Prolog

29 0 0
                                    

— Zaraz będziemy w domku, skarbie - ciemnowłosa kobieta przypięła ośmioletnią dziewczynkę pasem. Spojrzała na swoją pociechę i dotknęła jej policzka, ciepłą dłonią. Dziewczynka uśmiechnęła się uroczo. Uśmiech dziecka był tak cudowny, że każdemu, kto go widział robiło się ciepło na sercu.
Wsiadła na miejsce kierowcy i ruszyła w stronę domu. Wiadomości w radiu zagłuszył grzmot, który uderzył gdzieś dalej. Czarnowłosa spojrzała w niebo.

— Zaraz zacznie padać... - mruknęła cicho i spojrzała w lusterko na dziewczynkę, która bacznie obserwowała coś na zewnątrz.

Wąską ulicę, w mgnieniu oka, pokryła woda obmywając ją z brudu. Wycieraczki ledwo pracowały odpychając strumienie niekończącej się cieczy. Samotna matka wioząca swą pociechę znacznie zwolniła, gdy tylko straciła widoczność. Samochód głośno warczał i powoli wturlał się pod górkę. Jadący z naprzeciwka dostawczak wyłonił się za ostrego zakrętu. Kierowca zaczął niebezpiecznie rozpędzać się z górki. Nie mogąc zapanować nad kierownicą, wpadł w poślizg. Jechał wprost na bezbronną kobietę. Dzieliło ich kilka metrów. Kiedy brunetka spostrzegła światła przed swoim samochodem, było już za późno. Mimo to, próbowała wszelkich manewrów, aby uchronić się przed czołówką. Wszystko działo się tak szybko, iż niemożliwym było uniknięcie zderzenia. Głośny huk rozniósł się echem po spokojnej okolicy.
Pojazd został zgnieciony przez niedużą ciężarówkę.

Kobieta ocknęła się. W miarę możliwości przekręciła głowę w tył, gdzie powinna być dziewczynka. Ujrzała puste miejsce. Krew sączyła się z jej ręki i niemiłosiernie bolała. Wyglądało to na złamanie. Mimo bólu odpięła pas i wyczołgała się z warstw zgniecionego metalu przez otwór, gdzie powinna znajdować się szyba. Lewa noga też nie wyglądała najlepiej. Podtrzymując się klamki zdrową ręką, przyciągnęła się do tylnych drzwi i starała się je otworzyć. Nie dała rady, więc przez wytrzaskaną szybę wczołgała się do połowy. W środku ujrzała, że jej dziecko bezwładnie leżało całe we krwi. Wyciągnęła ją na zewnątrz najdelikatniej jak umiała i przytuliła się do ciała.

— Nie! Nie moje dziecko! - wykrzyczała głośno przerażona widokiem.

Ogromne krople deszczu uderzały o ziemię wydając zduszony dźwięk. Zmywały krew z ciał, jakby chcąc pozbyć się wszelkich dowodów wypadku. Strumienie spływały wraz ze słonymi łzami kobiety.

— Proszę... Nie! - łzy z zawrotnym tempie sączyły się z oczu brunetki. Przytuliła się do swojej pociechy i lekko kołysała. — Moje dziecko, moja Hayat... 

— Hayat Lorens, lat osiem... - przemówił starszy człowiek, który przyszedł po małą duszyczkę. Ciemnowłosa spojrzała na starca. — W dniu dwudziestego szóst...

— Proszę, nie zabieraj mojego dziecka. - powiedziała przerywając mu pracę. Anioł śmierci spojrzał na śmiertelniczkę i zdziwił się, że jest w stanie go zobaczyć. — Proszę, weź moją duszę zamiast jej. Błagam... - starzec spojrzał na kobietę zdezorientowany, a następnie przeniósł wzrok na martwe dziecko. — Weź moją. - powtórzyła. — Błagam! Oddam jej swoje życie... - pogłaskała trzęsącą się ręką pociechę po złotych włoskach.

— To wbrew zasadom. - odezwał się w końcu. — Nie mogę tego zrobić.

— Proszę... - mimo bólu chwyciła dłońmi rękę anioła. — Błagam, ocal jej życie... Zrzekam się swego życia i oddaje je swemu dziecku. - po chwili zastanowienia wypowiedziała fragment starej formułki. Anioł śmierci zamarł. Skąd zwykła śmiertelniczka znała stare formuły praw anielskich?

Patrząc na kobietę widział jej ogromny ból i żal. Serce go ściskało za każdym razem, kiedy przychodził po duszę dziecka. Patrzył w oczy kobiety i już nie mógł znieść wielkiej rozpaczy, która w niej gościła. Czuł, że po jakimś czasie przyszedłby i po jej duszę. Rozpacz jaka ją ogarniała była nie do zniesienia.

— Jesteś tego pewna? - zapytał po chwili namysłu.

— Tak, pozwól jej żyć. Chcę żeby poznała piękniejszą stronę życia... - czarnowłosa pogładziła swą pociechę po policzku.

— A więc według starego prawa anielskiego niech tak się stanie. - starzec podszedł do dziewczynki. Wymówił szeptem jakieś niezrozumiałe słowo i dotknął kciukiem jej czoła, kreśląc jakiś symbol. Po paru sekundach dziewczynka powolutku otworzyła oczy.

— Mamusiu... - z oczu brunetki wylały się kolejne strumienie łez. — Mamusiu dlaczego płaczesz? - zapytała mała i otarła małą rączką łzy matki. Maleńkiej nic nie było. Była cała i zdrowa. Z oddali słychać było już nadjeżdżające służby zdrowia.

— Skarbie, tak bardzo cię kocham. - założyła zbłąkany kosmyk jasnych włosów córki za ucho i uśmiechnęła się ciepło. — Dbaj o siebie. Będę cię obserwować stamtąd. - wskazała palcem na niebo, które po przyjściu anioła śmierci rozgwieździło się. Deszcz ustąpił, a czarne chmury zakrywające księżyc w pełni, odeszły. Kobieta czule ucałowała dziecko w czoło i po chwili odeszła razem z aniołem.

— Mamusiu! Mamusiu!

— Tutaj! - krzyknął jeden z sanitariuszy. Sprawdził puls kobiety i podniósł zmartwione spojrzenie na małą dziewczynkę, która stała patrząc w niebo. Chwycił małą blondynkę i zaniósł do karetki, gdzie mogli ją opatrzyć.

Chyba Cię kochamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz