#1

102 29 19
                                    

Tak jak codziennie, siedziałam w niezbyt lubianym przeze mnie miejscu. Cela była mała, zimne ściany, a łóżko twarde. Myślałam nad kolejnym planem uprzykrzenia strażnikom życia. Byli nimi niejacy Jack Luft (pochodzenia Niemieckiego) i Evan Smith, tutejszy rodak. No, przynajmniej tak mieli napisane na etykietkach. Obaj mieli według mnie (jako osadzonej) wielkie ego, a za to zero poczucia humoru. Było by o wiele ciekawiej gdyby choć na chwilę zamienili się ze mną miejscem. Ciekawie jak by się czuli. Upokorzeni? Nieee. To za mało powiedziane! Gdzie, oni za kratami? Przecież więzienie jest przeznaczone rzekomo dla tych gorszych. Zgrywają twardzieli, a jak przyjdzie co do czego to zwykle obaj udają się na ,,przerwę". Lamusy. Nie byli by nawet w stanie popełnić perfekcyjnej zbrodni. Nie jak rodzice. Jestem z nich dumna nawet teraz, a przecież minęło tyle czasu...

***

- No już! Wychodź! Nie mam czasu na twoje fochy! - krzyknął Evan. W moim gardle właśnie zaczynał się armagedon. Głos faceta doprowadzał mnie do mdłości. Były tylko trzy rzeczy, które uwielbiałam tu robić. Bawienie się kosztem niewinnych strażników, rozmowy z innymi przestępcami oraz... JEDZENIE. Moje poglądy jako więźniarki, również wyznawało wielu innych ludzi marnujących tu swój potencjał.

Nagle poczułam uchwyt dłoni na swoim ramieniu. Szybko skierowałam wzrok w kierunku potencjalnego zagrożenia. Po chwili jednak niepewność zamieniła się w uśmiech na twarzy.

- Jak tam u mojego szatana przypadkowo wcielonego w ciało człowieka? - po podniesieniu głowy ukazał się mi się o 20 cm wyższy mężczyzna. Lucas miał piękne zielone oczy po mamie i naturalne czarne włosy po tacie. Teraz były innego koloru. Miałam takie same.

- Oj braciszku... A jak ma być? Tak samo. Ci goście tylko by się na kanapie walali, zamiast coś zrobić. Ten młody to nawet nie zauważył, że wczoraj ukradłam mu dwa naboje. - rodzeństwo popatrzyło na nią ze złośliwym wyrazem twarzy. - Co? Na wszelki wypadek! - powiedziałam po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Brakowało mi tych chwil. Z Lucasem mogłam spotykać się tylko w wyznaczonym czasie, więc jak najlepiej wykorzystywaliśmy ten czas.

- Dobrze, że jednak zatrzymałaś ten kolor. Ładnie Ci w nim. Oczywiście nie lepiej niż mi.- prysnął i poczochrał mi włosy. - Eh Lea, powiem szczerze, że fiolet idealnie odwzorowuje w tej chwili twój odcień twarzy.

- No wiesz co! - powiedziałam lekko trącając brata. Było między nimi pięć lat różnicy, a jednak tak dobrze się dogadywaliśmy. Byliśmy jak równo roczniacy.

Oboje kroczyliśmy w kierunku naszego ulubionego stolika, przy którym zawsze siadaliśmy. Wszyscy patrzyli na nas z szacunkiem od czasu tamtej pamiętnej nocy.

Po chwili do naszej dwójki dołączył się przyjaciel Lucasa i zarazem jego sąsiad z celi obok - Zayn. Siedział za wielokrotne wykroczenia i kradzieże. Od początku się trzymali razem, ale czemu się dziwić. Jak się siedzi z kimś całą dobę to się człowiek zżywa. Niestety u mnie nie ma tak pięknie. Nie mam żadnych sąsiadów, ponieważ oddział dla kobiet jest naprzeciwko tego dla przeciwnej płci. Sąsiadek zresztą też. Jestem aktualnie jedyna kobietą w tym obiekcie, ponieważ tydzień temu zakończył się wyrok mojej jedynej przyjaciółki Olivi. Z zamyślenia wyrwał mnie Zayn.

