Bo my się nigdy nie poddajemy!

7 0 0
                                    

Cześć wszystkim.

Mam na imię Louis i chciałbym Wam trochę opowiedzieć o moim życiu.

Wszystko zaczęło się 04.04.1994 roku. Wtedy właśnie przyszedłem na świat. 

Moja mama, przez długi czas, nie mogła zajść w ciążę

Lekarze nie wiedzieli o co chodzi. Wszystkie badania wychodziły w normie, więc nic nie wskazywało na to, że jest bezpłodna. 

Ona sama też nie wiedziała, dlaczego tak może być. No i dlaczego akurat ją to spotkało...

Ale pewnego dnia stał się cud i marzenie moich rodziców zaczęło się spełniać. Na teście ciążowym pojawiły się dwa paski!

Euforia opadła po czterech miesiącach, kiedy to lekarz oznajmił im, że nawet jeżeli dotrwam do porodu, to szanse na to, że przeżyję, są nikłe...

Płaczu było co nie miara, ale z drugiej strony było tak samo dużo nadziei na to, że może doktorek się myli.

Mój tatuś śmiał się, że jeżeli wszystko skończy się dobrze, to będę najsilniejszym człowiekiem na świecie.

Mijały kolejne miesiące, a lekarze nadal nie dawali mi szans, na życie po porodzie.

Na jednej z wizyt, przez głowę mojej mamy przeszła myśl

- Boże... Co za głupoty on gada. To dziecko nosi nazwisko Plank... Ono przeżyje. My się nigdy nie poddajemy.

Tego samego dnia powiedziała tacie, żeby zaczął szykować dla mnie pokój.

Od razu zrozumiał, że przyjdę na ten świat jak normalne dziecko i koniec kropka.

Miał miesiąc, żeby zrobić pokój dla swojego synka. 

Dni leciały nieubłaganie, a przygotowania na przyjście nowego członka rodziny szły pełną parą.

Pewnego dnia rodzice zorganizowali obiad, na który zaprosili całą rodzinkę i najbliższych przyjaciół. 

Wszystko było już gotowe, a goście zaczynali się schodzić.

Mamusia siedziała obok cioci Emmy, która nagle się jej zapytała

- Alice... Może pochwalisz się w końcu, jak dasz na imię swojemu dziecku.

Mama na chwilę się zawiesiła, po czym odparła

- Ja... My... Zapomnieliśmy o imieniu dla dziecka...

Cały dom zaczął się telepać ze śmiechu, który wybuchł w towarzystwie.

Nagle wujek Jack krzyknął

- Na co my jeszcze czekamy?! Burza mózgów! Trzeba wymyślić imię dla potomka mojego szwagra!

Zrobił się wielki harmider. Każdy się przekrzykiwał. Mama i tata wyłapywali pojedyncze imiona, rzucane przez wszystkich zebranych

- Pioter! - krzyknął dziadek.

- Jaki Pioter?! Ma być Jason i tyle - odparł mu wujek.

Nagle ni stąd, ni zowąd, w salonie zabrzmiał głos babci

- A moim zdaniem pięknym imieniem jest Krystyna. Eleganckie i nowoczesne jednocześnie. O!

Goście próbowali wstrzymać się od śmiechu, ale na niewiele się to zdało.

Tata ze łzami w oczach, ledwo z siebie wydusił, że na świat przyjdzie chłopczyk.

Babcia mimo wszystko kontynuowała swój monolog na temat piękna, zawartego w imieniu Krystyna, ale po jakimś czasie mówiła już tylko do siebie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 20, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

WirtuozWhere stories live. Discover now