▪▪ I should hate you ▪▪

28 1 0
                                    

  Pierwszy raz, gdy się spotkaliśmy...
Było to w przedszkolu, już wtedy uwielbialiśmy się nawzajem. Podzieliłaś się ze mną żelkami, a ja pożyczyłem ci kredki. Ale już wtedy nie mówiliśmy o sobie rodzicom, w końcu rywalizowali ze sobą, o tytuł najlepszej firmy technologicznej. Był rok 2158, wiek w którym rządzą technologie, a żadnego z nas nie ciągnęło do czegokolwiek tego typu. Próbowaliśmy się zmienić, lecz nie udawało się. Ty stwierdziłaś, że będziesz kłamać, udawać by być brana za normalną. Ja po prostu zmieniałem temat, nie wypowiadając się o tym. Proste i łatwe, takie życie chcieliśmy.. 

///

Dziewczyna krążyła po pokoju, aż w końcu nie wytrzymała.

- Zrozum! My nie powinniśmy się lubić! To nie powinno być tak! - krzyczała, nie mogąc wytrzymać natłoku emocji. 
- Chciałbym! Myślisz, że specjalnie to robię?! Myślisz, że zawsze marzyłem by być inny?! Nie! Chciałbym być nor.. normalny...  

Głos chłopaka zaczął się łamać. W końcu usiadł na kanapie, łapiąc się za głowę. Po polikach spływały mu łzy. Dziewczyna także zaczęła cicho łkać. Usiadła obok niego i oparła głowę o ramię mężczyzny.

- Czemu musimy być inni..? - jęknęła. - Czemu nie umiemy się zmienić..?

///

- Hej! S-- Słyszysz mnie?! J-- jestem tu! Przy-- Przy tobie... N-- Nie odchodź... Nie chcę być sam...

Mężczyzna klęczał przy martwym od paru minut ciele, sam był cholernie mocno poturbowany, lecz nie mógł jej tu zostawić. Jego serce coraz szybciej biło, strach wpływał na jego twarz, a łzy mieszały się z jego krwią i krwią kobiety. Kobiety którą kochał. Z którą szedł na kolejną randkę, lecz auto z pijanym kierowcą im przeszkodziło. Dziewczyna walnęła w nich, po czym sama skręciła i walnęła w drzewo. Jak brunet wstał*, blondynka leżała. Nie miała jak przeżyć tak mocnego uderzenia. Żebra zostały zmiażdżone, a odłamek kości przebił serce. W końcu i mężczyzna padł, nie mogąc oddychać. W oddali było słychać syreny pogotowia...

///

Krzyki rodziców chłopaka mieszały się z wrzaskami rodziny zmarłej. Mężczyzna miał złamane trzy żebra, rękę i pękniętą kość piszczelową. Siedział na krześle ze słuchawkami w uszach, a jego stara MP3 grała delikatne melodie które skomponował Mozart, Bach czy Beethoven. Krzyki jednak przebijały się przez dźwięki fortepianu, mieszając się z idealnymi melodiami. 

- Max, mógłbyś chociaż udawać zainteresowanie! - wrzasnęła jego matka.

Coś w nim pękło. Jego serce rozpadło się na milion kawałków, roztrzaskało się jak szkło, ponieważ ukochana mu kobieta zmarła w jego ramionach. A teraz każą mu opowiedzieć, czemu z nią był? Każą mu się przy tym wyrzec miłości do niej, bo mają inny, popieprzony światopogląd? 

- Tak jak ty mną, gdy byłem mały?! - warknął. - Tak jak wy, gdy wasza córka żyła?! 
- Jak śmiesz! Nie wiesz jak to wygląda- !

Rodzicielce blondwłosej przerwał paranoiczny śmiech.

- Nie wiem jak wyglądało życie zaręczonej ze mną kobiety?! Ty chyba żartujesz! Spędziłem z nią praktycznie CAŁE ŻYCIE! - krzyknął im w twarz. Po chwili wziął wdech. - Idę się przewietrzyć.

///

Mężczyzna stał w środku lasu, jedyny który był w okolicy, kochali tu przychodzić, gdy było ciemno. Późno w nocy można zobaczyć gwiazdy, to co kochali we dwójkę. Teraz stał tam sam, a po jego policzkach leciały łzy. Nie wiedział, że jej duch był przy nim i, mimo, że jej dłoń przenikała przez ciecz, ta dalej próbowała otrzeć słone krople z jego twarzy. 

- Pamiętasz, jak wyznałem, że cię kocham..? - szepnął do siebie, a dusza, mimo, że niewidoczna, kiwnęła głową. - Ten pierwszy raz... Był pierwszy tylko dla ciebie... Już wcześniej przyznałem się do tego, że cię kocham. 

///

Gdy kobieta wyszła z pomieszczenia, po kłótni z przyjacielem, ten walnął w ścianę, próbując się wyładować. Emocje przytłaczały go, sprawiając, że w końcu przestał je dusić w sobie. 

- Wiesz co? Boję się! To chciałaś usłyszeć?! Że boję się cię skrzywdzić?! Powinniśmy być wrogami, ale nam się nie udaje! Kocham cię za bardzo! - krzyknął, lecz nikogo nie było dookoła.

///

Mężczyzna leżał na trawie, w lesie zrobiło się zimno, lecz nie miał się o co martwić. Najdziksze zwierze na które mógł trafić, to wiewiórka. 

- Przepraszam. Powinienem cię nienawidzić... - szepnął. 

Razem z nim była ona. Niewidoczna dla ludzkiego oka. Słuchała jak łkał i już nie próbowała otrzeć łez. Przenikała przez niego, jak i przez przezroczystą ciecz. 

"Nie słyszysz mnie, lecz wiedz, że póki nie będziesz szczęśliwy, będę przy tobie. A jak umrzesz, spotkasz mnie, nie powiem do ciebie nic, lecz przytulę cię. Będę czekać ile trzeba, nie śpiesz się. Wiedz, że byłeś najlepszym co mnie spotkało, nigdy bym nie chciała by nie doszło do tego. Kocham cię, zrozum to." 

///



* - Są przypadki, że ludzie po potrąceniu przez samochód, mogą przejść parę kilometrów, nim zemdleją.

▪▪ I should hate you ▪▪Where stories live. Discover now