Prolog

622 20 6
                                    

- Adaś, chodź do kuchni przygotowałam śniadanie, tylko pośpiesz się bo zaraz się spóźnisz do nowej szkoły!!- krzyknęła moja rodzicielka z wskazanego wcześniej pomieszczenia.

O mój boże jak ja nienawidzę kiedy moja mama zdrabnia moje imię. Nie chcąc jeszcze bardziej denerwować rodzicielki zszedłem posłusznie do kuchni. Te nowy dom nie wydaje się taki zły.

Ahh tak gdzie moje maniery, nie wyjaśniłem co się dzieje. Zacznijmy od początku. Jestem Adam i wraz z moimi rodzicami przeprowadziłem się do LA. Tylko dlatego że moim rodzicom zaproponowano pracę w dużej firmie. Mój tata już pojechał, bo zadzwonił do niego jego nowy szef, a moja mama została ze mną żeby dopilnować abym nie zaspał na pierwszy dzień w nowej szkole.

Dom był mały, ale przytulny, w ciepłych barwach, urządzony nowocześnie, ale z klasą. Kiedy moi rodzice się całkiem rozpakowali, zaczęli mnie namawiać żebym zrobił to samo, lecz mi się na razie nie chcę, zrobię wszystko w swoim czasie.

Wracając do wątku opowieści, właśnie jadłem śniadanie przygotowane przez moją kochaną mamę, oj ona umie zrobić chyba najlepsze kanapki na całym świecie. Po skończonym posiłku, zmyłem po sobie naczynia i poszedłem do swojego pokoju aby wziąć plecak i następnie ruszyć do przedpokoju po buty i jesienną kurtkę. Ahh uroki jesieni.

- Będę czekał przy aucie! - krzyknąłem do mamy, bo miała mnie podwieźć i ruszyłem do samochodu. Po chwili obok mnie znalazła się wcześniej wspomniana kobieta.

- Jedziemy? - spytała podchodząc do drzwi od strony kierowcy.

- Pewnie - przytaknąłem jej po czym sam wsiadłem do pojazdu.

Droga zajęłam nam około 15 minut. Gdy miałem już wysiadać z auta, mama zatrzymała mnie.

- Masz drugie śniadanie? - spytała. O nie, zapomniałem, ale ze mnie niezdara.

- Nie mam - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Mama wyciągnęła portfel wyciągając banknot dwudziestu złotowy.

- Proszę,kup sobie coś żebyś głodny nie chodził. - powiedziała po czym podała mi banknot. Sekundę potem życzyła mi powodzenia w pierwszym dniu i odjechała za pewne do pracy.

Wszedłem do budynku, z zewnątrz przydałaby się nowa elewacja i poprawki tu i tam, ale najgorzej nie było. Za to w środku aż oniemiałem z podziwu. Ściany pomalowane na piękny zielony kolor, korytarze były wypełnione różnokolorowymi szafkami i uśmiechniętymi uczniami. Atmosfera musi być tu przyjemna.

Udałem się na moją pierwszą lekcję a przynajmniej taki miałem zamiar, gdyby nie to że się zgubiłem. Poprosiłem jakąś dziewczynę o pomoc. Po jakimś czasie okazało się że będę chodził z nią do klasy, miała na imię Emily. Nawet ładnie. Trafiliśmy na lekcję angielskiego, gdy tylko wszedłem do klasy w oczy rzuciła mi się charakterystyczna ruda czupryna. Boże za co mnie tak karzesz? Oczywiście musiałem wylądować w klasie z Paul'em. Los mi nie mógł zesłać kogoś innego, no bo po co?

Wszystkie oczy od razu obrzuciły mnie spojrzeniem, większość wyrażała ciekawość, tylko jedna para oczu wyrażała istną nienawiść, to były jego oczy. Nauczycielka kazała zająć mi i Emi miejsca, oczywiście z całej klasy znałem tylko ją i Paula, więc to chyba oczywiste że usiadłem z Emily.

Lekcje szybko się skończyły. W szybkim tempie pożegnałem się z Em i pognałem na przystanek autobusowy. W drodze na przystanek włożyłem sobie słuchawki do uszu i odtworzyłem losową piosenkę, którą miałem w telefonie, akurat padło na "Andy Black - We don't have to dance".

Droga do domu zajęłam mi 20 minut, bo autobusy jeżdżą wolniej od samochodów. Gdy byłem na miejscu otworzyłem drzwi, szybko coś zjadłem i poszedłem do mojego pokoju, chcąc odrobić lekcje. Otworzyłem więc mojego laptopa, który był mi potrzebny. Po chwili przyszło do mnie powiadomienie z Facebook'a więc szybko je sprawdziłem chcąc wrócić do lekcji. Nie żebym był kujonem, ale nie lubiłem mieć zaległości. Gdy tylko spostrzegłem, że ktoś napisał do mnie wziąłem się za odpisywanie, tym kimś była Emily. Tak się zapisałem z dziewczyną że zapomniałem o lekcjach a potem byłem z byt zmęczony żeby się uczyć.

Zjadłem kolację, wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby, następnie spakowałem potrzebne zeszyty na następny dzień szkoły i wyciągnąłem ciuchy, które ubiorę. Wybrałem Czarny podkoszulek z logiem jakiegoś zespołu, bluzę z Star Wars oraz czarne jeansy. odłożyłem przygotowane rzeczy na krzesło, które stało obok biurka. Położyłem się na łóżku i odpłynąłem do krainy snu.


***********************************************************************************************

To jest cały prolog. W tym momencie poprawiam to co mi się nie podobało a ta książka otrzyma drugie życie, czyli będzie publikowana od początku   ❤️❤️

Od nienawiści do miłościWhere stories live. Discover now