Bez Poczucia Winy

9 2 0
                                    

     Czekając na werdykt sądu pozwoliłem sobie znów na powrót myślami do tamtego dnia. Cały czas o tym myślałem i choć wiem, że nigdy nie powinienem był tego robić, dokonałem tego. Dumny z tego nie jestem ale chociaż mogę w końcu spokojnie spać. Od miesięcy cierpiałem na bezsenność, dręczyły mnie koszmary i poczucie winy, że nie mogłem nic zrobić. Ale jednak znalazł się sposób. Wystarczyło jedno jej słowo bym był gotów na to co się stało, nawet za cenę reszty mojego życia.

     -Co ty robisz? - zapytał mój adwokat, przerywając mi wspominanie. Niechętnie zwróciłem głowę w jego stronę i zadałem sobie jedno pytanie we własnych myślach – po co mi adwokat? Przyznałem się do popełnionego czynu. Po co mi ktoś, kto próbowałby mnie bronić przed zasłużoną karą? To trochę nielogiczne. -Trevor, może cię czekać dwanaście lat. Czemu nie prosiłeś o łagodny wymiar kary? - spytał ponownie zirytowany prawnik. Obojętnie przewróciłem oczami i skierowałem wzrok w stronę drzwi, za którymi kilkanaście sekund temu zniknął sędzia. -Trevor... - znów próbował zwrócić na siebie moją uwagę, ale nie chciałem już słuchać jaki to głupi byłem, że przyznałem się do winy. Zrobiłem to i koniec tematu. -Gdybyś współpracował choć trochę ze mną, dostałbyś maksymalnie sześć lat. To już o połowę krócej. I zostałaby kwestia dobrego sprawowania...

     -Zrobiłem to. - przerwałem mu w pół zdania -Zabiłem moją siostrę i nie żałuje tego. - mruknąłem bez zbędnych emocji.

     -Ale Trevor...

     -Nie. - znów wszedłem mu w słowo, tym razem ostrzej -Chciała tego i jej pomogłem. Nie mam czego żałować. Taka była jej wola i ją uszanowałem.

     Prawnik miał ponownie się odezwać ale przerwał mu dzwoniący telefon. Przeprosił i wyszedł z sali, zostawiając mnie w ławce, pilnowanego przez dwóch strażników i zakutego w kajdanki. I mając choć namiastkę spokoju, wróciłem tym razem na dobre myślami do nocy sprzed miesiąca...

miesiąc temu •

     Jak najciszej wszedłem do sali, zamykając za sobą delikatnie drzwi by jej nie obudzić. To pierwsza godzina od niemal tygodnia gdy spokojnie śpi. Doktor powiedział, że zwiększyli jej dawkę środków uśmierzających ból, bo nikt z personelu nie mógł już patrzeć spokojnie na cierpiącą katusze dziewczynę. Leżała w szpitalu od ponad miesiąca po wypadku, w którym straciła czucie od pasa w dół. Prawie cały czas zastanawiałem się jak silna musiała być, by znosić męczarnie spowodowane wypadkiem a także wyniszczającym ją rakiem. W dodatku obrażenia wewnętrzne nie pozwalały jej nawet na odrobinę snu. To wszystko skumulowane odbierało jej chęci do życia, czemu w żadnym stopniu się nie dziwiłem. Na jej miejscu popełniłbym bez wahania samobójstwo.

     Usiadłem bardzo cicho na krześle obok łóżka szpitalnego i oparłem łokcie o kolana, podpierając głowę na zaciśniętych pięściach. Bolało mnie cholernie to, że nie mogłem w żaden sposób jej pomóc, przejąć jej cierpienia. Gdybym mógł, z miejsca zamieniłbym się z nią. Tysiąc razy bardziej wolałbym znosić wszystkie bóle nowotworu i wypadku, niż cały czas patrzeć na jej cierpienie.

     Siedząc trzecią z kolei godzinę w jednej pozycji byłem zdziwiony, że tyle przespała. Zwykle gdy już udało jej się zasnąć, budziła się po niespełna godzinie z krzykiem bo ból nie dawał jej więcej czasu na odpoczynek. Im dłużej siedziałem przy niej, miałem wrażenie, że ten spokojny sen się kończy a ona zaraz nagle zerwie się z zawodzenie, i płaczem, co wywołałoby jak za każdym razem bolesny ścisk w moim sercu. Obwiniałem się za ten wypadek a byłem bezradny wobec jej obecnego cierpienia. Gdybym tylko mógł coś zrobić...

     Westchnąłem przeciągle ze wzrokiem utkwionym w jej wychudzonej twarzy, z prawie trupimi rysami niegdyś pięknej buzi, z której uśmiech nie schodził prawie wcale. Pamiętam ten uśmiech, te radosne oczy i cudowny melodyjny śmiech jakby to było wczoraj. A teraz... Uśmiech zniknął niemal całkowicie z jej spierzchniętych ust, oczy straciły wesołe płomienie i intensywność barwy, a jej śmiech słyszę teraz jedynie we wspomnieniach. A najgorsza jest w tym wszystkim świadomość, że to co było w niej najlepsze, przenikliwy i ciepły wzrok oraz zaraźliwa wesołość, nie wrócą już. Zniknęły na zawsze wraz z dniem wypadku, który skreślił jej wszystkie plany na przyszłość. I razem z tym przepadł mój spokojny sen i wróciły koszmary...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 18, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bez Poczucia WinyWhere stories live. Discover now