Rozdział 1.

3 1 0
                                    

Prawda,
koń to tylko koń,
ale te wielkie,masywne lecz czułe zwierze jest gotowe oddać nam swoję
skrzydła tylko po to
żebyśmy mogli
polecieć.

Światło migało na dworze przedostając się przez gąszcz drzew po to żeby wpaść do pokojów na pierwszym piętrze i nieustannie świecić w oczy domownikom.A raczej domownikowi.
W środku mieszkała 9 letnia dziewczynka której rodzice na rok wyjechali za granicę żeby później wrócić na Borze Narodzenie i znów wyjechać.
Dziewczynka miała brązowe,trochę wypłowiałe od farbowania włosy,piwne oczy i okulary,które były prawię wielkości jej twarzy.
Dzień temu wybiły dla niej wakacje.Właśnie tego dnia postanowiła że zrobi to co zawsze chciała.Rodzice zostawili ją z ogromną ilością pieniędzy więc czemu by nie?
Dokładnie chciała kupić konia.Była dość niska,ale chciała brać udział w crossie.
Nie lubiła rywalizacji ale była to jej ulubiona dyscyplina jeździecka.
Zdecydowała się więc na kucyka o imieniu,Buddy.
Kiedy wstała poszła od razu do toalety przebrać się i umyć zęby.Po wykonaniu tych czynności poszła na dół zrobić sobie śniadanie,dokładnie żeby służba jej zrobiła , ponieważ bardzo się śpieszyła.Na śniadanie zjadła dwie kanapki z dżemem popijając to sokiem pomarańczowym.Potem wsiadła do samochodu i pojechała do stajni „Zielony Przesmyk" gdzie miała załatwić sprawy z boksem,wyżywieniem i podobnymi rzeczami dla kucyka który niedługo miał być jej.Po załatwieniu boksu pojechała razem z służbą do srajni „Złoty Płomyk" gdzie był kucyk.
Pani Campbell-Dora.
Dora-Tak Pani Campbell?
Pani Campbell-Jesteś pewna że tego kucyka chcesz?
Dora-Tak proszę pani,jestem pewna,tak myśle.
Pani Campbell-A masz wszystkie rzeczy dla niego?
Dora-Tak,jeszcze sprawdzę.
Dora-A więc tak,mam:
-ochraniacze transportowe
-siano w przyczepie
-kantar
-uwiąz
Dora-To chyba wszystko.
Pani Campbell-A ochraniacze transportowe są dobrego rozmiaru?
Dora-O Nie!-powiedziała prawię nie wrzeszcząc.
Dora-Są full...
Pani Cambell-Możemy zatrzymać się w jakimś sklepie i...
Dora-Nie trzeba , wszystko zobaczymy,dokładnie to nie umówiłam się że napewno jego kupię więc jest okej.
Pani Campbell-Dobrze,jestem pewna że wiesz co robić Doro.-ostatnie słowo mówiąc z lekkim naciskiem i kończąc rozmowę.Kiedy wreszcie kiedy dojechały na miejsce Dora zaczęła się przyglądać wszystkim koniom z bliska.Lecz największą uwagę Dory skupiła klacz stojąca sama w boksie.Podeszła do jej boksu a klacz odrazu się obróciła i zaczęła ją wąchać.Dora lekko się zaśmiała a kiedy klacz przestała przeczytała napis na tabliczce,a brzmiał on tak:
Baby Of Sun
Klacz Clysdale
26.06.2010
1.95cm
KONTUZJOWANA
Dziewczynka popatrzyła na ostatnie słowo i na klacz.Nie mogła kupić kontuzjowanego konia bo nieopłacało się to jej.Co się opłaca a co nie nauczył ją ojciec a matka,oprócz bycia dziewczynką,nic.Lecz i tak kochała całym sercem swoich rodziców.Dziewczynka wpatrywała się w kontuzjowaną nogę klaczy jak w zapadający się górę.
Powiedziała:
Dora-Wyleczę ją.
Pani Campbell uważała Dorę za odpowiedzialną i poważną dziewczynkę.
Aż za poważną.Lecz nie wiedziała w jaki sposób miała ją wyleczyć.Lecz , służba nie grużba,była tylko służącą na dworze Middleapple więc nie miała nic do powiedzenia.A więc przytaknęła szybko i zaskakująco ochoczo.Też kiedyś miała konia,nazywał się Young Kid.Ale nie był to czas na takie typu myśli.Jest tu i teraz.
Dora-Może Pani powiedzieć właścicielowi stajni że zdecydowaliśmy się na nią i załatwić wszystkie interesy,poproszę.
Pani Campbell-Dobrze.
Pani Campbell poszła w jak najszybszym tępie do biura właściciela a Dora została z klaczą.
Dora-Hey,zaraz weźmiemy cię do innego domku i będziemy się bawić,skakać,śmuać się ale w między czasie wyleczymy cię.-mówiąc ostatnie słowo z lekkim naciskiem zamykając swoją bladą i troszeczkę pulchną buzię.
Klacz odparskneła tylko z czułością i zjadła marchewkę którą Dora podsunęła pod pysk klaczy.Kiedy Dora popatrzyła w głąb boksu zauważyła że boks nie był sprzątany od dość dawna i belę siana,z czego można było wywnioskować dlaczego klacz ma nadwagę.Klacz miała piękne rybie oczy,gniadą sierść i skarpetki na nogach idealnie komponujące się z ogromną latarnią na łbie.Była sama w stajni,sama a mimo to pocieszna i przyjazna...Kiedy Pani Campell przybiegła z paszportem i kantarem załatwszy wszystkie sprawy.Kiedy Dora,już w nowym,zielonym kantarze prowadziła ogromną klacz.Razem wyglądały słodko.-pomyślała Pani Campbell.


Podziękowania za przeczytanie
Rozdziału 1. od
Załogi Into A Reading Life~

Miłego Serfowania po książkach~❤️

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 26, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Angel With A KidWhere stories live. Discover now