Opowieść pierwsza - Kalibracja

845 102 65
                                    

    Słowo od autorki:

   Ostatnio zastanawiałam się nad lekcją o boginach w Więźniu Azkabanu. Sam jej pomysł zdaje się inwazyjny dla dziecięcych umysłów. Znając Remusa, przygotowując się do lekcji, musiał wziąć to pod uwagę.

   Uwaga: zawiera wzmianki o agresji w stosunku do dziecka i inne niepokojące/brutalne obrazy.



   Bogin jest stary i zmęczony, stracił formę po tylu latach spędzonych w sekretarzyku z jedynie szkodnikami do towarzystwa. Czego boją się korniki? Remus jest tego ciekaw. Pająków piwnicznych? Biedronek? Obecnie bogin nie jest żadnym z nich. W rzeczywistości trudno powiedzieć czym jest.

   Remus patrzy, jak bezkształty obłok wiruje powoli w powietrzu, rozszerzając się w tę i w tamtą stronę, jakby napierając na nieistniejące granice. Do tej pory Remus martwił się, że bogin może być zbyt wielkim wyzwaniem dla trzeciorocznych. Ale szczerze powiedziawszy, ten może okazać się dla nich zbyt nudny.

   Jego nowy gabinet ma okno, co jest niezwykłe, biorąc pod uwagę fakt, że jak dotąd Remus nie miał nawet gabinetu. Odwraca się plecami do smutnej, wciąż niezdecydowanej masy kręcącej się na środku pokoju. Myśl. Myśl.

   Pierwsza lekcja na jutro: Nie odwracaj się tyłem do bogina. Uzupełnienie do lekcji pierwszej: Chyba że, oczywiście, dokładnie wiesz, co robisz. Nieświadomy tego bogin odbija się w oknie, walcząc o uwagę z mrokiem na zewnątrz.

   Remus nie jest w refleksyjnym nastroju. Niestety, żeby przygotować na jutro swoją lekcję, musi być. Zmusza swój umysł do błądzenia. Przyszłość. Przeszłość. Hogwart jest pełen ich obu.

   Jeden fakt o przyszłości: Jutro po raz pierwszy będzie uczył syna swojego zmarłego przyjaciela i musi zrobić to dobrze. Jeden fakt o przeszłości: Biurko w jego gabinecie, przy którym sporządził swój plan lekcji, jest dokładnie tym samym biurkiem, przy którym spędził cztery godziny podczas swojego szlabanu: Nigdy więcej nie pozwolę Syriuszowi Blackowi na wypuszczenie chochlików kornwalijskich podczas inspekcji ministerstwa. Jak się tak o tym pomyśli, to był to dziwnie specyficzny dobór słów. Pełen luk.

   Witamy w Hogwarcie.

   W odbiciu pojawia się nagły ruch.

   — No dobra — mówi Remus — Miałeś dużo czasu, żeby dobrze się napatrzeć. Co dla mnie masz?

   Odwraca się do bogina. Na środku pokoju stoi szkielet z narzuconym kapturem, słabe niebieskie światło odbija się od krawędzi jego kosy, kości grzechoczą jak upiorny ksylofon, a szaty trzepoczą na nieistniejącym wietrze. Mogło być gorzej, myśli Remus. Przynajmniej stary bogin przedstawił jakiś strach.

   — Ach, śmierć — mówi Remus. — Dobra prezentacja. W szczególności efekty wizualne. Ale obawiam się, że niezbyt oryginalne.

   Szkielet opuszcza głowę ze smutkiem. Rozczarowany mniej niż spanikowaną reakcją? Ciężko powiedzieć, o czym myśli bogin. I może jest to stary bogin, ale przede wszystkim głodny bogin, a boginy karmią się strachem.

   W takim razie będzie musiał postarać się bardziej.

   Umysł Remusa jest zazwyczaj uporządkowanym miejscem. Najgorsze już się wydarzyło, czego jeszcze można się obawiać? Jego lęki są oznakowane, opisane, a przede wszystkim zarchiwizowane.

   Jednak na jeden wieczór będzie musiał pozwolić im wyjść i się zabawić.

   — Spróbuj jeszcze raz — mówi. — Wszystko tam jest, musisz jedynie nauczyć się tego szukać...

KalibracjaWhere stories live. Discover now