make me cry

374 72 59
                                    

  Gdybym mogła teraz płakać, płakałabym. Nie ze smutku, nie ze szczęścia, nawet nie ze śmiechu. Płakałabym z bezsilności, a taki płacz jest według mnie najgorszą odmianą płaczu. Wtedy już wiesz, że nic nie możesz, nic nie znaczysz, równie dobrze mógłbyś nie istnieć. Kiedy płaczesz z bezsilności, to zdajesz sobie sprawę z małości swojej egzystencji, z tych wszystkich rzeczy, które mogłyby pójść lepiej, gdyby cię nie było. I to właśnie teraz czuję.

  Nie pamiętam zbyt wiele z okresu wczesnego dzieciństwa. Mam tylko małe urywki, które pozwalają mi myśleć, że naprawdę kiedykolwiek miałam dzieciństwo. Pamiętam widok białej hali, w której wszystko się ruszało, nieprzeniknioną ciemność, w której czułam chłód obcych w pobliżu. Potem trafiłam do wielkiego budynku przy ulicy Różanej. Nigdy nie dziwiło mnie, dlaczego ulica ta nazywana była Różaną, w powietrzu zawsze unosił się lekki aromat świeżo ściętych róż.

  Nienawidziłam tego miejsca z całego serca, którego zapewne nie mam. Całymi dniami siedziałam w jednym miejscu, wgapiając się ślepo w sztucznie oświetlaną alejkę, do której nikt nigdy nie zaglądał. Nikogo nie interesował dział z rupieciami, więc każdy ruch w uliczce był dla mnie czymś nowym.

  Był jeden taki dzień, kiedy do alejki zawitały dwie osoby. Były to dwie kobiety, dość młode, o delikatnych rysach i fantazyjnie upiętych włosach. Obie miały kwieciste sukienki i cichutko o czymś rozmawiały. Wtedy jedna spojrzała na mnie, zatrzymała się na chwilę i podeszła. Wzięła mnie w swoje smukłe dłonie. Pachniała goździkami i imbirem.

  Zabrała mnie wtedy ze sobą. Jej koleżanka kwestionowała jej wybór, ale ona cały czas powtarzała mi, żebym nie przejmowała się, bo jestem przecież zbyt piękna, aby się przejmować. Jej uśmiech był ciepły, jakby naprawdę uśmiechała się do drugiego człowieka, a nie do pustej wydmuszki.

  Trafiłam potem do jej domu. On też pachniał goździkami i imbirem, choć zapach ten był o wiele mniej subtelny. Ściany zdobiły kwiaty i obrazy, obrazy i kwiaty. Ciepło dębowych mebli idealnie komponowało się z płóciennymi zasłonami, a wielka, czerwona kanapa dodawała uroku całości.

  Postawiła mnie w szklanej gablotce i powiedziała, że od dziś będzie to mój nowy dom. Chciała, żebym stamtąd nie wychodziła, ale czasami, gdy byłyśmy tylko my dwie, wyjmowała mnie i podawała gorącą czekoladę. Ciepło jej satynowych dłoni ogrzewało mnie od zewnątrz, a czekolada sprawiała, że nie czułam się pusta. Czekolada była naszą ucieczką od rzeczywistości, wspólnym dobrem, które dzieliłyśmy. To jedyna rzecz, której mi teraz brak.

  Kilka razy do domu przyszła jej przyjaciółka, której opiniami miałam się nie przejmować, ale w pewnym momencie po prostu przestała. Zastąpiło ją kilkoro chłopców, którzy pojawiali się i znikali. Ostatni z nich został jednak na dłużej i czasem nawet przychodził napić się czegoś ciepłego. Zawsze prosił o herbatę.

  Czas mijał bardzo szybko, kiedy siedziałam w szklanej gablotce. Jej gładkie, satynowe dłonie przestawały być już gładkie i satynowe, ale ich ciepło wciąż przywracało mi poczucie bezpieczeństwa. Jej twarz również się zmieniała, choć dla mnie zawsze pozostawała taka sama. Jej uśmiech, dotyk jej dłoni, ciepłe słowa, gorąca czekolada i goździkowo-imbirowy zapach, to wystarczało, abym znów czuła się pełna.

  Pewnego razu odeszła, a ja nigdy więcej nie widziałam jej na oczy. Zostawiła dom, zostawiła życie, zostawiła mnie. Zostawiła nasze wieczory przy czekoladzie, zostawiła pasjansa, zostawiła czytane na głos książki, zostawiła kwiaty i obrazy, obrazy i kwiaty, zostawiła gablotkę. Zostawiła wszystko, a ja zostałam sama. Samiusieńka, pośród czterech, ciepłych, pachnących goździkami i imbirem ścian. Wtedy po raz pierwszy chciałam płakać z bezsilności, ale nie mogłam. Nie wiedziałam, czemu zostawiła to, co tak obie kochałyśmy, lecz wiedziałam, że nie mogę nic zrobić. Nie mogę wyruszyć na jej poszukiwania, posłuchać jej głosu, pozwolić jej wypić ostatniej porcji czekolady, a potem uciec w stronę zachodzącego słońca. Dlatego chciałam płakać, ale tego też nie mogłam. Byłam bezsilna.

make me cry ➔ opowiadanieWhere stories live. Discover now