To będzie przełomowy rok. Nie mogę się doczekać aż w końcu wyjadę do ojca. Zabawne, tatuś przypomniał sobie o moim istnieniu po latach nieobecności, ale teraz już dokładnie zapamięta fakt, że ma córkę. Nie pozwolę mu o tym tak łatwo zapomnieć. Myśli krążyły po mojej głowie wyciągając z szafki coraz to następne kupki ubrań, które magicznie będę musiała upchać w jedną małą walizeczkę. Patrzyłam na stertę rzeczy do zabrania i każdą chwilą łapałam się coraz to mocniej za głowę.
- Nie jedziesz tam na miesiąc tylko na rok. Nie zabieraj wszystkiego z domu. Tam to też Twój dom, a ojciec pewnie da Ci pieniądze, żebyś mogła sobie kupić co niezbędne – powiedziała, pukając wcześniej w framugę drzwi aby wyrwać mnie z transu. Pewnie miała rację, ale z nim nigdy nie można było mieć żadnej pewności. Raz jest dobrze, a zaraz jak za machnięciem różdżki wszystko się rozsypywało w drobny mak.
- Może i tak, jednak wiesz jak to jest. Nigdy nic nie wiadomo – odpowiedziałam, znów spoglądając na walizkę i górę do wciśnięcia – Potrzebujemy większej walizki – dodałam, po czym głośno westchnęłam opadając bezsilnie na łóżko. Chyba nie chciałam pozwolić sobie na odczucie jakiegokolwiek lęku. Gdybym chociaż na chwilę dopuściła to do siebie, to zawładnęło by to mną i zmiotło z nóg jak nic.
- Ty potrzebujesz, ale w tym przypadku mogę się na to zgodzić. Przygotuj wszystko co masz do zabrania, zorientujemy się ile domu chcesz wynieść ze sobą i jak wielki kontener zamówić po obiedzie.
- Bardzo zabawne – odpowiedziałam, wywracając oczami. Uwielbiałam nasz kontakt z mamą. Miałam wrażenie, że rozumiemy się bez słów. Taka córko-matczyna intuicja. Totalnie zsynchronizowane mózgi – na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem – Szykuj się na wyważenie ściany w domu, bo znoszenie tego zajęłoby co najmniej rok i jeszcze by się rozmyślił – po krótkim namyśle dodałam. Obie się roześmiałyśmy. Było chwilę po jedenastej, więc na dobrą sprawę miałam około czterdziestu minut, aby naszykować to co mam do zabrania.
- Dobra, dam radę – powtarzałam sobie w myślach bez końca, przekładając po raz setny ubrania z miejsca na miejsce. Przecież to tylko rok, na drugim końcu świata, z dala od rodziny, przyjaciół, znajomych, otoczenia, domu. Tylko rok. Dobra chyba zaczynam panikować.
VOCÊ ESTÁ LENDO
(bez)ludność
RomancePo dziesięciu latach ojciec Luny odezwał się do niej. Okazało się, że przeprowadził się do Kanady. Ma tam swoją dobrze rokującą firmę budowlaną i zaprosił ją do siebie. Po kilkumiesięcznej wymianie e-maili oraz rozmów przez kamerkę dwudziestoletnia...