~Prolog~

36 2 1
                                    

Biegł szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Nogi prowadziły go przez gęste krzaki i poskręcane niemal nagie gałęzie, w rytm bicia rozszalałego serca. Co chwila na jego twarzy i dłoniach pojawiały się świeże zadrapania, z których powoli zaczynała wyciekać gęsta, czerwona ciecz. Ignorując to brnął dalej przez leśną gęstwinę, potykając się co kilka kroków. Nie mógł się zatrzymać, nie teraz, gdy był już prawie u celu.

Las wypełnił się krzykiem, panicznym niemal zwierzęcym wrzaskiem śmiertelnie przerażonego człowieka. Chłopak nigdy wcześniej nie słyszał czegoś takiego. Nagle poczuł, że zahacza o coś stopą, po czym stracił panowanie nad kończynami. Runął w ściółkę, staczając się z niewielkiego wzgórza i obijając o wystające korzenie. Przed oczami migały mu to drzewa, to ziemia, to znów drzewa. Drzewa, niebo, ziemia, księżyc, drzewa, ziemia, ziemia, niebo, piekło, czyściec, ziemia. W pewnym momencie usłyszał ciche chrupnięcie w lewym boku, a chwilę potem zatrzymał się na pokaźnej sośnie, nie mogąc złapać tchu. Gdy w końcu udało mu się wciągnąć powietrze, zajęczał żałośnie i z wielkim trudem wstał, opierając się o drzewo. Oślepiło go nagłe światło,  przypominające to dobywające się żarówek montowanych zwykle na ganku. Poczuł ukłucie dziwnego niepokoju. Czym prędzej podążył  w tamtym kierunku, co jakiś czas oglądając się za siebie. 

Lekko kulejąc i trzymając się za obolałe żebra dotarł przed dobrze mu znany stary dom, który przez późną porę i oświetlający go błękitny księżyc, wyglądał przerażająco. Wielkie, staroświeckie okna wydawały się obserwować bladą, zmęczoną twarz chłopaka, a przez otwarte na oścież drzwi, niczym z piekielnych czeluści, zionęło pomarańczowo-żółte światło, które mieszało się z mocnym niebieskim oświetleniem, zamontowanym na ganku. Czując nagły przypływ adrenaliny wbiegł do środka, zostawiając ślady z błota na wypolerowanej podłodze. Rozejrzał się po rozległym, niegdyś idealnie wysprzątanym salonie. Jego uwagę przykuła spora plama brunatnej cieczy, wsiąkającej powoli w szary, puchaty dywan. Na środku plamy leżała, jakby pogrążona w groteskowym śnie szczupła, jasnowłosa kobieta. Chłopak szybko odwrócił wzrok, zginając się wpół, w niekontrolowanym odruchu. Niespodziewany, tępy ból z tyłu głowy sprawił, iż ciemnowłosy osunął się na kolana, mocno zaciskając powieki.

 Wtem ponownie usłyszał krzyk, jednak tym razem głos należał do kobiety. Odwrócił głowę w kierunku źródła dźwięku, lecz udało mu się dostrzec tylko zamazany kształt. Runął twarzą wprost do ciemnej kałuży. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 28, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

OdpustowoWhere stories live. Discover now