.

331 22 20
                                    

- Stary niedźwiedź mocno śpi... Stary niedźwiedź mocno śpi... - zaśpiewała cicho, patrząc się na mnie z nieukrywanym strachem — My go nie zbudzimy, bo się go boimy, jak się zbudzi, to nas zje...

Spojrzałam na nią. Moja mama była piękna. Długie, blond włosy opadały jej na ramiona. Idealnie komponowały się z jasnymi, niebieskimi oczami, głębokimi niczym wzburzone morze. Miała dopiero dwadzieścia pięć lat. Jak mnie urodziła, ledwo skończyła dziewiętnastkę. Mimo to na jej ślicznej twarzy zaczęły pojawiać się pierwsze zmarszczki. Ale to nic w porównaniu do siniaków. Mnóstwa siniaków. Próbowała je ukrywać pudrem, podkładem i innymi kosmetykami. Lecz nic nie pomagało. Rany i ślady uderzeń nigdy nie schodzą tak łatwo.

Uśmiechnęła się nerwowo i spojrzała na zegarek. Była dwudziesta pierwsza. Pora spania. Przykucnęła koło mojego niewielkiego łóżka, by mi zaśpiewać. Kochałam jej głos. Był taki piękny, melodyjny i spokojny. Ale kiedy niedaleko pojawiał się ojciec, wszystko się psuło. Radość i lekkość ustępowały miejsca smutkowi i złości.

- Stary niedźwiedź mocno śpi... Stary niedźwiedź mocno śpi... - kontynuowała jeszcze ciszej. Musiałam nachylić się do jej ust, by usłyszeć jej śpiew — My go nie zbudzimy, na palcach chodzimy, jak się zbudzi, to nas zje.

Nagle odgłosy chrapania z pokoju obok ustały. Obie wstrzymałyśmy oddech. Skrzypnięcie taniego łóżka, tupnięcie stóp uderzających o podłogę. I krzyk. Cholernie głośny krzyk.

- Tatuś już chyba wstał... Zajrzę do ciebie później, dobrze? - wyszeptała cicho, wstając.

Czułam, że zbiera mi się na płacz. Nienawidziłam go. Nienawidziłam go z całego serca. Od kiedy zabił babcię tamtej nocy... Straciłam jakiekolwiek pokłady miłości do tego skurwiela.

- Eliza, kurwo, pośpiesz dupę! - wydarł się na cały głos.

- Już, już idę. Proszę. Twoja kolacja. - odsapnęła mama.

Trzask łamanego talerza rozległ się echem po całym domu.

- Ty to gówno nazywasz jedzeniem? - wrzasnął.

Od dawna nie było aż źle... Widocznie znowu przesadził z alkoholem. Cholera.

- Przepraszam... Przepraszam... - krzyknęła przez łzy — Nie! Zostaw mnie!

Odgłos uderzenia batem zagłuszył jej słowa. Padła na podłogę, płacząc z bólu. Ojciec uderzył ją jeszcze kilka razy, coraz mocniej i mocniej. W końcu odrzucił narzędzie na podłogę i na odchodne mruknął:

- Idę coś zjeść na mieście.

Zaraz po tym, jak drzwi trzasnęły o framugę, podbiegłam do niej. Leżała w bezruchu. Cała we krwi.

- Mamo! - krzyknęłam z przerażeniem.

- Nic... Nic mi nie jest... Wracaj do łóżka. Tatuś będzie zły, że chodzisz po domu w nocy. - wyszeptała w moim kierunku.

- Ale...

- Wracaj. Błagam... Wiesz, że nie możesz go denerwować.

- No ale...

- Stary niedźwiedź mocno śpi... My się go nie zbudzimy, bo się go boimy... Stary niedźwiedź mocno śpi. - zanuciła, zamykając oczy.

- Nie! Mamo!

Rzuciłam się jej na szyję. Robiła się zimna. Zupełnie jak babcia.

- Nie! Nie odchodź!

Przytuliłam się do niej z całej siły i przyłożyłam głowę do jej klatki piersiowej. Nie ruszała się.

- Mamo...

***

Wiem, że krótkie i mało oryginalne, ale robiłem co mogłem w sumie.

***

pisane w sierpniu, korekta z nudów w listopadzie xD

stary niedźwiedź mocno śpi | creepypastaWhere stories live. Discover now