WSPOMNIENIA

93 5 1
                                    



James stał oparty o jeden z parapetów na szkolnym korytarzu, w pobliżu wielkiej sali. Starał się wyglądać zawadiacko, ale ja wiedziałem, że się denerwuje. Nie bez powodu byłem jego najlepszym przyjacielem. Nie jestem do końca pewien, ale podejrzewam, że starał się ułożyć swoje włosy, co byłoby trochę bez sensu, zważywszy na to, że przez całe jego życie ani razu mu się to nie udało. W sumie tylko raz widziałem go uczesanego - jego mama wówczas przeprowadziła "eksperyment" na tym dosłownym uosobieniu chaosu. W końcu znała te wszystkie kobiece sztuczki. Ale nie odbiegajmy od tematu. Czekaliśmy całą czwórką, żeby dodać mu otuchy. No dobra, Glizdogon panikował bardziej od Jamesa, a ja chciałem widzieć jego porażkę, Remus natomiast zdawał się być nieco poirytowany, a gdyby mnie to tak bardzo nie bawiło, pewnie też bym był. Przecież była to chyba dwunasta próba. Pamiętam do tej pory, jak podrygiwał za każdym razem, kiedy drzwi do wielkiej sali się otwierały.

- Merlinie! James, to nie jest takie trudne! - warknął w końcu poirytowany Remus. To też mnie bawiło. Wilkołak rzadko denerwował się tak bardzo, jak wtedy, gdy James próbował zaprosić Lily na randkę. To były takie piękne czasy, jeszcze nie obchodziła nas wojna, a mury Hogwartu zdawały się odgradzać nas od całego zła.

- To takie proste? Może sam spróbujesz?! - James nigdy nie podnosił głosu na Remusa, a to, że teraz to zrobił, świadczy tylko i wyłącznie o władzy, jaką sprawują nad nami kobiety.

- Och, Rogaczu, naprawdę nie musisz się tak złościć. Jeszcze pojawi ci się jakaś zmarszczka na czole, i co będzie? Lily nie umówi się z kimś, kto przedwcześnie się starzeje. - Do tej pory pamiętam tę lekkość przekomarzania się z przyjaciółmi.

- Ha. Ha. Ha! Bardzo śmieszne, naprawdę - odparł z sarkazmem James. - Nie, nie, macie rację, nabijajcie się z cierpiącego przyjaciela. - Peter się nie odzywał, nie umiał wpasować się w tę rozmowę, ale spijał z naszych ust każde słowo. Nie powiem, pochlebiało mi to. Nie czułem się lepszym od niego, ale lubiłem skupiać na sobie uwagę ludzi. Jego zainteresowanie w najmniejszym stopniu mi nie przeszkadzało.

- Nie bocz się, James. Pokażę ci, jak to się robi. Znowu. - Chciałbym, żeby podrywanie dziewczyn było tak samo łatwe teraz, jak kiedyś. Chciałbym czerpać z tego równie dużo przyjemności, nie mówiąc już o tym, że chciałbym móc to robić, a w mojej obecnej sytuacji jest to co najmniej nie na miejscu. Wróćmy jednak do mojej opowieści.

- Nie mu... - Nawet go nie słuchałem, jak już mówiłem, lubiłem być w centrum uwagi.

Z wielkiej sali wyszła akurat grupka puchonek, niezależnie od domu dziewczęta chodziły w mniejszych lub większych grupkach, co nie zmieniło się do dzisiaj, jak podejrzewam. Wyszedłem im naprzeciw i z firmowym uśmiechem numer cztery stanąłem przed nimi.

- Witam piękne panie. - Uśmiechnąłem się szerzej i mrugnąłem do nich okiem. Jedna zemdlała, pamiętam to do dziś, tak reagow...

- Ej! Nie kłam! - Harry osadził rozbawiony wzrok na postaci Syriusza, starając się przybrać groźną minę, ale nie potrafił się na to zdobyć.- Miałeś opowiadać o tym, jak tata zaprosił mamę na randkę, a nie mówić mi o swoich podbojach miłosnych. Na dodatek naciągasz fakty!

- Naciągam fakty? Na pewno nie! Widziałeś, jak zabójczo przystojnym byłem uczniem? - Syriusz uśmiechał się od ucha do ucha. Szkolne historie zawsze napełniały go dobrym humorem.

Harry spojrzał na niego z powątpiewaniem i lekką kpiną.

- Syriuszu, proszę cię - w jego głosie bynajmniej nie było słychać prośby - zemdlała, bo do niej mrugnąłeś? Kto by w to uwierzył?

Wspomnienia - OneShotWhere stories live. Discover now