↠ᴡᴇ sᴀᴠᴇᴅ ᴛʜᴇ ᴡᴏʀʟᴅ↞

463 51 55
                                    

ᴡɪᴛʜ ᴛʜᴇ ɢʟᴏʀʏ
ᴀɴᴅ ᴀʟʟ ᴏғ ɪᴛ's ᴄᴏɴsᴇǫᴜᴇɴᴄᴇs
ᴛʜᴇ ʀᴇᴀʟ ᴛᴇsᴛ ɪs ɴᴏᴛ ᴛʜᴇ ʙᴀᴛᴛʟᴇ
ʙᴜᴛ ᴛʜᴇ ᴀғᴛᴇʀᴍᴀᴛʜ
____________________________________

Ten dzień był wybitne ciężkim dniem dla Bruce'a. Obudzenie się z wyhulkowania po dwóch latach (koszmar!), podróż przez niejaki Odbyt Szatana, walka z boginią śmierci, siostrą Thora i władczynią Asgardu w jednym oraz danie w mordę ognistemu olbrzymowi uczyniły ten dzień niezapomnianym.

Bruce podniósł się z jękiem z niewygodnej pryczy na jednym z pokładów 'Statesmana'. Odrzucił koc i zapewne uśmiechnąłby się na widok słońca, gdyby jakieś słońce było. Lecieli nadal przez kosmos, mijali setki gwiazd, widzieli coś, czego dziewięćdziesiąt dziewięć i dziewięć dziesiątych procent ludzi na Ziemi nie widziało i nie zobaczy, ale jemu prawdę mówiąc to się już znudziło. Ileż można oglądać cuda, gdy się rozpaczliwie tęskni za przyjaciółmi: za Tonym, Natashą, Clintem, Steve'em, za chodzeniem po trawie ogrodu posiadłości Avengers i słuchaniem narzekania na temat zerowego szacunku boga piorunów do trawników. Nie można cieszyć się jedyną taką okazją, gdy jest się niemal samotnym.

Można było oszaleć, gdy przy każdym posiłku miało się obok siebie Lokiego i walkirię, zawzięcie usiłujących wepchnąć sobie noże do gardeł.

Przetarł oczy. Jego ścisły umysł musiał zmierzyć się z przerażającą rzeczywistością: leciał statkiem kosmicznym z dwójką bogów i mityczną walkirią oraz ich ludem po pokonaniu kolejnej bogini, wysadzeniu całego świata w powietrze. Cholera, za dużo tego. Zwyczajowo unikał alkoholu, ale teraz w zasadzie chętnie by się napił.

- Zielony? Wstałeś już? - Brunhilda załomotała w drzwi. - Nie wiem, która jest godzina, bo nie mam zegarka, ale Thor już wstał i tak jakby się rozwalił na tronie, a Loki stoi mu za plecami, więc pewnie go dźgnie, a tej dramy nie chcesz przegapić - powiedziała na jednym wydechu.

- Myślę, że teraz go nie dźgnie - zaoponował, wciągając koszulkę. - Chyba znowu się lubią. Nie wiem, kiedy widziałem go ostatnio, rzuciłem nim o ziemię.

- Na Odyna, aż szkoda, że mnie wtedy nie było - odparła podekscytowana, z dobrze słyszalną zazdrością w głosie. Dobiegł ich stłumiony pisk, niewątpliwie należący do świeżo upieczonego króla Asgardu. - Cholera, chyba go jednak dźgnął. Lecę zobaczyć! - Po tych słowach usłyszał tylko tupot wysokich butów kobiety, który i tak po chwili ucichł w głębi korytarza. Zrezygnowany dopiął spodnie, narzucił marynarkę i wywlókł się z kajuty.

Kierując się narzekaniem, rozbawionym głosem i damskim śmiechem dotarł do prowizorycznej 'sali tronowej', niedaleko której usytuowany był jego pokoik.

Thor trzymał się za bok, na palcach miał sączącą się krew, przy czym wyraźnie robił bratu wyrzuty. Brunet nie sprawiał wrażenia, jakby czegokolwiek żałował, tłumaczył się mętnie ze srebrzącym się dowodem zbrodni w dłoni i z uśmieszkiem na ustach, a walkiria uważała całą sytuację za świetny prank.

- Niech cię szlag, Loki! - zagrzmiał blondyn jednocześnie usiłujący zatrzymać krwotok. Krwotoczek właściwie. Sztylet był dobrze naostrzony.

- Wybacz, bracie - zaśmiał się wyżej wspomniany, nieszczerze rozkładając ramiona. - Mamy tu tak mało rozrywki, pomyślałem, że powrót do naszych chłopięcych zabaw...

- Dźgałeś mnie wtedy drewnianym mieczem, nie nożem! - Niski głos Thora poniósł się echem po sali, o tej godzinie jeszcze pustej.

WE SAVED THE WORLD. thorbruceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz