be gay, do crime

425 52 155
                                    


W życiu nie pomyślałby, że kopanie w zimie będzie takie uciążliwe. A mógłby, rzeczywiście, pomyśleć zanim przyjechał do lasu z całym ekwipunkiem. Co prawda nie było śniegu, nie było nawet ujemnej temperatury, jednak ziemia nie chciała współpracować z jego łopatą. Dodatkowo baterie powoli siadały w jego latarce czołowej i Kylo Ren żałował, że nie zaczekał z morderstwem do wiosny. Ciężko sapiąc, wyrzucał ziemię z całkiem pojemnego już dołu, który ciągle jednak był za płytki. Musiał mieć koło dwóch metrów, żeby zwierzęta leśne go nie rozkopały.

Kylo z jękiem zmęczenia wyprostował plecy i wbił łopatę w ziemię. W tej samej chwili usłyszał szelest kroków. Obrócił się gwałtownie.

Z pomiędzy drzew wyłonił się inny mężczyzna z latarką, oślepiając Kylo.

- Typie, nie po oczach – warknął w jego stronę i pomyślał: „Kurwa mać, skąd on się tu wziął? Gliny, tak szybko?"

- Ach, wybacz – odpowiedział, wyraźnie speszony i opuścił latarkę niżej, oświetlając w zamian półmetrowy dół i czarne worki leżące obok.

„Jeszcze lepiej."

Nieznany mężczyzna teraz wodził latarką z dołu na Kylo i z powrotem.

- Czy ty...?

- Świetna dedukcja. Skoroś taki mądry, to myślę, że doskonale rozumiesz, że muszę cię teraz zabić – powiedział Kylo, zaciągając rękawiczki i biorąc łopatę do rąk. „I jeszcze dół muszę głębszy kopać, zajebiście."

Obcy cofnął się o krok.

- Nie, nie, nie, czekaj, nikomu nie doniosę, ja tu w tej samej sprawie – tłumaczył się pośpiesznie, sięgając przy okazji do kieszeni.

Kylo, ciągle trzymając łopatę, teraz uważniej przyjrzał się przybyszowi. Na ramieniu niósł torbę, obok niego leżał wór, w drugiej ręce trzymał latarkę.

Miał też czarny płaszcz, rude włosy i Kylo przez ułamek sekundy pomyślał, że jest nawet przystojny, ale zaraz po tym uznał, że to dziwne spostrzeżenie w danych okolicznościach.

- W tej samej sprawie? ­– Kylo miał niemały problem ze zrozumieniem sytuacji. Czy może to jakiś absurdalny sen i tak naprawdę dalej siedzi w biurze, śpi na klawiaturze, a gdy za moment ten obcy rudy przystojniak dźgnie go w aortę, on obudzi się gwałtownie i odkryje, że na twarzy znów odbiły mu się klawisze.

- No, wiesz. – Nieznajomy próbował pokazać zakopywanie ciała za pomocą gestów i mimiki twarzy, i Kylo był pod wrażeniem, że mu się to udało.

Ale nie dziwił mu się – jemu też brakowało słów do opisania tego, co tu się właśnie odbywało.

Stali chwilę w niezręcznej ciszy, na tyle niezręcznej, w jakiej stać może tylko dwóch morderców.

- To ja sobie pójdę tam obok – stwierdził w końcu nieznajomy i jak gdyby nigdy nic, odszedł kilka drzew dalej.

Kylo obserwował, jak rudy mężczyzna wyjmuje z torby saperkę, składa ją i wbija w ziemię, ubiera skórzane rękawiczki.

Rudy zaczął kopać z równie wielkim trudem, co Kylo na początku. Teraz dało się słyszeć westchnienia i stękanie nowego kopacza, szelesty z głębi lasu, nocne ptaki. Kylo nie chciał być jakiś gorszy, więc też zabrał się za swój dół.

***

Doły zaczęły się pogłębiać, obaj mordercy-kopacze dyszeli ciężko i z trudem przerzucali kolejne łopaty ziemi. Morderstwo to wcale nie była taka łatwa sprawa, jak to pokazują filmy. Kylo pomyślał, że następnym razem musi znaleźć jakiś mniej wymagający sposób. Może jakiś kwas.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 14, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zwłok naszych wina // KyluxWhere stories live. Discover now