Starzec

4 1 1
                                    


Nasilał się wiatr, a wraz z nim w powietrzu wirowały niezliczone płatki śniegu. Wędrowcy mieli wrażenie, że na ich zmęczonych rzęsach gromadzi się szron, jednak mimo to nie przerwali podróży. Musieli iść przed siebie, nie myśląc o trudnościach. W ich sytuacji nie zostało do zrobienia już nic innego, niż ucieczka przez górski szlak. Wojna zabrała im praktycznie wszystko.

– Wkrótce się ściemni – zauważył Adam. – Może Bóg pomoże znaleźć jakąś małą jaskinię, gdzie bezpiecznie przenocujemy.

– Gdyby chciał nam pomóc, zrobiłby to, gdy palili wioskę – odrzekł ponuro Piotr. – Oprócz ciebie i mnie byłaby tu jeszcze babcia, rodzice... a może w ogóle nie byłoby wojny.

– Nie gdybaj i nie narzekaj mi tu teraz – przerwał mu Adam. – Rozglądaj się za jakąś pieczarą. Inaczej zaraz, oprócz nocy, zastanie nas jeszcze wichura i te góry staną się naszym grobem.

Po chwili udało im się znaleźć odpowiednie miejsce. Adam usiadł pod ścianą jaskini. Był bardzo zmęczony i mocno odczuwał swoją starość. Mając tak wiele lat mało kto dałby radę przejść tyle co on; dzień w dzień, od tylu dni. Musiał jednak walczyć ze swoją słabością. Bez niego jedyny ocalały z rzezi wnuk – towarzyszący mu Piotr – nie dałby rady.

Tymczasem chłopak, nazbierawszy na zewnątrz nieco patyków, rozpalił ognisko. Siedzieli przez chwilę w milczeniu, wpatrzeni i uradowani ogniem. Po chwili Piotrek wyciągnął z plecaka suchy chleb – jedyny prowiant, jaki mieli.

– Niewiele zostało – stwierdził z przykrością.

– Podaj mi ten plecak – powiedział dziadek, po czym wziął torbę i obejrzał zapasy. – Faktycznie mało. Bardzo mało! Miejmy nadzieję, że Bóg pozwoli znaleźć więcej.

– Dziadku, proszę cię – Piotrek lekko się zirytował. – Po tym, co przeżyłeś, wciąż chcesz w to wierzyć? Byłeś świadkiem mordowania najbliższych krewnych, widziałeś jak plądrują i niszczą nasz dom, uciekałeś ze spalonej ziemi z praktycznie pustymi rękami... I wciąż twierdzisz, że jakiś dobrotliwy starzec żyje w chmurach i nam pomoże? Gdyby istniał, wszystko wyglądałoby inaczej.

Adam na te zarzuty tylko uśmiechnął się lekko i przez chwilę zamyślił.

– Piotruś, Piotruś, Piotruś – mówił powoli. – Jesteś inteligentny. Ale twoja wiedza i rozumowanie są jeszcze naprawdę ubogie. Dziwi mnie, że taki niemalże dorosły już mężczyzna wciąż widzi naszego Boga, podobnie jak malutkie dzieci, jako... dziadka w chmurach.

Piotr zmieszał się oburzony gorzkimi słowami Adama. Nie odpowiedział jednak ani słowem. Siedział wpatrzony w dziadka i czekał. Był ciekawy, co jeszcze powie w tej kwestii.

– Bóg nie ma brody, ani nawet wąsa – kontynuował Adam. – Powiem ci więcej. On nie ma nawet rąk, nóg i głowy! Nie ma żadnej z tych bezużytecznych mu rzeczy – mówił powoli, patrząc na swojego wnuka. Ten zaś słuchał bardzo uważnie, nie do końca wszystko rozumiejąc. – Ciało jest tylko narzędziem. Dostajemy je na jakiś czas; niektórzy na parę lat, niektórzy nawet na sto i więcej. Bóg takiego narzędzia nie ma, bo Mu ono niepotrzebne. Bóg... jest po prostu duchem. Również nie mieszka w chmurach. Żyje w Niebie, które jest tak jakby innym wymiarem, a nie tym miejscem, gdzie latają na co dzień ptaki i samoloty albo skąd spada deszcz.

Zamyślony Piotrek skrzywił twarz. Na zewnątrz zamieć była coraz głośniejsza, jednak pogoda nie mogła wytrącić chłopaka ze stanu głębokiej refleksji. Tymczasem Adam, wpatrzony w ogień, czekał, aż wnuk zacznie pytać i dociekać. Starzec czuł, że młodzieńcowi trudno będzie wszystko zrozumieć, ale cały czas był pewny, że kiedyś wszystko stanie się dla niego jasne.

StarzecWhere stories live. Discover now