🎬 wszystkie bezsenne noce 🎬

6.1K 721 120
                                    

   Kiedy się obudził, było jeszcze ciemno i cicho

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Kiedy się obudził, było jeszcze ciemno i cicho. Na ulicach nie jeździły żadne auta, latarnie dawno zgasły i jedynym źródłem światła stał się wielki, blady księżyc. Pod maską ciemności, każda rzecz w pokoju została spowita cieniem. Przedmioty przypominały bestie czyhające na to, aż chłopak opuści łóżko. Miały powykręcane ręce, straszne spojrzenia i lśniące odcienie szarości oraz czerni. Tykanie zegara stawało się coraz głośniejsze i chwilę później było najbardziej irytującym dźwiękiem, jaki Oikawa mógł sobie wyobrazić. Nie potrafił przestać słyszeć odgłosów, a wkrótce doszły jeszcze inne — skrzypienie i pstrykanie, jakby ktoś zapalał lampę. Szarpnął swoje idealnie przystrzyżone, brązowe włosy, które opadły na poduszkę, rozsypując się jak płatki śniegu. Wstrząsnął nim dreszcz zimna, w pokoju panowały niskie temperatury, a kaloryfer zdawał się nie działać. Zaczął być rozdrażniony bardziej niż zwykle, bo już pół godziny wiercił się na materacu, patrzył w sufit i starał się spowrotem pójść spać. Kilka razy podniósł się na łokciach z zamiarem wstania, ale ból w klatce piersiowej roznosił się po całym ciele i skutecznie uniemożliwiał mu poruszenie się. Jęknął cicho, podwinął koszulkę i dotknął się w biodra, jakby sprawdzając czy powierzchnia cielesna nie została naruszona. Każda jego część była na właściwym miejscu, choć Oikawa czuł się rozbity, jak porcelanowa filiżanka. Pomasował czoło, bez większego powodu, gdyż nie odczuwał bólów głowy. Piekły go oczy, które, mimo że przyzwyczaiły się do ciemności, potrzebowały zamknąć się i odpocząć w spokoju. Zwykle po nocnych przebudzeniach szybko udawało mu się zasnąć z powrotem, ale tym razem czas dłużył się niemiłosiernie i powoli tracił nadzieję na spokojny sen. Chłopak uwielbiał wieczory, gdy spokojna atmosfera otulała jego ciało, jak miękka piana lub ciepły koc. Noce jednak traktował z pewnym dystansem, gdyż to właśnie wtedy jego najmroczniejsze części wychodziły na wierzch, przypominając mu o zepsuciu, jakie reprezentował. Tooru zacisnął szczękę, przypominając sobie wszystkie mecze, które ostatnio zdarzyło mu się grać. W myślach przelatywały mu wspomnienia każdego rozegrania. Niemal czuł na sobie spojrzenia ludzi, pot na ciele i delikatny materiał piłki, muskający jego dłonie niczym płatki kwiatów. Zadrżał, myśląc o nieudanych rozegraniach, które, mimo wszystko, udawało się zwykle uratować. Pomyślał o meczach, jakie przegrał i zapiekły go policzki z rozdrażnienia. Widział zawiedzione spojrzenia obserwujących, swojej drużyny i niemal słyszał wesołe okrzyki przeciwnego zespołu. Patrzył jak Kageyama wspina się na sam szczyt swoich umiejętności i rozpierała go irytacja równa tej, którą czuł, gdy chodzili do tego samego gimnazjum. Wiedział, że chłopak posiada niespotykany talent i szybko go prześcignie, jeśli znajdzie kogoś, kto pomoże mu wykorzystać swój potencjał. Denerwował się, bo, pomimo licznych treningów, nie osiągał zadowalających rezultatów i ciągle był gdzieś z tyłu. Poczuł się jak niepotrzebny zawodnik na boisku, który gra na szkodę swojej drużyny. Zabolało, gdy Ushijima powiedział, że zmarnował czas, będąc w Aobie Johsai. Miał tam przyjaciół, ludzi, którzy naprawdę coś dla niego znaczyli. Nie żałował żadnej chwili, którą im poświęcił jako ich kapitan i był zły, że ktoś uważa, że powinien. Poświęcił siatkówce wszystko, co wydawało mu się najważniejsze. Nie miał życia towarzyskiego, każdą chwilę oddawał na treningi, aż doprowadził się do kontuzji, która wzbudziła w nim jeszcze większą irytację. Nie potrzebował troski innych, dawał sobie radę, nawet jeśli ktoś twierdził inaczej. Oikawa chciał tylko wygrać, być z siebie dumnym, choć raz naprawdę poczuć, że jest coś wart.

