"'Co ja teraz zrobię?"

24 1 0
                                    

Zastanawiałem się komu powierzyć kolejną rozprawę w sądzie. Andrea nie mogła dostać tej sprawy ponieważ miałem do niej ogromną prośbę. Za parę dni muszę wyjechać do Hiszpanii do swojej zwariowanej rodzinki, po co? Już wam tłumaczę. Otóż moja ukochana babcia obchodzi swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Wielkie przyjęcie, cała rodzina na imprezie, a co dokładnie mam na myśli? Babcia parę lat temu prosiła mnie bym dał jej słowo, że gdy będzie przed swoimi setnymi urodzinami, znajdę sobie narzeczoną. Po prostu babcia chciała dożyć wesela swojego jedynego wnuka. Co zrobiłem? Zgadnijcie, albo nie, powiem wam. Dałem słowo. Co miałem zrobić? Nie potrafiłem odmówić mojej jedynej babci. Co miało to wspólnego z Andreą? Właśnie o to chciałem ją poprosić. Miałem ogromną nadzieję, że będzie udawała moją ukochaną przed całą rodziną, została mi tylko ona. Nie umiałbym prosić inną koleżankę gdyż z Andreą najwięcej czasu spędzam w pracy i troszkę o niej już wiem.

Przetarłem swą twarz parę razy, zapukałem do drzwi od biura Andrei i czekałem aż pozwoli mi wejść, a gdy tylko usłyszałem jej piękny głos, uśmiech natychmiast wtargnął na moje usta. Widząc jak siedzi w tych wszystkich papierach którymi sam ją zawalam, zacisnąłem mocno swe wargi w prostą linię. Miałem powiedzieć jej to prosto z mostu czy jednak wytłumaczyć dokładnie co i jak? Kurde, sam już nie wiedziałem jak do tego podejść. "To jest Ana, ona Cię zrozumie" - podpowiadał mi głos w głowie. A co jeżeli mnie nie zrozumie?

- Co tam Nathan? Stało się coś? - Gdy tylko mnie zapytała, wiedziała już że coś jest grane. No kto inny świetnie by się do tego nadawał? Tylko ona widzi po mnie jak coś jest już grane.

- Mam do Ciebie małą prośbę. Albo i dużą, ogromną.. - Zacząłem się jąkać. Nie wiedziałem jak do tego podejść.

Widząc jak Andrea spojrzała na mnie, opadłem z sił. Usiadłem na krześle przed nią przy jej biurku i spojrzałem w jej oczy. Po chwili spuściłem głowę uderzając delikatnie czołem o zimne biurko.

- Widzę, że jednak to jest grubsza sprawa, więc mów. Co się dzieje? - Zapytała z troską.

Dobra, najwyżej mnie zabije za to, albo wyśmieje, albo wyrzuci z swojego biura. Trudno.

- Możesz zostać moją narzeczoną na dwa tygodnie? - Wypaliłem.

Myślałem że jej oczy wypadną gdy usłyszała to co jej powiedziałem. Milczała przez chwilę, aż zamknęła teczkę na biurku i spojrzała na mnie uważnym wzrokiem. Oho, mam przerąbane.

- Że co?

- Moja babcia obchodzi dziewięćdziesiąte urodziny za tydzień, obiecałem jej jakiś czas temu że przedstawię jej swoją nrzeczoną na jej najbliższych urodzinach i totalnie wyleciało mi to z głowy, dobrze że Olivia do mnie zadzwoniła i przypomniała mi o tym. I chodzi o to, że nie mam nikogo i tylko Ty przyszłaś mi na myśl byś mogła być moją narzeczoną.

- Nathan Ty zwariowałeś całkowicie? A co jeśli się to wyda?!

- Nic się nie wyda, wszystko opanowałem. Dzisiaj kupimy razem pierścionek zaręczynowy, wymyślimy jakąś wspólną opowieść jak się poznaliśmy, jak się zakochaliśmy, wiesz o co mi chodzi.

Uwierzcie mi, chcielibyście teraz widzieć minę Andrei. Szeroko otwarte usta gdy wszystkiego słuchała. Mimo wszystko miałem nadzieję, że się zgodzi.

- Nie wiedziałam, że mój szef jest aż tak bardzo stuknięty. Przez dwa tygodnie? A co z pracą?

- Zostawimy wszystko na głowie Toma, zajmie się wszystkim. Dam mu wszystkie sprawy, pozałatwia. Jutro popołudniu musimy być już w Hiszpanii. Więc? Obiecuję Ci, że odwdzięczę Ci się za wszystko.

- Dobrze, zgadzam się.

- Poważnie? Dziękuję! - Podniosłem się z krzesła i już chciałem ją przytulić, ale wskazała na mnie palcem więc natychmiast uśmiech zszedł mi z ust i usiadłem ponownie na krześle czekając na jej dalsze słowa.

- Mam pewne warunki.

- Tak myślałem. Słucham.

- Żadnych akcji z zazdrością, żadnych kłótni a w dodatku jak wrócimy z Hiszpanii przed miesiąc sprzątasz moje mieszkanie, robisz śniadania, obiady i kolacje, rozumiemy się?

- Tak, tak.

- I pierścionek wybieram ja.

- Nie, na to się nie zgadzam.

- Nathan, masz beznadziejny gust. Nie ukrywajmy tego. Pamiętasz jak ostatnio chciałeś kupić śpioszki dla dziecka Toma?

- No i co?

- A pamiętasz co dałeś?

- Pomyliły mi się reklamówki, każdemu się może zdarzyć.

- I myślisz, że dziecko zmieściłoby się w ubranko dla Twojego psa?

- Andrea, nie zaczynaj.

Widziałem że już ukrywa swój cwaniacki uśmieszek a zaraz zacznie się śmiać wypominając mi tamtą akcję, pokiwałem głową przecierając oczy z zmęczenia i sam zacząłem się śmiać na wspomnienie o tamtej chwili.

- Dobrze, wybierasz Ty pierścionek. Dzisiaj po pracy pojedziemy do jubilera, dobrze? Potem powiem co i jak Tomowi, załatwimy sprawy, spakujemy się i zamówię bilety.

- Będzie się działo. Przygotuj się.

- A i miałbym prośbę.

- Co znowu?

- Nie ubieraj seksownej bielizny bo musimy spać w jednym pokoju, no i sukienek. Boję się, że moi kuzyni nie będą mogli się od Ciebie oderwać.

- Liczę do trzech i..

Nie zdążyła dokończyć bo już rzuciła we mnie długopisami, śmiejąc się wyszedłem z jej biura krzycząc zza drzwi "Dziękuję".

Miałem dług u Andrei i to spory. 

Fałszywa NarzeczonaWhere stories live. Discover now