past present future

54 4 2
                                    

Widzę tylko najgorsze strony wszystkiego. Strzępy optymizmu uleciały na wietrze niczym listopadowe, brunatne liście spadające z wielkiego dębu, który rośnie koło mojego domu. Powietrze jest brudne, przesiąknięte kłamstwem i pustymi obietnicami, którymi nigdy nie dane im będzie spełnić. Jestem na skraju zwątpienia, podczas gdy cisza jest moją burzą, a chaos to moje żagle, w które powietrze niebezpiecznie trzepocze pchając zagubiony statek do opuszczonej przystani. Białe dusze blaknął, a ja wciąż nie odczuwam w tym pociechy, jakby znikające kolory miały dawać radość. Barwy wyblakły tak jak wspomnienia o letnich promieniach upalnego słońca, które paliło moją skórę. Słowa nasiąkają brakiem zaufania, którego raz straconego nie sposób odzyskać w żaden sposób. Pojedynczą zapałkę można podpalić tylko raz. Jestem kłębkiem nerwów na rozmytym z łez płótnie, przybitym tępym gwoździem, krzywo do brudnej ściany. To jak myślę, nie odbiega znacznie od rzeczywistości, która odbija się w krzywym zwierciadle. Zniszczyłam wszystko i nie pozbieram się po tym zbyt szybko, o ile kiedykolwiek to nastąpi. Upadek jest rzeczą ludzką i jest efektem próbowania. Ale ile razy można wstać gdy dotyka się dna,  a tekturowym skrzydłom zanika umiejętność latania? Chaos ulokował się w mojej głowie, a umysł oddał mu się bezgranicznie. Głowa pęka a serce się łamie. Chociaż trudno złamać coś co nie istnieje. Nieużywane organy w walce zanikają bezpowrotnie. Moje dłonie są zimne z braku dotyku. Powietrze znów śmierdzi samotnością, smutkiem i wewnętrznym rozedrganiem. Czy ja chce wciąż walczyć? Mam ochotę pójść na łatwiznę i się poddać. Wszyscy widzą we mnie silną osobę, szkoda że taka nie jestem na prawdę.Gubię się we własnych słowach i wyobrażeniach.


Wszystko zaczęło się siedem albo osiem lat temu. Nie pamiętam dokładnie bo czas jest pojęciem względnym. Dla jednych chwile płynął szybciej dla innych wolniej. Ja mam wrażenie, że od tego czasu minęły całe lata świetlne. W końcu zmieniło się tak wiele, niekoniecznie na lepsze ale to temat na inne rozważania. Chciałabym cofnąć czas i nadal być małym dzieckiem, które lubi wiedzieć więcej niż powinno. Zadawać pytania i nie dostawać na wszystkie odpowiedzi słysząc, że jestem za mała. Wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze, a perspektywa bycia dorosłym wydawała się fajna. Bycie coraz starszym ( w pewnych przypadkach i dojrzalszym) to ciągłe podejmowanie trudnych decyzji, które mają mieć wpływ na nasze dalsze losy.

Ciemnooka dziewczyna wątłymi palcami gryzmoli oś w pamiętniku. W rzeczywistości to tylko gruby zeszyt ze słodkimi pieskami, który jest jej największym skarbem. Maluje kolejny wiersz z którego jest bardzo dumna. W końcu nie każdy dzieciak to potrafi, to czyni ją w pewnym stopniu wyjątkową,przynajmniej wtedy tak myślała. Czuła się piękna wewnętrznie. Chciała być artystą i malować łowami. Chciała by to co piszę dawało ludziom radość i formowało na ich twarzach szczere uśmiechy. Jak bardzo się pomyliła? To pozostawiam do waszej oceny. Kurczowo ściskając palcami długopis, mruży oczy niczym kot, uważając by nie wyjść za zbawienne linie ograniczające początek i koniec jej poczynań. Tutaj granice istnieją tylko w jej głowie, jednak łatwo wyjść za linie. Trzeba wybierać między tym co łatwe a tym co odpowiednie. Jej słowa jak słońce, rozświetlają nasze nieba. W końcu każdy żyje pod innym. Swoje ubogie w treść, ale bogate w szczerość słowa dedykuje przyjaciołom, których jak myśli ma wielu i rodzinie.


Cztery lata temu. Ta sama dziewczyna zamyka z hukiem zeszyt odrzucając go jak najdalej od siebie. To co kiedyś było dobre teraz ją rani. To co kiedyś było poprawne teraz jest nie do przyjęcia. Razi ją w oczy ta wewnętrzna brzydota, która daleka jest od czystej estetyki. Czuję odrazę, zniesmaczenie. Odbierzcie szaleńcowi długopis zanim dojdzie do kolejnej rewolucji. Tutaj z luf pistoletów wyrastają barwne kwiaty. Zostawia swoje demony daleko w tyle. Biegnąc jak najszybciej potyka się o wysokie poprzeczki, które stawiają przed nią inni. Chce uciec od tego wszystkiego i od samej siebie. Zagubić swoją osobowość i wrócić do prostoty.Jej słowa stały się jej przekleństwem, którego piętno odbija się na jej wyobraźni. Myśli okazały się zgubnym mechanizmem prowadzącym w kierunku destrukcji w najczystszej postaci. W środku niej dochodzi do kolejnych wojen, których toczenie zbyt wiele wysiłku ją kosztuję. Rzuca to wszystko, mocno i dokładnie, żeby rozbiło się na kawałki. W końcu według nich nie nadaje się do niczego. Pewnie mają racje. Kolejne światełko zgasło, kolejna smutna i niespełniona dusza do kolekcji. Złamane,porzucone,zagubione ja. Gdzie jesteś moja droga? Wróć do mnie proszę, będę czekać ze spuszczoną głową. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 21, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

past present futureWhere stories live. Discover now