Prolog

687 52 4
                                    


17 lipca 1747

Fale uderzały w brzeg lądu, będąc jedynym dźwiękiem w okolicy. Tego wieczora nawet ptaki nie śpiewały swych pieśni, pozostawiając obraz zniszczenia tak cichym, jaki być powinien.

Blondyn siedząc pośrodku piaszczystego wybrzeża, delikatnie gładził [kolor] włosy dziewczyny o [kolor] oczach, które choć odbijały światło, nie widziały już nic.

Przerywając tę ciszę zabrzmiała cicho szanta z początku jedynie nucona, lecz zaraz dołączył do niej także tekst.

Trzech młodych żeglarzy

Trzech młodych żeglarzy ruszyło w podróż.

Wiatr prowadził ich

do Nowego Świata.

Za starym młyńskim kamieniem

rzucili kotwicę.

Zaś w młynie

była służka.

Zapytała się mnie:

"Czy my się poznaliśmy?"

W Nantes na rynku

wybraliśmy pierścień.

Pierścień zaręczynowy

i wkrótce mieliśmy się pobrać.

Matko moja, żyjesz wygodnie

nie wiesz kto jest w potrzebie.*

Mężczyzna przerwał cichy śpiew, przestając przy tym gładzić włosy dziewczyny. Delikatnie zamknął jej oczy, głaszcząc jeszcze dłonią jej policzek, a na jego twarzy zawitał delikatny cień uśmiechu.

-Jeszcze się spotkamy [imię]. Będę czekał, a gdy to nastąpi... wtedy wszystko skończy się o wiele lepiej - ucałował ciało dziewczyny, które po chwili zniknęło, rozpływając się w już zimnym, wieczornym, morskim powietrzu.

Wstał, przybierając swoją zwykła pozę pewnego, dumnego pirata i odszedł w tylko sobie znanym kierunku, zostawiajac za sobą morze i piasek, przesiąknięty ludzką krwią.

Towarzyszyła mu już tylko jedna myśl, teraz wszystko zależało od czasu.

*Fragment szanty Tri Martolod w wykonaniu Alana Stivella, przetłumaczony z bretońskiego na polski


Ludzki demon || Bill Cipher x ReaderTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang