nawet jak się bardzo tego chce – powiedziała powoli, jakby ważyła dokładnie słowa, ale blondyn był raczej zdania, że próbowała wypowiedzieć każde słowo wyraźnie i z sensem.

- Uznam to za komplement – prychnął, przyglądając jej się z czystym zainteresowaniem. 

Była pijana, innych słów na jej stan po prostu nie było. Udało mu się zauważyć, że miała inny strój niż wcześniej, na obchodach – elegancką długą sukienkę zastąpiły spodnie i koszula z zawijanymi rękawami. Guziczek jednego z nich się odpiął i materiał zsunął się nieco w kierunku zgięcia stawu łokciowego, nadając jej tym samym nieco niechlujny widok. Draco pokręcił lekko głową. Z nierozumianym przez siebie zadowoleniem stwierdził jednak, że warkocz, w który wcześniej zaplotła swoje włosy, zdołał przerwać. Nie wyglądał co prawda tak olśniewająco, jak w południe, jednak nie można było narzekać.

Obalone cnotyWhere stories live. Discover now