   Tylko jedna osoba naprawdę potrafiła sprawić, że Oikawa stawał się najlepszą wersją siebie. Wyciągał z niego wszystko, co najbardziej wartościowe i chciał, żeby się rozwijał. Chłopak potrzebował akceptacji i pomocy, kogoś, kto naprawi to, czego on nie potrafił sprostować. Tylko jedna osoba naprawdę mogła go poznać, wkroczyć w jego umysł, zawładnąć nim. Pomimo że za każdym razem wywracał oczami, gdy się o niego martwił, doceniał to, jak nikt inny. Nie umiał prosić o pomoc, nie chciał, żeby ludzie się nim przejmowali. W końcu zawsze to on błyszczał najjaśniej, był niepokonany i silny. Szkoda, że sam nie potrafił w to uwierzyć. Tylko jedna osoba naprawdę, patrząc w jego oczy, widziała ból dnia codziennego, zmęczenie i irytację. Dotykając jego dłoni, czuł miękkość skóry i szorstkie opuszki palców, które muskały piłkę, jak największy skarb. Widział jego prawdziwy uśmiech, roześmiane źrenice, okrągłe biodra i zarumienione policzki. Nawet łzy Oikawy błyszczały dla niego, jak piękne gwiazdy na granatowym niebie. Lśniące punkciki spływały teraz niczym małe wodospady, smakowały słono, jakby porażki w wodnistej postaci. Tylko Iwaizumi naprawdę był dla Oikawy wszystkim.

— Iwa-chan — mruknął cicho Oikawa, odwracając się do chłopaka.

   Iwaizumi spał mocnym snem, miał zmarszczone brwi i, według Oikawy, wyglądał absolutnie idealnie. Nie lubił kiedy się o niego martwił i starał się nie dawać mu do tego powodów, ale zdawało się, że po prostu przyciągał do siebie problemy. Miał lekko rozchylone usta, wąskie i zaróżowione, jakby nie mógł przestać ich przygryzać. Włosy opadały mu na czoło, układając się niczym trawa na polanie w bezwietrzny dzień. Oikawa podniósł się lekko na łokciach, oparł o ścianę i patrzył jak najważniejsza dla niego osoba śpi spokojnym snem. Przygryzł wargę, i przejechał dłonią po jego miękkich, czarnych włosach. Chłopak oddychał cicho, zdawał się nie czuć dotyku Oikawy, jakby wcale go tam nie było. Przykrył go szczelniej, naciągając kołdrę po samą jego szyję. Umięśnione ramiona zniknęły za wzorzystym materiałem. Szatyn westchnął cicho, opuszkami palców gładząc ciepły policzek atakującego.

— Hajime — mruknął prawie niedosłyszalnie i zarumienił się na dźwięk imienia chłopaka.

— Czemu nie śpisz?

   Oikawa rozchylił usta, gdy powieki Iwaizumiego się otworzyły, ukazując błyszczące, brązowe źrenice. Poruszył się niespokojnie, czując na sobie przeszywające spojrzenie. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł zaspane oczy. Spojrzał na zegarek, który wskazywał czwartą rano. Ziewnął cicho i wrócił spojrzeniem na ciało Oikawy, które zadrżało.

— Co jest? — zapytał głosem miękkim, delikatnym i ciepłym, takim, jakie Oikawę wprowadzało w lubieżne otępienie.

— Nie mogę spać — przyznał cicho, jakby kurcząc się z niemego poczucia winy.

   Iwaizumi westchnął, odrzucając włosy do tyłu. Przyciągnął do siebie chłopaka, zamykając go szczelnie w swoim większym, ciepłym ciele. Oikawa zamknął oczy, zadrżał i zachciało mu się płakać, bo gdzieś podświadomie czuł, że wcale na to nie zasługuje. Brunet ułożył się wygodnie na poduszce, leżąc bokiem, przycisnął do swojej klatki piersiowej Oikawę i otulił ich kołdrą. Ścisnął delikatnie drobne ciało chłopaka i pocałował go w szyję.

— Dla mnie jesteś najlepszy — mruknął cicho przy jego uchu, sprawiając, że Oikawa się zarumienił.

   Tylko Iwaizumi wiedział, jakie koszmary nawiedzały Oikawę we wszystkie bezsenne noce i jak sobie z nimi poradzić.

✔Niespokojna noc | iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz