Sutek

41 5 2
                                    

        Obserwowałem ją w salonie, gdzie spędzała większość czasu swego dnia; przez szklane oko mojego aparatu o potężnym przybliżeniu mogłem obserwować każdy jej ruch i nawet najdrobniejsze zmiany mimiki jej twarzy. Obiekt mojej fascynacji nie wiedział, że jest obserwowany, ale na tym właśnie polega podglądanie, że tylko jedna strona jest jego świadoma.
Masturbowałem się patrząc na nią tyle razy dziennie, na ile starczało mi sił. Nie musiała nawet być naga, wystarczył sam ruch jej ciała i krew natychmiast wypełniała ciała jamiste w moim członku. Chwytałem go wtedy mocno, aż robił się sinofioletowy i boleśnie pulsował, a ten ból jeszcze bardziej mnie podniecał. Nie wyobrażałem sobie wtedy nas razem uprawiających seks, po prostu patrzyłem i to mi wystarczało. Jezus na obrazie w jej salonie śmiał się ze mnie, a ja odpowiadałem mu uśmiechem.
        Na ścianie pod parapetem, na którym ustawiony był aparat, wciąż kwitną jeszcze białe wstydliwe plamy, dowód tych wielu chwil rozkoszy, jakie mi zapewniła. Po wszystkim zawsze zastanawiałem się, jak pachnie jej skóra. Czy bzem, czy agrestem, czy jabłonią? Czym obmywała swoje delikatne ciało? Jakie perfumy gorały na jej przegubach?
Pierwszy raz ujrzałem ją rok temu; wracaliśmy z centrum tym samym wagonem metra. Rzuciła mi się w oczy dopiero, kiedy wysiedliśmy. Szła akurat tam, dokąd i ja zmierzałem; zachowałem odpowiedni dystans i podążałem jej śladami, rozkoszując się widokiem jej rozkołysanych pośladków i muskanych wiatrem włosów. Rozeszliśmy się do dwóch osobnych bloków mieszkalnych naprzeciwko siebie i powziąłem wtedy zamiar, by dowiedzić się, które mieszkanie zamieszkuje.
        Rozłożyłem aparat, zamontowałem największy z obiektywów i zacząłem żmudne przeglądanie każdego z okien bloku naprzeciwko. Odnalazłem ją dopiero w połowie budynku, nakryłem ją podczas prasowania ubrań i oglądania telewizji jednocześnie. Wyglądała wspaniale w za dużym t-shircie i wyciągniętych dresach, w stroju, w którym nikomu świadomie by się nie pokazała.
        Najbardziej lubiłem, gdy ćwiczyła ze swoim zestawem ćwiczeń na DVD; rozkładała wtedy matę na podłodze i podskakiwała, a jej piersi razem z nią, i wyginała się przecudnie. Lubiłem też, gdy na kolanach myła podłogę, bo pod koszulką nigdy nie miała stanika i dokładnie widziałem wszystko przez rozciągnięty, chwytany grawitacją kołnierz.
Nic nie mogło jednak równać się z tymi momentami, gdy samotnie na kanapie masturbowała się wibratorem. Wyglądała wtedy tak pięknie i niewinnie jednocześnie, gdy sama, bez niczyjej pomocy, sprawiała sobie rozkosz, a fakt, że nie miała pojęcia, że w tej intymnej chwili jest przez kogoś obserwowana sprawiał, że serce waliło mi jak oszalałe.
        Zazwyczaj była sama, czasem odwiedzały ją koleżanki. Dwa razy tylko zdarzyło się, że przyprowadziła mężczyznę na jedną noc. Nie przeszkadzało mi to, nie byłem zaborczy; wręcz przeciwnie, niezmiernie mnie to podniecało. Nie robiła tego z nimi w sypialni, więc mogłem obserwować i masturbować się jednocześnie w rytm ruchów bioder jej kochanka.
        Była głównym punktem mojego dnia i jedynym powodem, dla którego z uśmiechem na ustach wracałem do domu. Przed nią nie miałem nikogo, byłem samotny i niezaspokojony. Spłynęła mi z niebios niczym anioł. I wystarczał mi sam jej widok. Nie musiałem jej nawet dotykać.
        Pewnego dnia nie pojawiła się w salonie wcale. I przez kilka kolejnych dni również. Nie jest rzeczą dziwną, że zacząłem się zamartwiać o osobę tak mi bliską i jednocześnie obudziła się we mnie tęsknota za jej widokiem. Nigdzie nie wyjechała, to było pewne, nie pakowała żadnych walizek ani z żadnymi nie wychodziła. Co więc się z nią stało?
Któregoś wieczora nie wytrzymałem i postanowiłem zbadać sprawę. Ubrałem się i wyszedłem, kierując się do bloku, w którym mieszkała. Już dawno zdążyłem obliczyć, pod którym numerem mieszka, więc odnalezienie mieszkania nie było problemem. Któryś z naiwnych sąsiadów, do którego zadzwoniłem domofonem, na moją prośbę otwarcia drzwi od klatki schodowej „ponieważ zgubiłem klucz" spełnił moją prośbę. Wjechałem windą na szóste piętro.
Stanąłem pod drzwiami wejściowymi spocony i drżący z nerwów. Serce zdawało się próbować przebić przez żebra i wyskoczyć na podłogę, w uszach słyszałem szum własnej krwi.
Nacisnąłem na klamkę. Nie zakluczyła drzwi. Bałem się najgorszego i niestety to najgorsze spełniło się.
        Znalazłem ją leżącą na łóżku, w pełni ubraną, ułożoną do snu. Nie spała jednak, sprawdziłem dokładnie. Wokół łóżka walało się mnóstwo pudełek po lekach. A ona nawet martwa wyglądała cudownie, teraz spokojnie i błogo. Wraz z nią zwiędła róża, która stała w wazonie na szafce przy łóżku.
        Jak mogła mi to zrobić? Jak mogła tak po prostu się zabić, znów zostawiając mnie samego na świecie? Nie potrafiłem się jednak na nią gniewać. Wybaczyłem jej momentalnie.
        Chciałem mieć tylko cząstkę jej, zanim zakopią ją pod ziemią. Coś, co będzie przy mnie już na zawsze. Nie chciałem jednak żadnej części jej garderoby ani innych przedmiotów do niej należących, bo to już nie była ona – tylko rzeczy. Pukiel włosów wydawał mi się zbyt banalny. Potrzebowałem czegoś innego.
        Wróciłem do domu po lateksowe rękawiczki i skalpel, pozostałości z pracy jako technik wykonujący preparaty histologiczne i z powrotem skierowałem się do jej mieszkania.
        Odsłoniłem jej pierś i wykonałem szybkie okrężne cięcie wokół jej sutka. Wciąż była w niej krew. Uniosłem brązową skórą wraz z sutkiem i zakryłem jej pierś z powrotem, by nie odbierać jej godności.
Kawałek jej ciała spreparowałem odpowiednio i teraz zawsze jest już przy moim sercu.                 

SutekWhere stories live. Discover now