- Co tam śliczna? Nie za odważnie z tym fioletowym włosem? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.

- A ty co? Zadajesz mi to pytanie codziennie. Nie wystarczy Ci? A może to twój sekretny sposób na podryw?Brawo mistrzu. - odparłam przewracając oczami. - Lepiej powiedz co dziś dają do żarcia, bo zabiję.

- O kurde. Zadziorna. Obraziłaś się? - zapytał sarkastycznym głosem.

- Pfff... - odparłam ze złością. Nagle nasza rozmowę przerwał Lucas.

- Ej, no. Nie kłóćcie się znowu. Lepiej już usiądźmy. - podziwiałam brata w takich chwilach. Zawsze zachowywał się jak należy w towarzystwie pomimo tego jak nas wychowano, a przynajmniej jak próbowano nas wychować na brutali, ludzi bez serca i litości. - A ty się lepiej zachowuj. - zwrócił się do przyjaciela, lecz on był już zajęty pożeraniem swojego obiadu jakby nie jadł od tygodnia. Wydaje się to absurdalne, ale czasem mamy takie za nieodpowiednie zachowanie w stosunku do strażnika. Wtedy nie idzie się na wszystkie posiłki przez dwa dni. Jak można było się domyśleć ja miałam już kilkanaście takich wyskoków na swojej karcie, przez co miałam wydłużony wyrok.

Po upłynięciu przerwy obiadowej zawsze wyprowadzali nas na dwór. Miało służyć przewietrzeniu się i nacieszeniu pogodą.

Usłyszałam trzaśniecie metalu i po chwili zostałam wyprowadzona na zewnątrz do kolejnej klatki, tylko większej i z trawą oraz ławkami. Wbrew pozorom nie było to takie najgorsze więzienie. Wydaje mi się, że jedne z lepszych w stanach, ale przy normalnym życiu, z rodziną, na wolności, to nic. Gdy na dworze było gorąco, podwijaliśmy nasze pomarańczowe spodnie, gdy zaś była zima... Wtedy nic nie mogliśmy zrobić. Po prostu było człowiekowi zimno i już. Nie dbali o to czy się przeziębimy, zachorujemy itp. Ważne, żeby ich wyprowadzić i wprowadzić z powrotem.

Pierwszy wdech świeżego powietrza jak zawsze był dla mnie tymczasowym wybawieniem od problemów. Potem jednak jak otwierałam oczy, okazywało się, że nadal gniję w tym cholernym budynku, otoczona kupą metalu i stali.

- Chodź Lea. Nie ma co marnować teraz czasu. - odezwał się do mnie brat. Ruszyłam do przodu spokojnym krokiem.

- Właście, choć dziewczynko. - odezwał się Zayn, a ja stanęłam i nie zamierzałam się ruszyć do póki mnie nie przeprosi. - Oj no chodź! Przepraszam! Przecież wiesz, że Cię kocham! - powiedział z uśmiechem. Jego niebieskie oczy przenikały mnie na wylot.

Zastanawiam się dlaczego właściwie się z nim zadaję. Jest to człowiek naprawdę zadziwiający. Czasem nie wiedziałam czy się przy nim śmiać, czy lepiej będzie go potrącić. Nic mnie z nim nie łączyło w zasadzie. Tylko to, że był on najlepszym przyjacielem Lucasa. Pomijając oczywiście fakt, że był moim chłopakiem.

Mam nadzieję, że się chociaż trochę spodobało... Chciałam bardzo przeprosić za moją nieobecność, ale szkoła nie dawała mi normalnie żyć :( Wiem, że rozdział trochę nudny, ale musiałam to napisać. Musi sie rozkręcić;)

Postaram się od teraz wrzucać rozdziały w każdą niedzielę ♥ Mam nadzieję, że tym razem szkoła nie zniszczy mi wattpadowego życia ♥

Miłego dnia ♥ (lub nocy)

Zachowaj spokójWhere stories live. Discover now