Masz dla kogo żyć

489 39 28
                                    

Tego dnia nie było słońca. Było pochmurnie, zimno i wietrznie.

Ten właśnie wiatr owiewał twarz wysokiego, niebieskookiego Litwina na siłę wpychając mu jego długie, brązowe pasma włosów do oczu. Chłopak odgarnął je dłonią i zrobił niewielki krok do przodu. Spojrzał w dół. Doskonale wiedział, co tam zobaczy. Ruchliwą ulicę w centrum Warszawy, po której poruszały się samochody, a z jej obu stron chodniki. Stąd ludzie wyglądali jak mrówki. Na dole każdego z budynków, jakie widział Tolys, znajdowała się restauracja lub sklep. Co chwilę wchodziły i wychodziły z nich różne osoby. Pomyślał wtedy: "Oni wszyscy też mają własne życie, problemy, rodzinę, przyjaciół... A ja? Mnie już nic nie zostało. Mogę to rozwiązać tylko w jeden sposób".

Litwa wszedł na murek oddzielający go wcześniej od przepaści i wziął głęboki wdech. Stał na dachu jednego z wieżowców, z zamiarem... No właśnie czego? Czy personifikacja państwa w ogóle może zginąć? Nie umrze, dopóki ktoś będzie o niej pamiętał.

Szykował się do zrobienia ostatniego kroku w swoim życiu, kiedy nagle usłyszał ciche skrzypienie dawno nie naoliwianych drzwi, prowadzących na dach. Obrócił głowę o 90 stopni. Spostrzegł jakąś postać, stojącą parę metrów za nim. Odwrócił się, a jego ręka spoczęła na nożu, który miał przypięty do paska. Zastygł, gdy zorientował się, kim jest osoba, którą widzi.

Niewysoki blondyn wyciągał rękę w jego stronę, a na jego twarzy malowało się przerażenie i smutek. Był to Polska lub jak kto woli - Feliks Łukasiewicz - dawny przyjaciel Litwy. Podszedł bliżej. Tolys spuścił ręce wzdłuż ciała i spojrzał w dół. Nie miał siły, ani nawet ochoty patrzeć Polakowi w oczy. Bał się, że po tych wszystkich latach, które spędził u Rosji, jego więź z przyjacielem już nie będzie taka sama. Mimo wszystko zdobył się na odwagę i skierował swój wzrok na chłopaka. Jego zielone oczy już nie były tak jasne jak kiedyś. Były przygaszone i można było wyczytać z nich cierpienie. Złote włosy, wyglądające niegdyś jak zborze, które przyjaciele wspólnie sadzili i później zbierali, ściemniały i straciły swój dawny blask. Cała sylwetka Polaka wydała mu się wątła i wręcz pozbawiona życia.

Feliks podniósł głowę i zrobił błagalną minę, przepełnioną żalem.

- Proszę... - powiedział ledwie słyszalnie. - Nie rób tego...

- Ty mnie nie zrozumiesz - odpowiedział brunet z obojętnym wyrazem twarzy. - Moje życie straciło sens. Odkąd wróciłem od Rosji, który bił mnie i wykorzystywał, ani razu nie zaznałem prawdziwego szczęścia. Nic już mnie nie bawi. Nie jestem w stanie nawet zmusić się, aby się uśmiechnąć. Nie mam po co żyć.

- Oczywiście, że masz po co żyć! - zaprotestował Polska. - Na pewno da się jeszcze wszystko naprawić. Możesz to zrobić. Możemy to zrobić razem.

- Nie - powiedział twardo Litwa. - Nie możemy. Nie da się już nic zrobić. Wybacz Feliks, żegnaj.

Mówiąc to, Tolys odwrócił się z powrotem i stanął tyłem do blondyna. W momencie, w którym miał skoczyć, poczuł, że ktoś łapie go za przedramię i odciąga od przepaści.

- Nie pozwolę ci się zabić! - rzekł stanowczo Feliks. - Przecież masz po co żyć! Masz tylu wspaniałych przyjaciół.

- To już nie są moi przyjaciele - odpowiedział niebieskooki spuszczając głowę w dół, tak, że włosy zupełnie mu ją zasłoniły, a stary kompan nie mógł dostrzec łez zbierających się w kącikach jego oczu.

- Litwo... Liciu, o czym ty mówisz? - zapytał zaniepokojony Polak. - Jasne, że są twoimi przyjaciółmi. Przecież masz ich tak wielu: Eduard, Raivis, Elizabeta, Jakub, Radmila... - zaczął wymieniać. - Masz mnie!...

Tolys spojrzał na Feliksa z załzawionymi oczami. Ten, ku jego zaskoczeniu, czule go objął.

- Wiem, że Ivan dotkliwie cię ranił i kazał ci dla siebie pracować, ale te czasy minęły i nigdy, przenigdy nie pozwolę, abyś przez kogoś cierpiał.

Powiedziawszy to odsunął się od niego i swoją dłonią wytarł jego szkliste jak tafla jeziora w rosyjskiej tundrze zimą łzy. Przyłożył swoje czoło do jego czoła i zamknął oczy. Czuł nierówny oddech przyjaciela spowodowany cichym szlochem. Objął go jeszcze raz i szepnął mu do ucha: "Kocham cię Liciu, w najbardziej heteroseksualny sposób jaki istnieje, ale pomimo wszystko to i tak jest miłość. Nasza miłość...". Skończywszy mówić, pocałował go w policzek.

Kiedy skończyli się przytulać Polska zaproponował pójście w ich kiedyś ulubione miejsce. Oczywiście Litwa się zgodził. Jeszcze tego samego dnia na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, spowodowany towarzystwem Feliksa.

Udało im się odnowić ich już lekko straconą więź. Cieszyli się z tego, że znów mogą być razem i nikt im w tym nie przeszkadza. Ich przyjaźń trwa aż do teraz i oboje mają nadzieję, że nigdy nie zostanie zerwana.

______________________________________

Obejrzyj video w mediach ⬆

~~

Masz dla kogo żyć | Hetalia LietPol [ONE SHOT]Where stories live. Discover now